Codename: Panzers Faza Druga

Producent: Stormregion
Wydawca: CDV
Dystrybutor PL: CD Projekt
Rodzaj gry: strategia / RTS
Data wydania PL: 8 września 2005
Wymagania sprzętowe: PIV 1,5 GHz, 512 MB RAM, 128 MB karta graficzna zgodna z DirectX 9.0b, Windows 98/ME/XP
Cena detaliczna: 99,90 PLN
Ocena: 9/10

Nie tak dawno, bowiem przed rokiem, mieliśmy okazję zetknąć się z pierwszą częścią gry "Codename: Panzers". Produkt węgierskiej firmy Stormregion z miejsca podbił serca milionów graczy. Dla producentów był to jawny sygnał do rozpoczęcia prac na kontynuacją. W rezultacie, po nieco ponad roku, mamy przed sobą drugą, wielce oczekiwaną część, zatytułowaną "Codename: Panzers Faza Druga".

Już na samym początku pragnę Wam zakomunikować, iż w samej rozgrywce nie zaszło zbyt wiele zmian. Jest to o tyle dobra informacja, ponieważ pierwsza część gry charakteryzowała się tym, że nie była klasycznym RTS-em, w którym zbieramy minerały i bezustannie produkujemy nowe jednostki oraz budujemy coraz to inne budynki. Zasada gry polega na tym, że mamy do każdej misji wyznaczony odpowiedni oddział ludzi będących pod dowództwem bohaterów. Bohaterowie zaś mają to do siebie, że w przypadku ich śmierci cała misja kończy się niepowodzeniem. Przed przystąpieniem do wykonywania zadań możemy proponowane nam wojsko wzbogacić o inne jednostki - już wedle naszego gustu. Odbywa się to na takiej zasadzie, że każda jednostka kosztuje określoną liczbę punktów doświadczenia. A my takowe zbieramy podczas każdej misji i ich suma zależy od naszych poczynań. Po przystąpieniu do następnej misji dysponujemy określoną liczbą punktów, które możemy zamienić na dodatkowe jednostki. Natomiast w trakcie misji, posiadając już w pełni skompletowaną grupę militarną, wykonujemy zlecone przed misją oraz w jej trakcie zadania. Innymi słowy - wątek ekonomiczny praktycznie nie istnieje, a całościowy nacisk został położony głównie na walkę oraz taktykę.

Zaraz po odpaleniu "Codename: Pazners Faza Druga" wita nas ciekawie stworzone intro, które ukazuje różne obrazy II wojny światowej, między innymi z Afryki oraz Europy. Następnie przechodzimy do menu, gdzie po stworzeniu własnego profilu możemy rozegrać pojedynczy scenariusz lub rozpocząć kampanię po stronie Aliantów, państw Osi oraz Partyzantów (głównie Jugosłowian). W alianckiej kampanii przyjdzie nam poprowadzić oddziały amerykańsko-brytyjskie, kampania państw Osi ogranicza się do kierowania Niemcami oraz Włochami, z kolei misje Partyzantów ograniczają się do obrony zajmowanego przez nich terytorium przed obcymi najeźdźcami. Każda kampania składa się z szeregu misji, które są ze sobą w pewien sposób połączone, tworząc coś na wzór wojennej opowieści. Motyw ten prezentuje się bardzo okazale, w wyniku czego gra się przyjemnie i z dużą ciekawością śledzi rozwój wypadków. W przerwach między kampaniami możemy wziąć udział w pojedynczych starciach, w których decydujemy o ukształtowaniu pola walki oraz trybie zabawy. Do wyboru oddano nam tryby: drużynowy, dominacji oraz szturmu. Tego pierwszego trybu przedstawiać nie trzeba, bowiem opiera się on na ogólnie znanych zasadach. Jedynie przed rozpoczęciem decydujemy o sile militarnej każdej ze stron konfliktu. Dominacja natomiast to już sztuka nieco trudniejsza. Musimy w niej wykonywać zlecone zdania oraz nie dać się wyprzeć ze strategicznych terenów. Co do szturmu, to zasady są bardzo proste. Zostajemy od razu rzuceni w wir walki po stronie atakującej lub broniącej się. Jak widać, autorzy zadbali o niemałą różnorodność i chwała im za to.

Sam przebieg starć został rozwiązany w sposób fantastyczny. Autorzy poświęcili bardzo dużo uwagi każdej jednostce dostępnej w grze, wyposażając je w zalety oraz wady. Na ten przykład wyobraźmy sobie, że mamy kilkanaście jednostek piechoty wyposażonych w granaty oraz koktajle Mołotowa. Tylko za ich pomocą mogą zniszczyć czołgi bezpośrednio (granaty) lub "zagrzać" je do tego stopnia (Mołotow), aż załoga będzie zmuszona opuścić pokład z powodu nadmiernej temperatury panującej w środku. Po unicestwieniu wrogich czołgistów sami możemy, po pewnym czasie, przejąć cudzy czołg. Kolejnym przykładem mogą być działa artyleryjskie. Zadają one bardzo duże obrażenia, ale trzeba pamiętać o tym, że przy ich transporcie z miejsca do miejsca nieunikniona jest ciężarówka lub ewentualnie siła ludzkich rąk. W wielu misjach zaistnieje opcja skorzystania z usług lotnictwa. Głównie będą to opcje zwiadowcze dla rozpoznania terenu, tym niemniej nierzadko będzie okazja wezwać na pomoc bombowce, które postarają się sprawnie przetrzeć szlak naszym czołgom nalotem bombowym.

Zmiany, jakie zaszły pomiędzy częściami, nie są rewolucyjne. Trzeba jednak przyznać, iż tu i ówdzie sporo poprawiono i co najważniejsze - poprawiono na lepsze. Przede wszystkim druga część stała się trudniejsza. Wpływ na to ma fakt, że już nie tak często napotkamy na swojej drodze siły wsparcia czy bazy, w których będzie można odpocząć i podreperować zdrowie. Powoduje to automatycznie, że będziemy musieli więcej uwagi poświęcić odpowiedniemu rozłożeniu sił oraz obmyśleniu na każdą okazję innej taktyki. Ogólną liczbę misji zmniejszono z trzydziestu do dwudziestu. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się to złym rozwiązaniem, jednak wyjaśniam, że misje w "Codename: Panzers Faza Druga" są znacznie bardziej rozbudowane i zróżnicowane od tych, które oferowała poprzedniczka. W dodatku po każdej wykonanej misji mamy możliwość obejrzenia filmowego przerywnika. Został on skonstruowany w taki sposób, iż swoim wyglądem przypomina lata powojenne. Coś na wzór archiwalnych nagrań filmowych z czasów II wojny światowej.

Skoro była mowa o liczbach, to nie można pominąć ilości dostępnych w grze jednostek. Ich suma wynosi - uwaga - ponad 200! Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak wiele pracy musieli twórcy poświęcić na to, aby każda z nich była w pewnym sensie unikalna i - o czym już pisałem - miała swoje zalety oraz niedociągnięcia? Coś doprawdy niebywałego. Gdyby tego było mało, to proszę pamiętać o tym, że każda jednostka może się rozwijać przechodząc na kolejny poziom doświadczenia. Kolejne przejście szczebel wyżej wzmacnia siłę uderzenia oraz pancerza. W sumie oddano nam osiem takich poziomów.

Należy twórców pochwalić także za bardzo intuicyjny interfejs. Został on stworzony bardzo przystępnie i na pewno każdy z Was po kilku minutach będzie z nim świetnie zaznajomiony. Autorzy zadbali także o opcję przyspieszania czasu. Niby tylko dwukrotnie, ale i tak uważam ten pomysł za zbędny. Wprawdzie mapy są rozbudowane, ale nie tak bardzo, aby trzeba było korzystać z akceleratora czasu, który niejednokrotnie może okazać się zgubny dla naszych wojsk.

Po wykonaniu każdej misji ukaże nam się ekran statystyczny, który dowodzi bilans zabitych i straconych jednostek. On to też podlicza nam punkty doświadczenia, za które następnie - jak wspominałem wcześniej - możemy zaopatrzyć się w kilka dodatkowych jednostek. Bardzo dobrze zadbano też o Sztuczną Inteligencję wrogich oddziałów. W czasie gdy obmyślamy taktykę ataku, komputer nie próżnuje i umacnia swoje pozycje. Podczas walki umiejętnie zarządza siłami oraz wykorzystuje ukształtowanie terenu. Powoduje to, że staje się on wymagającym rywalem, szczególnie na wyższych poziomach trudności.

Silnik graficzny, stworzony specjalnie na potrzeby niniejszej gry, jest bardzo dobry. Oprawa wizualna jest na pewno sporym atutem "Codename: Panzer Faza Druga". Widok możemy dowolnie przybliżać i oddalać, a przy maksymalnym zbliżeniu widać bardzo wiele szczegółów. Nie ma też mowy o rozmazanym ekranie przy dużych zoomach. Szkoda tylko, że kamery nie da się obracać, co potrafi często utrudnić życie. Oprawa dźwiękowa nie ustępuje graficznej. Wszelkie wybuchy, wystrzały, odgłosy silników zostały zrealizowane z największą dbałością o detale. Można by rzec - majstersztyk.

Podczas gdy misje w trybie single dobiegną końca, pozostaje jeszcze zabawa w trybie multiplayer. Na polu bitwy maksymalnie może spotkać się osiem osób i mogą podzielić się one na dwie drużyny. Oprócz standardowych opcji walki nie zabraknie też ciekawych scenariuszy na wzór tych z trybu dla pojedynczego gracza. Za lokalizację odpowiada firma CD Projekt. Chciałbym z tego miejsca pochwalić polskiego wydawcę za kawał dobrej roboty. Przetłumaczono zarówno napisy, jak i wszelkie odgłosy. Lektorzy wypowiadają się z odpowiednim dla danej nacji akcentem i chociaż co niektórych bym wymienił - to i tak wykonano solidną pracę.

Na zakończenie wypada mi tylko napisać, że węgierscy producenci wyciągnęli wnioski z poprzedniej części i wskutek jej sukcesu bardzo szybko uraczyli nas częścią drugą, która względem pierwowzoru jest bardziej rozbudowana, ładniej się prezentuje i zapewnia jeszcze więcej zabawy. Toteż, panie szeregowy, do sklepu marsz!

Janek

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: doświadczenia | misje | wzór | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy