Close Combat 5

Procucent: Mattel Interactive

Dystrybutor: Play-It

Data premiery: Grudzień 2000

Rodzaj gry: Strategia wojenna ( Real Time Wargame )

Wymagania: PII-233, 32 MB RAM, CD-ROM, HDD, system Windows 95/98/2000, karta grafiki 2D

Ocena: 8/10


Na barykady, ludu roboczy !

W Close Combat 5 jako dowódca masz możliwość stanąć na czele oddziałów Amerykańskich lub Niemieckich. Domyślnie menu ustawione jest oczywiście na Amerykanów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby się "przekwalifikować". Misji mamy do wyboru ponad 40, 4 duże kampanie oraz 6 mniejszych operacji. Oczywiście (i na szczęście dla niektórych) twórcy gry nie zapomnieli o tutorialu, a dla zapalonych graczy jest edytor scenariuszy. Rozdzielczości 800*600, 1024*768 i wyższe, doskonała grafika - czegóż więc chcieć więcej od gry typu RTW? Oprawa niczego sobie...

Reklama



Na polu bitwy

Seria Close Combat znana jest z prawie idealnego odwzorowania rzeczywistego pola walki na komputerze. Ponieważ całą rozgrywkę toczymy przy widoku z góry, 2D, nie obciąża to zbytnio naszego komputerka. Perfekcyjnie oddane odgłosy toczącej się walki, mnóstwo możliwości podejścia wroga (np. żołnierz może podczołgać się, podejść lub podbiec, jest tryb obrony "stanowiska", zależnie od posiadanej broni strzały oddawane są z daleka lub z bliska, itp.), dokładnie graficznie odwzorowany teren - jest to czyste Eldorado dla strategów. Na jedną tylko rzecz twórcy gry nie zwrócili uwagi, co jest zaiste bardzo dziwne, bo w każdej poprzednej części CC był ten sam błąd - jednostki pancerne (czołgi) są całkowicie bezgłośne. Niczym poduszkowce. Trzeba naprawdę uważnie śledzić całą arenę, gdzie toczy się walka, aby nie zostać zaskoczonym przez te pojazdy. A chyba nie trzeba Wam tłumaczyć, jak kończy się spotkanie czołg kontra piechota.

Innowacje w cyklu CC

Szukałem i szukałem, co też nowego zaaplikowali nam twórcy cyklu CC i właściwie wydawałoby się, że Close Combat V to nic innego, jak poprzedniczka + nowe misje + lepsza grafika. Mogło być to z powodzeniem wydane jako pakiet misji do CC4. Zmieniono zaledwie kilka detali, sposób toczenia walki pozostał właściwie bez zmian, nie ma nowych rozkazów, nadal możemy liczyć na wsparcie lotnictwa i okrętów, chociaż można z niego korzystać tylko raz w trakcie rozgrywki. Dodano zmienne warunki pogodowe, przez co lotnictwo ma różną skuteczność ataku. W trakcie rozgrywki właściwie nie możemy nadrabiać strat w ludziach i sprzęcie, czasem można uzupełnić amunicję i zatankować paliwo. Trochę to dziwne, że twórcy nie pokusili się tutaj o opcję przysyłania nowych oddziałów na teren, gdzie toczy się walka. Ale na dobrą sprawę to niewielkie niedopatrzenie w całej grze.

Inteligencja wroga

Stoi na dość wysokim poziomie. Oddziały wroga potrafią siedzieć dobrze "zaszyte" i zacząć ostrzał dopiero w momencie, kiedy będzie wysokie prawdopodobieństwo powodzenia akcji. Tak, że niekiedy można się nieźle zdziwić. Idziemy sobie spokojnie drogą a tu bum i nie ma oddziału. A nowy nie przyleci. Na dobrą sprawę wszystkie jednostki zachowują się poprawnie i dość "przewidywalnie", nie ma tutaj nagle niesamowitych pomysłów ze strony wrogich oddziałów. Tutaj powinniśmy postawić duży plus.

Podsumowanie

Grze wystawiliśmy ocenę 8/10 punktów. Jest to dość wysoko, chociaż po kolejnej części doskonałego cyklu można było się spodziewać nieco więcej - dziewiątki, a może nawet dziewięć i pół. Szkoda, że autorzy pozostali przy starym, dobrym CC4, nie wprowadzając żadnych istotnych innowacji - co prawda grafika jest nieco lepsza (wyższe rozdzielczości), ale to właściwie jedyna, widoaczna na pierwszy rzut oka, zmiana. Dlatego, pomimo i tak najwyższej pozycji w grupie gier RTW, Close Combat 5 dostał taką, a nie inną, ocenę.

Tomasz Jarnot

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Time | Real | dystrybutor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy