City Life

Producent: Monte Cristo
Wydawca: Monte Cristo
Dystrybutor PL: Licomp Empik Multimedia
Rodzaj gry: strategia / ekonomiczna
Data wydania: 12 maja 2006
Wymagania: Procesor Pentium IV 1.5 GHz, 256 RAM, akcelerator 3D 64 MB zgodny z DirectX 9.0, Windows 2000 Service Pack 2/ XP, 2 GB wolnego miejsca na dysku twardym
Cena detaliczna: 49,90 PLN
Ocena: 9/10

Pracowity czeka mnie dziś dzień. Najpierw budowa centrum rozrywki, potem dopilnowanie terminów wykończeniowych nowego i bardzo luksusowego osiedla, a następnie wizyta w ratuszu i rozwiązanie problemu komunikacji w dzielnicach biedoty. Na domiar złego prawie zapomniałem przeznaczyć dodatkowe pieniądze na rozwój jednostki "SWAT", zwłaszcza że kolejne lotnisko przyciągnęło wielu nowych mieszkańców. Rzeczywiście, czeka mnie naprawdę trudny dzień...

Old Scholl

Zapewne wielu z Was doskonale pamięta takie klasyczne hity, jak: "Civilization", "SimCity", "Railroad Tycoon" czy dosyć nowe "RollerCoster Tycoon". Tytuły, które dzięki swojej niepowtarzalnej magii, urokowi i sporej dozie wyobraźni, polegały przede wszystkim na naszej umiejętności zarządzania oraz rozsądnego pomyślunku. Kontynuacje, ogromne projekty na najnowsze platformy również zachwycały, jednak coraz częściej, skupiając się na swojej prezentacji, zapominały o najważniejszym, czyli "gameplay'u". I być może jestem jednym z nielicznych, którzy naprawdę tęsknią za pierwszymi projektami ekipy Maxis czy Microprose, lecz zdecydowanie muszę Wam zapowiedzieć tytuł, który ma dużą szansę przywołać tą nieskazitelną magię. Pora po raz kolejny wyjąć z szuflady najmocniejsze szkła powiększające i przyjrzeć się najnowszemu dziełu francuskiego dewelopera Monte Cristo - grze pt. "City Life".

Było sobie miasteczko

Gra początkowo może przywoływać Wam na myśl bardzo udaną, czwartą część serii "SimCity". I rzeczywiście, tutaj również tworzymy osiedla, drogi, wieżowce, hale produkcyjne, przystanki autobusowe itd. Musimy również, podobnie jak w grze firmy Maxis, zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców, stworzyć im dogodne warunki do pracy, zapewnić wykształcenie oraz co najważniejsze - rozrywkę. Na tym jednak "City Life" się nie kończy. To, co właśnie opisałem, będące lwią częścią konkurencji, tutaj jest jedynie jednym z wielu składników. Najnowszy tytuł ze stajni Monte Cristo, jako jeden z niewielu do tej pory, poruszył dość ważny i istotny element naszego codziennego życia. Rzeczywiście potrzebujemy codziennie udać się na zajęcia, do pracy lub wyskoczyć z przyjaciółmi do kina. Kochamy ładne widoki, piękne parki i monumentalne wieżowce, ale w codziennych zmaganiach towarzyszą nam głównie ludzie, z którymi dzielimy otaczającą nas przestrzeń. Mijane na ulicy dzieci, przemykająca nam przed oczyma zmysłowa kobieta, potrącający nas facet w drogim garniturze czy pijany menel, który właśnie zasnął na schodach do naszego domu. Jednym słowem - nasze kochane społeczeństwo i wszelkie, związane z tym złożonym aspektem implikacje. Jak dokonało tego "City Life"? Spokojnie, zacznijmy od początku...

Podejdź no do płota...

Gra dzieli mieszkańców miasta na sześć warstw społecznych. Najpierw mamy więc "Elitę", czyli najbogatszą i najbardziej wpływową grupę, następnie są "Garniturki", czyli również bardzo bogaci, ale mniej postępowi niż "Elita". "Snoby" to znowu bogaci i bardzo postępowi materialiści. "Proletariat", bliski przyjaciel "Garniturków", to klasa średnia, która za nic w świecie nie ceni sobie tradycji i ogólnego porządku, a "Bohema", faworyzująca "Snobów", to przykład klasy średniej, postępowej. Na końcu oczywiście mamy "Margines", czyli najbiedniejszych i najbardziej "opornych" mieszkańców "City Life".

Każda z tych klas, oprócz różnic w zarobkach, zawodach, wykształceniu, budowie domostwa, a nawet w sposobie wysławiania się, różni się jeszcze: charakterem, poglądami politycznymi, społecznymi, agresją, poczuciem piękna, potrzebami rozrywki, skłonnościami do łamania prawa, a nawet wymaganiami względem ramówki okolicznej stacji telewizyjnej...

Bitwa o pokój

Budowę miasta zaczynamy standardowo od postawienia ratusza. To właśnie tam będziemy decydować o wielkości podatków, ilości pieniędzy przeznaczonych np. na rozwój edukacji itp. Następnie czas wybudować domy, które przyciągną nowych mieszkańców, to oczywiste. Stawiamy drogi, chodniki i w ten sposób tworzymy malutką infrastrukturę dla komunikacji miejskiej. Autobusy, tramwaje, kolejki - wszakże czymś trzeba dojechać do nowo wybudowanych szkół, szpitali czy pobliskiego parku. Następnie musimy zapewnić naszym podatnikom atrakcyjne miejsca pracy - ta kwestia dla doświadczonych graczy jest zrozumiała. Fabryki, wieżowce, oczyszczalnie ścieków, prywatne firmy, a nawet mały warzywniak na rogu potrzebuje odpowiedniego pracownika. Wszystko zależy od wykształcenia, aparycji, doświadczenia oraz warstwy społecznej, z jakiej dany osobnik się wywodzi. Na koniec pozostaje kwestia wybudowania stadionów, parków, galerii rozrywki, a na policji, straży pożarnej oraz jednostkach "SWAT" kończąc. Wydawać by się mogło, że teraz wystarczy zadbać o ekonomiczny rozwój regionu, zapewnianiu kolejnych miejsc pracy, osiedli i nie zapomnieć o potrzebach naszych "przemiłych" mieszkańców. I rzeczywiście tak byłoby, gdybyśmy mieli do czynienia z kolejną odsłoną "SimCity", ale na szczęście to "City Life" gości w naszym czytniku. Okazuje się bowiem, że to jedynie czubek góry lodowej. Już po godzinie zabawy, jedna z dzielnic płonęła, doszło do zamieszek i ogólnego oburzenia kolejnych warstw społecznych. Okazało się, że zapomniałem o tak oczywistym fakcie, jak wzajemne sympatie oraz antypatie względem swojego sąsiada. Postanowiłem więc dokonać swoistej segregacji i tych bogatych, oddzielić od warstw mniej zamożnych. Muszę przyznać, że przez pierwsze pół godziny nic nie zapowiadało katastrofy, ale jak się później okazało, "Garniturki" nie do końca lubią się ze "Snobami", a "Bohemia" z "Proletariatem". Każdemu coś nie pasowało, każdy miał jakieś zażalenia na innych. Doszło nawet do manifestacji, iż pobliska oczyszczalnia ścieków kłóci się z konserwatywnym stylem życia "Proletariatu", a wystrój pobliskiego parku nie odpowiada wysokim wymaganiom "Elity"...

Przyznam, że gra początkowo może sprawić bardzo dużo problemów. Złożony i bardzo wymagający aspekt strategiczno-ekonomiczny, spora dynamika samej gry i naprawdę kłopotliwe i bardzo rozbudowane "niesnaski" między sąsiadami. Poczułem się jak prawdziwy burmistrz jednej z wielkich metropolii Stanów Zjednoczonych, gdzie "rozstrzał" pomiędzy religią, wykształceniem, a nawet pochodzeniem etnicznym poszczególnych mieszkańców jest naprawdę spory. I teraz naprawdę mogę zrozumieć ogromną odpowiedzialność tej ważnej i jak się okazuje niedocenianej instytucji...

Okiem przechodnia

"City Life" jest naprawdę bardzo ładna. Być może "nie zrzuca ze stołka", nie pokona "SimCity 4" i nie zdobędzie żadnej nagrody, lecz i tak uważam, że mamy tu do czynienia z profesjonalnym i dobrze przygotowanym środowiskiem gry. Za pomocą kamery możemy obejrzeć dokładnie każdy detal naszego miasta - od "z lotu ptaka" aż po poziom zwykłego przechodnia. Każdy z mieszkańców ma swój indywidualny styl ubierania, po ulicach jeżdżą różne samochody, drapacze chmur naprawdę wzbudzają podziw, a za pomocą autobusu możemy odwiedzić każdy zakątek naszej metropolii. Dodatkowo dobrze przygotowana ścieżka dźwiękowa wprowadza bardzo realistyczne i żywe odgłosy życia ulicznego. Nie raz złapałem się na tym, iż zamiast grać, jako zwykły obywatel, przemierzałem ulice okolicznego "getta"...

Miasto XXI wieku

Ta gra wciąga bez pamięci. Jest wymagająca, złożona i w wielu kwestiach nowatorska. Porusza nie tylko ekonomiczne aspekty rozwoju danego ośrodka, ale i socjologiczne, czyniąc ten dopracowany tytuł atrakcyjnym i naprawdę "długowiecznym". Dodatkowo fakt, że tytuł ten prezentuje bardzo dobry silnik graficzny, tylko podnosi i tak już wysoką ocenę tej gry. Naprawdę warto zagrać w "City Life"...

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: multimedia | rozrywki | dystrybutor | wydawca | city
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy