Miasto w USA chce publicznie spalić brutalne gry

Władze amerykańskiego miasta Southington w stanie Connecticut (sąsiadującego z Newtown, gdzie doszło przed świętami do strzelaniny w szkole) uruchomiły dość specyficzny program.

Włodarze Southington nagradzają mieszkańców za oddawanie do "punktów zbiórki" brutalnych multimediów, ze specjalnym naciskiem na gry. To, co uda się zebrać, ma być publicznie zniszczone.

W chwili obecnej organizatorzy mówią już o zbieraniu wszystkich brutalnych mediów - gier, filmów, płyt muzycznych - ale nazwa ich akcji, The Violent Video Games Return Program, wyjawia jej prawdziwe przesłanie.

W porozumieniu z władzami miasta i lokalnymi przedsiębiorcami tamtejszy ratusz namawia mieszkańców, by zwracali brutalne media - w nagrodę każdy otrzymuje kupon rabatowy na 25 dolarów, uprawniający do zakupów w sklepach i firmach uczestniczących w akcji.

Reklama

Zebrane nośniki mają być publicznie zniszczone, a ponieważ w inicjatywie uczestniczy straż pożarna z Southington, można podejrzewać, że media będą palone.

Organizatorzy całego przedsięwzięcia mają oczywiście dobre intencje. Jak mówią chodzi im o to, że: "Wielu młodych ludzi sprawia wrażenie całości oddanych brutalnym grom wideo. Wydaje się nam, że nie jest to właściwe. Jeśli nasza akcja zachęci kogokolwiek do odważnej rozmowy na ten temat, dialogu między rodzicami i dziećmi, osiągniemy sukces. Zachęcamy rodziców, by przyglądali się temu, w co grają ich dzieci. Chcemy, by lepiej zrozumieli, czym się zajmują. Jeśli mają taką wiedzę i dobrze się z nią czują, nam nic do tego. Jest to jednak problem, na który trzeba zwrócić uwagę".

Pytanie tylko, czy dobrane środki są adekwatne do celów. Jak sądzicie?

Atak hakerów czy zemsta niezadowolonych graczy?

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy