Gry społecznościowe nie są już takie trendy?

Ostatnie, drastyczne działania lidera branży gier społecznościowych, koncernu Zynga, sugerują, że na tym rynku dochodzi do ogromnych zmian. A może tego typu rozrywka nie jest jednak tak fajna, jak się wydawało?

Ostatnio Zynga poinformowała o absolutnie drastycznych krokach dotyczących bieżących działań firmy. Dowiedzieliśmy się, że koncern przerwał prace nad 13 (!) grami, zredukował inwestycje w The Ville (popularny na Facebooku tytuł), znacząco ograniczył zatrudnienie w studiu Zynga Austi, a także zaproponował zamknięcie zespołów w Japonii oraz Wielkiej Brytanii.

Powyższa informacja odbiła się echem w branży. Sprawę skomentował Peter Moore z Electronic Arts, z którym Zynga konkuruje na rynku gier społecznościowych. Jak stwierdził, nikt z "Elektroników" nie cieszy się z pogarszającej się sytuacji konkurenta.

Reklama

"Zawsze czujemy się źle, gdy ludzie tracą swoje prace. Naszą nadzieją jest, by ludzie z lokacji, o których czytałem w sieci, szybko znaleźli zatrudnienie w innych miejscach" - powiedział Moore w jednym z wywiadów.

Jaka jest przyczyna tak nagłego pogorszenia się sytuacji firmy, która przecież przez lata siedziała na fotelu absolutnego lidera rynku? Według niektórych analityków, jest nią pęknięcie pompowanego przez długi czas balonu pod tytułem "gry społecznościowe".

Moore jest innego zdania. Jak uważa, era gier społecznościowych wcale się nie kończy. Po prostu przenoszą się one w inne miejsce - z portali społecznościowych na smartfony oraz tablety. Tam widzi dla nich świetlaną przyszłość. Oczywiście Electronic Arts zamierza to wykorzystać.

Która konsola sprzedaje się najlepiej?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama