Banishers: Ghosts of New Eden – recenzja. Opowieść o duchach na dwa głosy

Czy ktoś tu lubi opowieści o duchach i zjawiskach nadprzyrodzonych? Rozbudowane łamigłówki? Gęste klimaty? Jeśli tak, Banishers: Ghosts of New Eden ma wam sporo do zaoferowania.

W sercu XVII-wiecznej Ameryki, gdzie granice między wiarą a przesądami zacierają się, a leśne ostępy skrywają niezbadane tajemnice, zło rozprzestrzenia się wśród ludzi. Duchy terroryzują ziemię, a tylko para łowców - Red, porywczy Szkot o płomiennych włosach i bujnej brodzie (taki trochę Geralt z Rivii, tylko parający się wypędzaniem duchów, zamiast stworów), oraz Antea, enigmatyczna łowczyni duchów z bolesną przeszłością - stoi na straży przed nadprzyrodzoną plagą. 

Banishers: Ghosts of New Eden przedstawia naprawdę interesującą opowieść o miłości, stracie, poświęceniu i walce z nieuchronnym. Widać, że za grę odpowiada studio Don't Nod, czyli twórcy m.in. wyróżniającej się świetną fabułą i narracją serii Life is Strange. Warto dodać, że wraz z Redem i Anteą trafimy w wiele zróżnicowanych lokacji, jak również poznajemy licznych, charakterystycznych NPC-ów. Autorzy stworzyli świat, który chce się przemierzać.

Reklama

Gra wyróżnia się też za sprawą opcji płynnego przełączania się między Redem a Anteą. Red, będąc żywym człowiekiem, wykorzystuje swoją intuicję i zręczność do prowadzenia śledztw, przesłuchiwania świadków, odkrywania wskazówek w materialnym świecie oraz walki z duchami za pomocą broni białej i palnej. Z kolei Antea, jako duch, posiada zupełnie inny zestaw zdolności, które pozwalają jej widzieć to, co ukryte przed oczami Reda, manipulować otoczeniem czy nawet wskrzeszać duchy do zdobycia od nich informacji. Ta dynamiczna zmiana perspektyw okazuje się kluczowa do rozwiązywania zagadek, odkrywania tajemnic i toczenia walk z duchami.

Odkrywanie mrocznych tajemnic, badanie nawiedzonych lokacji, szukanie wskazówek, łączenie faktów - to wszystko chleb powszedni Reda i Antei. Do wykonywania paranormalnych zadań wykorzystujemy szerokie spektrum narzędzi - od rytuałów, które umożliwiają Redowi widzenie wizji przeszłości, po zdolności Antei do wskrzeszania duchów i wydobywania od nich informacji. Łamigłówki wymagają od nas myślenia, obserwacji oraz sprytu.
Za dobry przykład może posłużyć zadanie, podczas którego Red musi odkryć przyczynę śmierci młodej dziewczyny w nawiedzonym domu, przeszukując przy tym każdy kąt, przesłuchując rodzinę i znajdując ukryte wskazówki, by zrekonstruować tragiczną historię.

Zadań jest wiele, w tym opcjonalnych. Wiele z nich przypomina te z trzeciej części Wiedźmina, co należy brać wyłącznie za komplement. Angażowałem się w nie z przyjemnością. Przy okazji pozwoliło mi to wydłużyć czas gry do blisko trzydziestu godzin.

W Banishers: Ghosts of New Eden nie brakuje także walk. Przypominają one nieco God of War. Są dynamiczne i - podobnie jak w wielu scenach z udziałem Kratosa i Atreusa - wymagają łączenia ataków Reda z mocami Antei. A przynajmniej staje się to bardzo mocno wskazane. Z czasem zdobywamy nowe umiejętności oraz ulepszenia broni i ekwipunku. Red może się specjalizować w siłowych atakach lub precyzyjnych ciosach, a Antea - rozwijać swoje zdolności telekinetyczne lub manipulowanie duchami.

Wyuczone zdolności przydają się nader często, a w szczególności podczas potyczek z bossami. Na przykład, aby pokonać potężnego ducha szamana, musiałem użyć bodaj wszystkich dostępnych umiejętności, od osłabiających ataków Antei po precyzyjne strzały Reda, skierowane w słabe punkty przeciwnika. Pomimo starań twórców, starcia dość szybko stają się monotonne - zarówno za sprawą mechaniki, jak i znikomej różnorodności wrogów.

Oprawa audiowizualna Banishers: Ghosts of New Eden zasługuje na uznanie. Mroczne, pełne tajemnic lasy, nawiedzone wioski i ponure, szczegółowo odwzorowane wnętrza budują wyczuwalną na każdym kroku atmosferę grozy. Czasem czułem się, jakbym trafił do któregoś z opowiadań Lovecrafta, innym razem trudno mi było wyzbyć się wrażenia, że projektanci inspirowali się słowiańszczyzną. Z kolei szczegółowe modele postaci, płynne animacje i bogate w detale otoczenie wzbogacają wrażenia estetyczne, a dynamiczna muzyka i efekty dźwiękowe potęgują napięcie, zarówno podczas walki, jak i eksploracji.

Jeśli jednak o stronie technicznej mowa, należy zauważyć, że gra cierpi na problemy z optymalizacją, przez które na przeciętnych pecetach działa przeciętnie, z dosyć częstymi przycięciami. Nie najlepiej wypada także interfejs, który nawet, gdy już się do niego przyzwyczaimy, potrafi dokuczyć nieintuicyjnością. Najgorzej wypada chyba przełączanie się pomiędzy sekcjami w ramach systemu rozwoju postaci.

Banishers: Ghosts of New Eden oferuje nie tylko dobrze skonstruowaną rozgrywkę, ale także głęboką, poruszającą opowieść. Pomysł z przełączaniem się między postaciami, rozbudowane śledztwa, wyzwania logiczne oraz gęsty klimat tworzą doświadczenie, które zadowoli każdego miłośnika opowieści o duchach oraz łamania sobie głowy. Pomimo pewnych niedoskonałości, jak wkradająca się do walki monotonia czy drobne błędy techniczne, Banishers: Ghosts of New Eden to mocna pozycja.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy