Baldur's Gate II - gra wiecznie żywa

Drzewiej było lepiej. Młodzież szanowała starszych, dziewczęta nie nosiły na pupach czegoś, w co trudno byłoby nawet nos wysmarkać, a cRPG dostarczało długiej, wymagającej i prawdziwie zapadającej w pamięć rozrywki. Nie tworzono z nich rozmemłanych krzyżówek z grami akcji pod hasłem "oby tylko gracz nie musiał się zastanowić".

W dalszej kolejności wypadałoby popsioczyć jeszcze na ten diabelski trójwymiar, marne polonizacje oraz koniec pakowania gier w duże kartonowe pudła z tłoczeniami, których zawartością było m.in. pudełko z szóstką jedynych prawdziwych nośników danych - płyt CD.

Klasyczne RPG z Sevres

Kulminacją Lamentu Wyjadacza jest zwykle przywołanie najdoskonalszego dla wielu dzieła w historii gier komputerowych: stworzonego przez BioWare Baldur's Gate II: Cienie Amn (sequela równie znakomitych Wrót Baldura). Dzieła wolnego od wyżej wymienionych mankamentów (lub "mankamentów", jak kto woli) i do dziś uchodzącego za ideał klasycznego, niebywale uzależniającego cRPG.

Reklama

BGII to możliwie wierna, a zarazem przystępna adaptacja "papierowego" systemu RPG Dungeons & Dragons w długo rozwijanej wersji Advanced 2nd Edition. To klasyczne dziedzictwo uwidacznia się chociażby w zapisie obrażeń zadawanych przez broń w formie "2k4+1" (wynik rzutu dwiema czterościennymi kostkami plus 1) czy absurdalnym dziś systemie, w którym im niższa klasa pancerza, tym... lepiej. Grę osadzono w realiach popularnego i dzisiaj Forgotten Realms - stąd obecność miejsc, postaci czy stworzeń znanych z podręczników.

Klasa AAA

Z oryginalnego erpega zaczerpnięto także system rozwoju bohatera: losowane na starcie atrybuty, szereg statystyk pobocznych, znane rasy, wybór pomiędzy specjalizacją klasową lub wieloklasowością. Jest i charakter postaci, nieraz bardzo modyfikujący przebieg gry. Odpowiednia kompozycja sześcioosobowej z czasem drużyny (pamiętajcie o złodzieju!) ma znaczenie co najmniej równe jej wyposażeniu - przedmiotów są tu setki, przy czym najmniejszy nawet drobiazg dysponuje fabularnym opisem.

Mechanika D&D to w dużej mierze prowadzona przy udziale rzutów kośćmi walka. W BGII starcia wymagają Baldur's Gate II Cienie Amn często opracowania zupełnie nowej taktyki, a zarazem bardzo starannego przygotowania. Niczym niezwykłym jest kompletne "przeekwipowanie" całej grupy pod konkretną bitwę, zaś system czarów oparty na limitowanym rzucaniu zapamiętanych zaklęć nie pozwala na dzikie szarże.

Elminster i Drizzt w jednym stali domu

Poznanie całości mistrzowsko opowiadanej historii (będącej kontynuacją fabuły pierwszej części) wymaga poświęcenia Baldurowi wielu dziesiątek godzin. Zadania tego nie ułatwiają jakiekolwiek neony nad głowami postaci czy prowadząca gracza mapa. Korzystanie z dziennika naprawdę stanowi tu konieczność, zaś podczas wszechobecnych konwersacji z NPC-ami trzeba, o zgrozo, uważnie czytać wszystkie opcje dialogowe. Czynić to warto, bowiem gra aż ocieka epickością (w prawidłowym znaczeniu tego słowa).

Podejmowane decyzje przynoszą nieraz niespodziewane skutki, bywa że i po dłuższym czasie. Widać to chociażby w przypadku jednego ze znaków szczególnych serii - wikłania się w romanse z NPC-ami wewnątrz drużyny. Zróżnicowany świat zwiedzany podczas wypełniania wieloetapowych, zazębiających się zadań okazał się niewrażliwy na czas - przepiękne, ręcznie malowane obszary do dziś urzekają klimatem.

Ech, dziateczki

Mimo upływu dobrej dekady od premiery gra nie zaginęła w pomroce dziejów. Sprzedane w nakładzie ponad 2 milionów egzemplarzy BGII wydano w rekordowej chyba liczbie reedycji i tanich serii, a i wierni fani nieraz dali o sobie znać. Taki stworzony przez nich mod The Darkest Day zasługuje niemalże na miano drugiego, po oficjalnym Tronie Bhaala, dodatku. Ich bolesne westchnienia zaś, ilekroć pojawiają się pogłoski o pracach nad trzecią częścią gry, dorównują cierpieniom samego Ilmatera.

Częściowy powrót do hardkorowego już dziś charakteru Baldura zaoferował dwa lata temu Dragon Age. Gra wzbudziła kontrowersje - część ludzi była zachwycona, inni jojczyli na jej przesadną oldskulowość. Kanadyjczycy z BioWare'u w sequelu co nieco więc zmienili (więcej o szczegółach i kontrowersjach w beta-teście na stronie 46 w tym numerze), ale choć hardkorowcy nie powinni poczuć się źle, zawsze mogą też zaznać prawdziwego wcielania się w role w BGII. To nie jest tytuł, który się łatwo starzeje.

Plejada gwiazd

W BGII warto zagrać chociażby po to, by przekonać się, jak może wyglądać polonizacja gry. Zatrudnienie czołówki polskich aktorów (Fronczewski, Kobuszewski, Kolberger, Perepeczko, Zborowski itd.) oraz ogrom pracy włożonej przez CD Projekt w tłumaczenie zasługują na najwyższe uznanie.

Tak się kiedyś robiło trailery do gier - poniżej filmik stanowiący przedsmak przygód Baldur's Gate II: Cienie Amn:

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy