Przyszłości gier mobilnych trzeba szukać w Azji

Przykład Zyngi pokazał, że na produkcji gier społecznościowych nie da się zarobić kokosów. Analitycy są jeszcze bardziej bezlitośni i pokazują, że ten rynek jest już bliski załamania.

Digi-Capital opublikowało najnowszy raport, dotyczący inwestycji w rynek gier społecznościowych, który pokazuje, że powrócił on do poziomu z 2010 roku. W 2012 roku suma nakładów na produkcję takich gier zmniejszyła się aż o 94% w porównaniu do 2011.

Z danych zebranych przez analityków wynika, że inwestycjami w tym rynkiem zainteresowane był jedynie średnie firmy oraz firmy hazardowe, co sprawiło, że poziom inwestycji był niższy aż o miliard dolarów i w 2012 roku wyniósł 853 miliony dolarów. Zdaniem Digi-Capital jest to najlepszy dowód na pęknięcie bańki spekulacyjnej, którą niewątpliwie jest ten segment rynku.

Reklama

Najbardziej popularnym sektorem dla inwestorów był Middleware/Gamification, który przejął aż 35% wszystkich transakcji inwestycyjnych dokonanych w 2012 roku. Drugim najpopularniejszym sektorem był rynek mobilny, którego wartość wolumenu transakcji wyniosła 31%.

Coraz lepiej radzi sobie sektor MMO, gdzie odbyło się sporo fuzji i przejęć, a jego wartość obecnie wynosi 4 miliardy dolarów, przy czym najważniejszymi graczami są tu firmy azjatyckie działające na rynkach zachodnich. Aż siedem na 10 największych przejęć zostało dokonanych przez koncerny z Chin, Japonii oraz Korei Południowej.

Oczekuje się, że azjatyckie rynki będą odgrywać coraz większą rolę w sektorach gier online oraz mobilnych, a do 2015 roku firmy z Japonii, Korei oraz Chin, przejmą ponad połowę dochodów z generowanych przez rynek gier.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy