The Rogue Prince of Persia – pierwsze wrażenia. Książę z potencjałem, ale...
Po zaskakująco udanym Prince of Persia: The Lost Crown (wielu graczy twierdzi, że to tegoroczny czarny koń) miałem zaostrzony apetyt. Czy The Rogue Prince of Persia zapewnia podobną, wciągającą na wiele godzin rozgrywkę? Czas na pierwsze wrażenia.
Na pełną wersję The Rogue Prince of Persia musimy jeszcze zaczekać. Na razie gra zadebiutowała we wczesnym dostępie (early access). Sprawdziłem, czy jest dostatecznie dobra, aby już teraz się nią zainteresować. Na papierze to wszystko wygląda super. Platformówka w 2,5D a'la klasyczne odsłony serii, formuła roguelite, a do tego wykonanie przez studio Evil Empire, znane z doskonałego Dead Cells. Czy coś mogło pójść źle? Już teraz napiszę, że źle nie jest, ale przed twórcami jeszcze sporo pracy.
Fabuła w The Rogue Prince of Persia jest minimalistyczna. Książę stara się uratować swoje królestwo przed najeźdźcami, korzystając z artefaktu, która cofa go w czasie po każdej porażce. To interesujące założenie daje możliwość wielokrotnego próbowania swoich sił (jak w Dead Cells czy w Hadesie), ale niestety fabuła na tym etapie jest mało rozwinięta. Postacie poboczne, takie jak Azadeh - liderka wioski, z której Książę wyrusza w świat - mają niewiele do zaoferowania. Ich dialogi są niejasne i widać, że czekają na rozwinięcie w aktualizacjach. Inni mieszkańcy obozu, którzy unikają utraty pamięci dzięki mechanizmowi cofania czasu, również nie wnoszą wiele do historii. Potencjał na rozwinięcie fabuły i postaci jest spory, ale obecnie gra wykorzystuje go w niewielkim stopniu.
The Rogue Prince of Persia łączy elementy roguelite z dynamiczną walką, skupiając się na wykorzystaniu umiejętności oraz uzbrojenia (które można z czasem ulepszać) Księcia. Podczas starć używamy różnych technik - ataków z wyskoku, ataków naładowanych, uników czy specjalnych zdolności (jak podtruwanie chmurą gazu). Wrogowie występują w różnych formach - od zwykłych żołnierzy po potężnych bossów. Niektórzy niczym się nie bronią, a inni dysponują różnego rodzaju tarczami. Za każdym razem musimy zastosować odmienne podejście. Nacisk na starcia jest w The Rogue Prince of Persia ewidentny. Element platformowy, na który zapewne liczą najzagorzalsi miłośnicy serii, stracił na znaczeniu. System walki jest na tyle dobry, że stanowi mocny filar całej gry. Ale to nie wystarczy. The Rogue Prince of Persia cierpi na brak różnorodności. Żeby ją uzyskać, autorzy muszą znacząco rozszerzyć zawartość.
The Rogue Prince of Persia opatrzono niezwykle urokliwą grafiką, nawiązującą do malarstwa z epoki Sasanidów (dynastii panującej w Iranie w latach 224-651 naszej ery). Żywe kolory i płynna animacja tworzą znakomite połączenie. Książe porusza się imponująco, tła są dynamiczne, a środowisko - pełne szczegółów. Ciekawym zabiegiem jest zastosowanie fioletowego koloru przy projektowaniu postaci. Muzyka podkreśla oryginalną atmosferę, choć stanowi raczej tło, które z czasem zaczynamy wpuszczać jednym uchem i wypuszczać drugim. Szkoda, że postacie nie otrzymały voice actingu. Czy zostanie on dodany w przyszłości? Byłoby miło, ale prawdopodobnie nie.
Evil Empire jest na dobrej drodze do stworzenia kolejnego udanego roguelite'a, ale przed studiem sporo pracy. Na tę chwilę The Rogue Prince of Persia to gra na kilka godzin. Po tym czasie ma się wrażenie, że twórcy nie mają już prawie nic do zaoferowania - ani w warstwie gameplayowej, ani fabularnej. Jeśli chcą powtórzyć sukces Dead Cells albo chociaż się do niego zbliżyć, muszą znacząco rozbudować zawartość. Potencjał jest, ale teraz trzeba go wykorzystać. Chociaż w 80 proc. Wtedy będzie bardzo dobrze.