Two Point Campus - recenzja. Zostań najlepszym rektorem na świecie

​Two Point Campus to wymarzona ewolucja pomysłów znanych z Two Point Hospital...

... a wywodzących się przecież jeszcze z lat dziewięćdziesiątych, z kultowych Theme Park oraz Theme Hospital. Ktoś w końcu wskrzesił twórczość studia Bullfrog, ale na swój sposób i w nowoczesnej postaci. Two Point Studios wydało na świat Two Point Hospital, które było niczym innym, jak współczesną wersją Theme Hospital. To wystarczyło, by zachwycić graczy. Po jej premierze i niezwykle pozytywnym odbiorze było jasne, że prędzej czy później doczekamy się kontynuacji.

Po blisko czterech latach od premiery Two Point Hospital do sklepów trafił Two Point Campus. Tym razem twórcy nie kopiowali jeden do jeden pomysłu studia Bullfrog (a mogli przecież stworzyć Two Point Theme Park), tylko przenieśli nas w zupełnie nowe miejsce - do miasteczka studenckiego. W nowej grze wykorzystali większość mechanizmów znanych z Two Point Hospital, ale dali nam do realizacji zupełnie nowe zadania. Co jasne, oddali w nasze ręce cały szereg nowych pomieszczeń, w których studenci uczą się, bawią i odpoczywają.

Reklama

Wszystko przedstawiono, podobnie jak w Two Point Hospital, w żartobliwej postaci. Wystarczy rzucić okiem na kierunki studiów, jakie możemy prowadzić na naszej uczelni. Poza bardziej klasycznymi, jak gastronomia, archeologia czy historia komputerów, mamy też szpiegostwo, konstruowanie robotów, seropiłkę czy... czarodziejstwo. W kampanii trafiamy do kolejnych placówek, w których czekają na nas określone zadania do wykonania. Za każdym razem jest to coś zgoła innego, dzięki czemu przy Two Point Campus trudno się nudzić. A gdy ukończymy misję, możemy pozostać na danej planszy, by swobodnie rozbudowywać miasteczko.

Two Point Campus czerpie garściami z Two Point Hospital, ale twórcy wprowadzili też długą listę zmian i nowinek. Sam podział roku szkolnego na rok akademicki oraz wakacje to mała  rewolucja. W jednym i drugim okresie musimy dbać o naszych studentów. Gdy zaczyna się rok akademicki, przyjmujemy nowych adeptów. W czasie jego trwania pilnujemy, by studenci mieli skąd czerpać wiedzę i by zdobywali jak najwyższe oceny, ale także organizujemy wydarzenia, takie jak pokaz filmowy czy kurs gotowania. Z kolei okres wakacyjny to moment, w którym warto planować poszerzenie oferty edukacyjnej.

W Two Point Campus na naszych barkach spoczywa ogrom obowiązków. Chodzi nie tylko o wprowadzanie nowych kursów, które wymaga przygotowywania nowych sal (choć są też zajęcia, które odbywają się na świeżym powietrzu) oraz zatrudniania personelu, ale choćby także o upiększanie zarówno wnętrza budynku, jak i otaczających go terenów. Studenci i personel miasteczka muszą być zadowoleni, więc warto zapewniać im dodatkowe atrakcje. Na terenie miasteczka stawiamy też stoiska klubowe, a studenci zapisują się do kółek tematycznych, takich jak... klub turbodrzemki.

Nie trzeba chyba dodawać, że na naszej głowie spoczywa także strona finansowa przedsięwzięcia? Każdy scenariusz rozpoczynamy z określonym stanem konta, który szybko topnieje, gdy tylko zaczynamy inwestować w rozwój placówki. Później musimy pilnować, by jak najprędzej zacząć wychodzić na swoje. Studenci to nie tylko nasza przyszłość, ale także źródło funduszy. Bilans na koniec dnia musi się zgadzać.

Two Point Campus to gra na dziesiątki godzin. Ponadto twórcy poradzili sobie lepiej z mobilizowaniem do dalszej zabawy, niż w Two Point Hospital. W każdym scenariuszu pojawiają się nowe wyzwania, którym musimy stawić czoła. Nie są to specjalnie wymagające zadania, ale z czasem poziom trudności powoli rośnie. Z pierwszymi zadaniami poradzi sobie byle laik, ale po kilku, maksymalnie kilkunastu godzinach zaczynają się schody. 

Nie chcę powiedzieć, że Two Point Campus to gra, która zupełnie się nie nudzi. Powtarzalność w końcu się pojawia i doskwiera coraz bardziej. Two Point Studios jeszcze nie rozwiązało do końca tego problemu. Może w kolejnej grze się to uda?

Jednak pomimo powtarzalności Two Point Campus to strategia warta uwagi. Szczególnie w obecnej sytuacji, w której prawie nikt już takich gier nie robi. A miłośników tej formy spędzania czasu przed komputerem jest wciąż chyba całkiem sporo. Ja się do nich z pewnością zaliczam. Stając na czele miasteczka studenckiego, bawiłem się przednio.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy