To najnowsze dzieło studia Jujubee z Katowic, w którym naszym celem jest zostać superpremierem na Ziemi, a następnie… przywódcą na innych planetach Układu Słonecznego. Twórcy postanowili, że polityka XXI wieku to za mało. Pozwolili nam decydować o losach dowolnego państwa, rządzić na Ziemi, a z czasem wysłać swoją flagę także na Wenus, Marsa czy Srebrny Glob. Ambicja gigantyczna, ale niestety efekt mizerny.
Polityka, gospodarka… i baza na Księżycu
Trzecia odsłona Realpolitiks zachęca do eksperymentów. W nowej grze dowolnie kształtujemy systemy rządów, tworzymy własny gabinet, podejmujemy decyzje militarne, ekonomiczne, dyplomatyczne, a potem jeszcze próbujemy kontrolować kapryśny parlament i trzymać w ryzach opozycję. Możliwości są imponujące, szczególnie dla fanów rozbudowanych strategii, którzy lubią dłubać w wykresach i tabelach. Z czasem, gdy już wyciśniesz z własnego kraju wszystko, co się da, pojawia się opcja podboju kosmosu. Kolonizacja planet i wyścig po międzyplanetarne surowce stają się drugim dnem tej rozgrywki.
W teorii brzmi to jak marzenie fana geopolitycznych symulatorów, ale w praktyce… no cóż, lądowanie bywa twarde.

Przeciążony interfejs, zawiłe mechaniki
Największą bolączką Realpolitiks 3: Earth and Beyond jest interfejs, który już po kwadransie potrafi wywołać irytację nawet u weterana dzieł Paradoxu. Ekrany są przeładowane, brakuje czytelnych powiązań między mechanikami, a podpowiedzi i samouczki nie tłumaczą wystarczająco, jak połączyć ze sobą liczne zależności. Gra stara się pomagać - są dymki, są wideoporadniki - ale wszystko wydaje się nieco chaotyczne i niespójne. Nawet doświadczeni gracze będą często działać po omacku, próbując zrozumieć, dlaczego jakaś decyzja przyniosła taki, a nie inny efekt.
Na domiar złego pojawiają się też problemy techniczne. Zdarzają się losowe crashe, kłopoty z zapisami stanu gry i ogólna niestabilność - a to spory problem w grze, która potrafi zająć kilkadziesiąt godzin na jeden "poważny" scenariusz.

Eksperymenty z polityką i… losowością
Mimo to, jeśli lubisz sandboksowe podejście i nie przeszkadzają ci niejasne reguły gry, Realpolitiks 3 potrafi nagrodzić wytrwałość. Losowo generowane warunki początkowe sprawiają, że każdy start to nowe wyzwanie - czasem stabilny kraj zamienia się w beczkę prochu, innym razem bezproblemowo podbijasz Marsa. Tylko czy zniesiesz frustrację, zanim odkryjesz, jak naprawdę działają niektóre mechanizmy?
Największa nowość, czyli podbój kosmosu, to oryginalny pomysł, ale w obecnym kształcie zbyt słabo zintegrowany z resztą gry. Kolonizacja planet daje nowe możliwości, lecz nie zmienia w znaczący sposób podstawowej rozgrywki. To raczej ciekawy dodatek niż pełnoprawny filar zabawy.

Ambicja kontra wykonanie
Nie da się ukryć, że Realpolitiks 3: Earth and Beyond jest tytułem pełnym pomysłów, ale totalnie nieoszlifowanym. Doceniam rozmach, cenię próbę odświeżenia gatunku i wrzucenie gracza w sam środek współczesnych - a nawet przyszłych - problemów politycznych. Ale zbyt skomplikowany interfejs, niewystarczające wyjaśnienia i rozczarowujące błędy sprawiają, że to propozycja tylko dla najbardziej wytrwałych.
- ambitny pomysł z kolonizacją kosmosu
- duża swoboda w kształtowaniu polityki państwa
- duża różnorodność scenariuszy
- przeładowany, nieczytelny interfejs
- niedopracowane samouczki i wyjaśnienia
- spore problemy techniczne (crashe, zapisy)
- losowość, która bywa frustrująca
- słaba integracja kosmicznej fazy z resztą gry