Spis treści:
- Piaskownica do zniszczenia
- Żadnych tam parkourów
- Chwytaj za broń… którą chcesz!
- Grania a grania
- Wojenny spektakl
- Parę rysek na karabinie
- Battlefield 6 - werdykt
- Dla kogo jest Battlefield 6?
- Dla kogo nie jest Battlefield 6?
W skrócie
- Battlefield 6 powraca do klasycznych korzeni serii, oferując ogromne, destrukcyjne mapy i sprawdzony system czterech klas.
- Kampania single player jest jedynie dodatkiem do intensywnego trybu multiplayer, który stanowi serce gry.
- Tytuł zachwyca oprawą audiowizualną, choć nie jest wolny od drobnych problemów technicznych.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Zacznijmy od tego, co dla wielu będzie miało drugorzędne znaczenie - od kampanii single player (choć i tak brawa za to, że w ogóle jest). Wcielamy się w niej w członków elitarnej jednostki Sztylet 13, walczącej z prywatną armią Pax Armata. Brzmi znajomo? No właśnie. Niestety, szybko okazuje się, że to w większości teatr jednego, oskryptowanego aktu. Misje prowadzą nas za rękę, a sztuczna inteligencja sojuszników zdaje się mieć wieczny urlop.
Są momenty, które ratują tę przygodę. Czasem dostajemy trochę więcej swobody, której przez większość czasu tak bardzo brakuje. Myślimy sobie wtedy: kurczę, to w całości mogłoby tak wyglądać... Szkoda jednak, że takie chwile to tylko wyjątki. Ostatecznie kampanię można potraktować jako solidny, kilkugodzinny prolog do aktu głównego. Można ją przejść, ale to nie dla niej kupuje się tę grę.
Piaskownica do zniszczenia
Przejdźmy do serca, które pompuje adrenalinę w cały ten organizm - do trybu wieloosobowego. Gdy wkraczamy na pole bitwy, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Budynki walą się w pył pod naporem ostrzału, ściany pękają, odsłaniając nowe linie widzenia, a krajobraz zmienia się nie do poznania po kilku minutach intensywnej wymiany ognia. Czysty chaos… i czysta frajda!
Fundamentem tej wojennej piaskownicy jest powrót do klasycznego systemu czterech klas. Mamy więc Szturmowca (uniwersalnego żołnierza linii frontu), Inżyniera (specjalistę od pojazdów), żołnierza Wsparcia (dostarczającego amunicję) oraz Zwiadowcę (eksperta od rekonesansu). Każdy ma tu swoje miejsce. I chwała DICE za to, że nie kombinowało za dużo. Ta współpraca po prostu działa.

Żadnych tam parkourów
System poruszania się w Battlefield 6 nie wprowadza rewolucji, ale solidnie rozwija to, co już działało w poprzednich odsłonach. Postać porusza się płynnie, reakcje na komendy są natychmiastowe, a strzelanie ma odpowiedni ciężar i rytm. W walce kluczowe znaczenie ma umiejętne wykorzystywanie osłon, dymu i pozycji względem drużyny. Rzucenie granatu dymnego, by osłonić reanimację lub zająć punkt, potrafi całkowicie zmienić przebieg starcia.
To właśnie takie mikrodecyzje budują napięcie i dają poczucie, że naprawdę uczestniczymy w chaotycznej, ale kontrolowanej bitwie. Battlefield 6 nie dorzuca żadnych efektownych manewrów parkourowych, lecz dopracowuje to, co w serii zawsze było jej fundamentem: pewność ruchu i precyzję w ogniu walki.

Chwytaj za broń… którą chcesz!
Otwarty system broni budził obawy o tożsamość klas. Czy słusznie? I tak, i nie. Zaletą tego rozwiązania jest to, że w dużym stopniu zwiększa elastyczność. Dostęp do wszystkich broni dla każdego pozwala poeksperymentować z ekwipunkiem i dostosować go do dynamicznie zmieniającej się sytuacji na froncie. Wadą natomiast okazuje się to, czego można było się spodziewać - pewne rozmycie unikalności poszczególnych klas. Tego nie dało się uniknąć.
Natomiast za bezdyskusyjnie mocną stronę Battlefielda 6 uważam system progresji. Gra w inteligentny sposób nagradza nie tylko za eliminacje, ale za całe spektrum działań zespołowych - od reanimacji po przejmowanie celów. Dzięki temu każda rola w drużynie ma znaczenie, a współpraca jest ceniona wyżej niż indywidualne popisy. To sprawia, że nawet przegrany mecz daje poczucie postępu i motywuje do dalszej gry.

Grania a grania
Battlefield 6 wystartował z dziewięcioma starannie zaprojektowanymi mapami, rozmieszczonymi w różnych zakątkach świata. W Empire State toczymy zacięte walki w samym sercu Brooklynu. Siege of Cairo przenosi nas do gęsto zabudowanej egipskiej stolicy. Iberian Offensive rozgrywa się na skalistych, stromych zboczach Gibraltaru. Z kolei dla miłośników zwartych starć przygotowano Saints Quarter, wąskie uliczki pełne zakamarków i punktów flankowania. Natomiast Arctic Line pozwala poczuć surowość północnych pustkowi, skutych lodem i smaganych burzami śnieżnymi. Każda mapa ma swoje tempo, własny klimat i wyraźnie inny sposób gry.
Co kluczowe, i co może zaskoczyć weteranów, to świadoma decyzja twórców o zmniejszeniu maksymalnej liczby graczy do 64. W praktyce okazuje się to strzałem w dziesiątkę - mapy zaprojektowano ciaśniej, starcia są bardziej intensywne, a frustrujące momenty samotnego biegania przez pusty teren zredukowano do minimum.
Jeśli zaś chodzi o tryby gry, to również dostaliśmy solidny pakiet, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Na czele stoi oczywiście wielkoskalowy Podbój oraz jego bardziej liniowy kuzyn, Przełamanie, w którym walka toczy się o każdy metr ziemi. Weteranów ucieszy powrót Szturmu, a miłośnicy szybkiej akcji odnajdą się w Dominacji czy Królu Wzgórza. Całość uzupełniają dynamiczna Eskalacja oraz klasyczny Drużynowy Deathmatch. Krótko mówiąc: jest w co grać przez długie miesiące.

Wojenny spektakl
A jak to wszystko wygląda i brzmi? Cóż, jednym słowem: obłędnie. Oprawa wizualna to absolutnie najwyższa półka. Gra światłem, gęste cząsteczki pyłu unoszące się po eksplozji i dynamiczne cienie budują obraz tak sugestywny, że czasem łapiemy się na podziwianiu widoków i zapominamy o lecących w naszą stronę kulach.
Twórcy świadomie zrezygnowali z ray tracingu, chcąc skoncentrować się na jak najwyższej wydajności. Czy to problem? Według mnie żaden. To, że śledzenia promieni nie ma, trudno w ogóle zauważyć. W całym bitewnym zamieszaniu nie byłoby nawet kiedy się mu przyjrzeć i docenić.
Dźwięk w Battlefieldzie 6 to po prostu poezja chaosu. Ryk silników odrzutowych, świst kul przelatujących tuż obok głowy, głuche dudnienie dalekich wybuchów i krzyki towarzyszy broni - wszystko to potęguje immersję do granic możliwości.

Parę rysek na karabinie
Widać, że DICE wyciągnęło wnioski z przeszłości. Battlefield 6 nie jest idealny, ale działa zaskakująco dobrze, jak na produkcję o tak ogromnej skali. Nie ma tu spektakularnych bugów, które wywracałyby rozgrywkę do góry nogami, choć drobne potknięcia wciąż się zdarzają. Czasem rejestracja trafień potrafi się pogubić, zdarzają się też pojedyncze spadki płynności, zwłaszcza przy największym natężeniu ognia. Animacje postaci nie zawsze trzymają równy poziom, a interfejs momentami wymaga niepotrzebnych kliknięć, tak jakby ktoś go projektował z myślą o myszce, a nie o padzie.
Jednak można spodziewać się licznych zmian w aktualizacjach, które zaczną pojawiać się zaraz po premierze. Być może wszystkie rzeczy, o których wspomniałem powyżej, staną się lada dzień niebyłe.

Battlefield 6 - werdykt
Battlefield 6 to czysta esencja wojny totalnej i najlepsza odsłona serii od lat. Gra w mistrzowski sposób łączy klasyczny system klas z destrukcją otoczenia, dynamiczną walką oraz fenomenalną oprawą. Nie zdziwcie się, jeśli po paru godzinach zaczniecie czuć uzależnienie. A co z kampanią single player? Chyba nigdy nie kupowałeś Battlefielda dla singla, prawda? No właśnie. Tego też nie kupisz dla singla. Za to za multi warto zapłacić nawet pełną cenę.

Dla kogo jest Battlefield 6?
To gra dla weteranów serii oraz wszystkich fanów taktycznych strzelanin, którzy tęsknili za wielkoskalową wojną. To tytuł dla graczy, którzy cenią sobie rozgrywkę drużynową i chcą poczuć się jak trybik w ogromnej, wojennej maszynie. Jeśli uwielbiasz epickie, filmowe momenty i adrenalinę płynącą ze skoordynowanych akcji, będziesz zachwycony.
Dla kogo nie jest Battlefield 6?
Gracze szukający przede wszystkim dopracowanej, głębokiej kampanii fabularnej mogą poczuć się zawiedzeni. Ponadto, jeśli nie lubisz chaosu wielkich bitew i preferujesz mniejsze, bardziej przewidywalne areny, Battlefield 6 może cię przytłoczyć.
- niesamowita atmosfera totalnej wojny
- płynne, precyzyjne strzelanie i świetne tempo rozgrywki
- satysfakcjonujący powrót do systemu czterech klas
- przemyślany system progresji
- bogata zawartość trybów i map na premierę
- spektakularna oprawa audiowizualna
- stabilne działanie i dobra optymalizacja już na starcie
- płytka i oskryptowana kampania fabularna
- ryzyko rozmycia klas przez otwarty system broni
- szereg błędów technicznych
- brak ray tracingu (dla technologicznych purystów)











