Assassin's Creed: Unity - rewolucja francuska oczami zawodowego zabójcy

​Assassin's Creed to jedna z naszych ulubionych serii. Tym bardziej nam żal, że najnowszą z nich - Unity - należy zaliczyć do największych wpadek Ubisoftu.

Po amerykańskiej eskapadzie (Assassin's Creed III z wojną secesyjną w tle i karaibskiej przygodzie w Assassin's Creed: Black Flag) przychodzi nam w Assassin's Creed: Unity powrócić do Europy. Tym razem miejscem akcji jest Paryż z roku 1798, a więc z okresu rewolucji francuskiej. To ponure czasy, w których całe tłumy (które przeniesiono do gry, ale o tym za chwilę) żyły w ubóstwie, ulice były pełne brudu i błota, a budowle - uszkodzeń różnej maści. Głównym bohaterem w Assassin's Creed: Unity mianowano Arno Victora Doriana, młodzieńca będącego synem jednego z asasynów, który, chcąc odkupić swoje winy, przyłącza się do paryskiego bractwa asasynów i zostaje wplątany w toczącą się na tutejszych ulicach wojnę. Jego głównym celem są templariusze, ale w grze znalazło się także, rzecz jasna, miejsce na wątki poboczne, w tym także miłosny. Jednak na tym streszczenie fabuły zakończmy, ponieważ już na początku Assassin's Creed: Unity sporo się dzieje i nie chcemy wam zdradzić zbyt wiele.

Reklama

Jedna z największych zmian w Assassin's Creed: Unity miała dotyczyć oprawy wizualnej oraz wielkości świata gry. Paryż miał być zdecydowanie największym miastem spośród dotychczas w serii zwiedzonych, odtworzone na jego terenie budowle miały zostać przedstawione w niespotykanej dotąd skali, a na jego ulicach mieliśmy zobaczyć żyjący tłum, jakiego jeszcze nie było w żadnej innej grze. W tym względzie Ubisoft nic a nic nie skłamał. Paryż w Assassin's Creed: Unity wygląda po prostu niesamowicie i z całą pewnością można stwierdzić, że czegoś takiego jeszcze nie było. Oberwali posiadacze starych konsol, bo żeby stworzyć coś tak pięknego, twórcy musieli zrezygnować z old-genowego wydania, ale cóż... było warto. Assassin's Creed: Unity to gra piękna, w którą można by grać tylko po to, aby zwiedzać przepiękny Paryż, podziwiać widoki, napawać się żyjącym tłumem (ludzi na ulicach rzeczywiście są setki, a czasem tysiące!), śledzić wyglądające czasem jak film cutscenki oraz oglądać budowle - tak z zewnątrz, jak i od środka. Tak, w grze do sporej części wnętrz można śmiało wchodzić i zachwycać się ich projektami. Brawo, Ubisoft.

Jednak - jak wiadomo - oprawa nie czyni gry wspaniałą, a takiego Assassin's Creeda właśnie oczekiwaliśmy. Jak tym razem wygląda rozgrywka? Należy napisać wprost - bardzo podobnie do tej z ostatnich części. Oczywiście poruszanie się po Paryżu wygląda nieco inaczej, bo i skala jest inna (miasto jest większe, a budowle wyższe), ale z grubsza mamy do czynienia z grą, którą już doskonale znamy. Skupiamy się w niej na eksploracji miasta, wykonywaniu questów, skradaniu, wspinaniu się na budynki, walce z przeciwnikami czy rozbudowywaniu naszej dziupli (tym razem urządzamy ją we wnętrzu francuskiej kawiarni). Wszystko po staremu.

Cała rozgrywka dzieli się na misje fabularne, których ukończenie zajmuje trochę ponad dziesięć godzin, a także na mnóstwo zadań pobocznych, na których wykonanie możecie potrzebować kilka razy tyle czasu. Mapa Paryża jest po prostu upstrzona maleńkimi znaczkami, mówiącymi o tym, że w tym i w tym miejscu można zaangażować się w jakąś dodatkową działalność albo znaleźć coś wartościowego. Jednak w tym miejscu dochodzimy do jednej z dużych bolączek Assassin's Creed: Unity.

Cóż bowiem z tego, że na mapie znajduje się całe mrowie dodatkowych treści, które wydłużają rozgrywkę kilkakrotnie, skoro tylko część z nich jest dostępna? Za część trzeba zapłacić (Ubisoft powrócił w Assassin's Creed: Unity - o zgrozo - z mikrotransakcjami), część wymaga skorzystania z dodatkowej aplikacji na smartfony i tablety, część jest w ogóle niedostępna ("coming soon"), a część wymaga rozegrania partii z innym graczem przez sieć, podczas gdy gra... nie może nawiązać połączenia z serwerem. Z tym ostatnim problemem zetknęliśmy się wprawdzie, testując grę na dwa czy trzy dni po premierze, a teraz jest ona regularnie przez Ubisoft łatana, ale: po pierwsze - coś takiego nie powinno się w ogóle zdarzyć w przypadku takiej produkcji; a po drugie - to tylko jeden z problemów. Według nas, Francuzi przesadzili z eksperymentami i wręcz zadręczają gracza, który ma ochotę spędzić z grą godzinę przed komputerem, bawiąc się samotnie, w spokoju, nie będąc przymuszanym do niczego.

Assassin's Creed: Unity jest także grą bogatą w błędy. Nie chodzi tylko o wspomniane braki treści (na przykład skrzynie bez zawartości), ale także o błędy techniczne. Oczywiście rozumiemy, że taka grafika, jaką przygotował Ubisoft, musi być wymagająca i pożerać dużo zasobów, ale nie do końca byliśmy w stanie zrozumieć spadki płynności w pewnych momentach. Czasem gra wręcz "przywieszała się" na krótką chwilę, czego nie potrafiliśmy logicznie wytłumaczyć. Poza tym autorzy nie uniknęli drobnych niedoróbek oraz glitchy (w sieci możecie znaleźć całą masę zabawnych screenów - nam też niestety zdarzyło się zobaczyć kilka podobnych widoków).

Zabawnie prezentują się też takie elementy, jak wspinaczka po wysokich budynkach. Autorzy zaprojektowali naprawdę ogromne konstrukcje (Katedra Notre Dame jest po prostu potężna!), ale punkty, których złapać się może bohater podczas wspinania się, zostały rozmieszczone jakby w proporcjonalnych odległościach w stosunku do dotychczasowych. Sprawia to, że wspinający się Arno porusza się, nie przymierzając, jak małpa, wykonując ogromne skoki bez trudu, prawie bez odbijania się. Jest to jeszcze śmieszniejsze, gdy ubierze wielką zbroję.

Pomijając błędy, Assassin's Creed: Unity nie jest grą, którą pokonuje się z zapartym tchem. Uczucia, które towarzyszą nam podczas pierwszych chwil - zwłaszcza, gdy oglądamy przecudny Paryż - w pewnym momencie znikają. Przyzwyczajamy się do pięknego, ogromnego miasta, którego niektóre dzielnice zaczynają nas wręcz nużyć. Podobnie jak wykonywanie kolejnych zadań, które zostały co prawda w większości zaprojektowane bardzo dobrze, ale które nie stawiają przed nami żadnego nowego wyzwania. Wszystko to przerabialiśmy już tyle razy. Ponadto fabuła, która miewa swoje lepsze momenty, miewa także przestoje, jest przewidywalna i niezbyt motywuje nas do tego, aby pokonywać kolejne misje. Jeśli to robimy, to tylko dlatego, że w Assassin's Creed: Unity w dalszym ciągu "po prostu fajnie się gra", albo po to, aby pozwiedzać kolejne świetnie zaprojektowane lokacje.

Assassin's Creed: Unity to w dalszym ciągu bardzo dobra gra, ale nie tak dobra, jak chociażby Assassin's Creed: Black Flag, i nie tak dobra, jak się spodziewaliśmy. Ubisoft dokonał rewolucji graficznej, ale w rozgrywce nie dodał niczego szczególnie dobrego, a tylko dodał elementy irytujące (mikrotransakcje, konieczność korzystania z aplikacji mobilnej, narzucanie rozgrywki kooperacyjnej i łączenia się z serwerami, które mają problemy z działaniem, skrzynie pozbawione zawartości...). Wygląda to tak, jakby za bardzo skupiono się na szacie, a za mało na wnętrzu, chcąc jednocześnie zarobić jeszcze więcej za sprawą mikropłatności. No cóż, każdemu może się zdarzyć wpadka. Mamy nadzieję, że to ostatnia w wykonaniu Ubisoftu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy