Przez wiele miesięcy Starfield sygnowany był na grę, która ma szansę wnieść rewolucję w branży. Gracze mieli otrzymać możliwość eksploracji ponad tysiąca planet, a sam świat zaprojektowany w tym kosmicznym IP od Bethesdy Softworks miał pozwolić nawet na nie dziesiątki, a setki godzin zabawy.
Podczas konferencji CCXP w Brazylii udział brał sam szef Xboxa, Phil Spencer, który nie omieszkał pochwalić się nowym wynikiem grywalności Starfielda. Okazuje się, że w tegoroczny hit Bethesdy zagrało ponad 12 milionów osób. Dodajmy, że premiera tej produkcji miała miejsce dokładnie 6 września tego roku.
Od premiery Starfield ma już ponad 12 milionów graczy i nadal znajduje się na liście dziesięciu najczęściej ogrywanych gier naszych studiów, więc dziękujemy wszystkim za wsparcie dla Starfielda i sprawienie, że stał się on olbrzymim hitem
Przedstawiciel Microsoftu dodał, że jest już po słowie z reżyserem gry, Toddem Howardem. W przyszłości zadebiutuje spory dodatek do produkcji, wnoszący narzędzia modderskie, które mocno podniosą regrywalność tytułu i znacznie odświeżą jego gameplay - przynajmniej w samym założeniu.
W istocie Starfield zdążył już wypaść z pierwszej 50. najchętniej ogrywanych produkcji na platformie Steam, a obecna popularność gry daleka jest od tej rekordowej (330 tys. jednocześnie zalogowanych w momencie szczytowym).
Sukces, ale czy olbrzymi?
Zastanawiamy się też nad tym, czy w przypadku tak potężnie promowanej gry, możemy mówić o jakimś gargantuicznym sukcesie. Według danych z połowy września usługa Xbox Game Pass, do której podczas swojej premiery trafił Starfield, posiadała ponad 30 milionów aktywnych subskrybentów.
W Starfielda zagrało już łącznie ponad 12 milionów graczy (Xbox i PC), co oznacza, że istnieje wiele milionów abonentów, którym jednak nie chciało się wypróbować za darmo kosmicznego hitu od Bethesdy Softworks. Co jednak w przypadku, gdyby Starfield nie trafił do XGP? Jaki poziom popularności mógłby wówczas odnotować?