Wings of Honour: Battles of the Red Baron

Producent: CITY Interactive
Wydawca: dtp AG / Anaconda
Dystrybutor PL: CITY Interactive
Rodzaj gry: strzelanina / zręcznościowa
Data wydania: 1 czerwca 2006
Wymagania sprzętowe: Pentium III 1 GHz, 256 MB RAM, karta graficzna z 128 MB RAM zgodna z DirectX 9.0, WindowsXP, 700 MB wolnego miejsca na dysku twardym
Cena detaliczna: 9,99 PLN
Ocena: 6.5/10

Prosta, przyjemna i praktycznie za grosze - tak najkrócej można opisać najnowsze dzieło CITY Interactive. Interesujesz się lotnictwem, lubisz historię o dzielnych pilotach, a może po prostu masz chwilę czasu i chciałbyś zagrać w niezobowiązujący tytuł? Zapraszam do kokpitu...

As przestworzy

Historia zawsze chowała gdzieś w zanadrzu kolejną opowiastkę o bohaterskich czynach jednego człowieka. To właśnie takie nowele najbardziej przyciągały słuchaczy, czyniąc banalne w chwili swoich narodzin wydarzenia, pięknymi i pełnymi przejmujących ideałów. Nie inaczej jest z wczesnymi latami XX wieku, które charakteryzowały się przede wszystkim przejmującymi czynami wielkich asów przestworzy. Silnik od motoru, skrzydła z prześcieradła, kadłub z drewna - to na takiej "machinie" Red Baron zdobył miano jednego z największych i najbardziej skutecznych pilotów w historii. Teraz naszedł czas, abyś Ty sam zmierzył się z tą legendą i wcielił się w rolę pilota jednego z pierwszych mechanicznych ptaków walczących na niebie w czasie I wojny światowej...

Czerwony diabeł

W grze mamy możliwość wyboru, do której strony konfliktu chcemy dołączyć. Alianci czy Niemcy? Kogo wybrać, kto jest lepszy i jakie w związku z tym czekają przed nami wyzwania? Nie oszukujmy się - "Wings of Honour: Battles of Red Baron" to produkcja, która, kosztując 10 złotych, nie ma aspiracji na dzieło przełomowe lub chociaż bardzo dobre. Pomiędzy przeciwnikami nie ma zbyt wiele różnić, może poza kosmetycznymi, a same misje to jedynie lustrzane odbicie przeciwnej kampanii. Przykład? Jako Alianci obroń most lub jako Niemcy zniszcz go. Zestrzel Zeppelina lub zbombarduj nim miasto. Jak więc sami widzicie, banalnie prosto i przewidywalnie. To trochę smutne, chociażby z tego względu, że kończąc jedną kampanię, doskonale będziesz wiedział, co czeka Cię w następnej. Żadnych tajemnic, szkoda.

Same zaś zadania to bułka z masłem dla każdego gracza mającego już doświadczenie w tego typu grach. Ba, założę się, że większość "żółtodziobów" szybko odnajdzie się w prostej i czytelnej rozgrywce gry "Wings of Honour: Battles of the Red Baron". Nabieramy prędkości, podrywamy myszką samolot i już opuszczamy lotnisko. Dzięki kompasowi w rogu ekranu dokładnie mamy zaznaczony cel misji i kierunek, w jakim mamy się udać, aby ją zakończyć. Kiedy wpadamy na wrogie terytorium do wyboru mamy tylko trzy rodzaje celu. Wrogie samoloty, budynki przeciwnika oraz domy cywilów. Następnie namierzamy cel, siadamy mu na ogonie i prujemy do niego "ile fabryka dała". Oczywiście w międzyczasie nie zapominamy o zrzuceniu kilku bombek, oszczędzeniu niewinnych ludzi i misja dobiega końca. Bez rewelacji i polotu, a można było przecież coś ciekawszego i bardziej zróżnicowanego wymyślić...

Pytasz o przeciwników? Zgraja amatorów. Nawet Red Baron nie stanowi jakiegoś większego wyzwania. Strzelają niecelnie, stosują słabe taktyki i praktycznie w ogóle nie popisują się powietrznymi akrobacjami. Może boją się, że cała ta niepewna konstrukcja w końcu ulegnie siłom fizyki i rozpadnie się w drobny mak? Całkiem możliwe... Na szczęście oponenci nadrabiają ilością, czyniąc niebo o wiele bardziej ruchliwym oraz pełnym ognistych kul...

Samo sterowanie samolotem to na pewno kpina z prawdziwej awioniki. Ewolucje niemożliwe w normalnych warunkach, dziecinne wręcz sterowanie, które polega wyłącznie na ogniu ciągłym - dzięki nieskończonej ilości amunicji - oraz namierzaniu kolejnych przeciwników. Żadnej finezji i realizmu. Nie jest dobrze, bo choć nie wymagam od razu wielkiej symulacji, choć trochę podstawowych zasad by się przydało. Zwłaszcza, że gra nie jest podobno skierowana do najmłodszych odbiorców...

Szata graficzna to zdecydowany atut najnowszej produkcji City Interactive: szczegółowa, pełna detali i graficznych smaczków. Tam gdzieś pasie się krówka, tu przelatujemy nad linią frontu, gdzie właśnie artyleria "sypie" do nadciągającej piechoty, tu znowu płynie rzeczka, mijamy szczegółowe lasy - najzwyczajniej w świecie jest na czym oko zawiesić. Nie inaczej jest z modelami samolotów, których jest 24. Nie różnią się osiągnięciami, ale dzięki pieczołowicie przygotowanej grafice, każdego z nich bez problemu rozróżniamy w powietrznej batalii.

Mamo, mamo kup mi samolot!

Ten tytuł nie poraża. Nie przyśpiesza nam ciśnienia i nie czyni z nas znawców ówczesnego lotnictwa. Nie mówi wiele o historii i na pewno nie posiada zbyt wielu interesujących zalet. Na szczęście dzięki szalenie niskiej cenie, ładnej grafice i prostej rozgrywce jest na pewno grą dobrą, wartą choć krótkiego zainteresowania w celu odreagowania np. po ciężkim dniu w pracy...

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: strzelanina | dystrybutor | wydawca | baron | city
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama