Warhammer 40 000: Dawn of War

Producent: Relic Entertainment
Wydawca: THQ
Dystrybutor PL: CD Projekt
Gatunek: RTS
Data wydania PL: 27 październik 2005
Wymagania sprzętowe: Procesor Pentium III 1 GHz (lub kompatybilny), 128 MB RAM, 32 MB karta graficzna zgodna z DirectX9.0b, Windows 98/Me/2000/XP
Cena detaliczna: 39,90 PLN
Ocena: 9/10

Warhammer 40 000 nie jest wcale wymysłem firmy sygnowanej znakiem Relic Entertainment. Najważniejszy człon tytułu gry pochodzi od pewnego systemu zabawy bitewnej, która to powstała na długo przed ekspansją wszelkiej maści gier komputerowych. Po dziś dzień organizowane są liczne konwenty, na których można wziąć udział w turniejach poświęconych właśnie temu systemowi i toczyć walki z żywym przeciwnikiem za pomocą odpowiednich figurek. Osobiście mam sporo doświadczenia z innym systemem, ale o bardzo podobnej nazwie, a mianowicie Warhammer: Fantasy Role Play Game. Co prawda zasady i otoczka pomiędzy nimi są inne, ale można by znaleźć też kilka pokrewieństw. W każdym razie dążę do tego, że jeżeli ktoś z Was przynajmniej raz spróbował wgłębić się w tajniki tych czy innych systemów bitewnych - zapewne nie uważa poświęcony na to czasu za stracony. Zatem idąc za przykładem - zachęcam zagłębić się w komputerowy odpowiednik "Warhamca 40k", bowiem chwile spędzone nad nim nie będą zmarnotrawione.

Na samym początku recenzji napomknąłem o firmie Relic Entertainment. W tym miejscu wypadałoby napisać na jej temat kilka słów więcej, bowiem firma ta nie jest wcale anonimowa w światku gier komputerowych. Jej sztandarowym produktem jest gra o tytule "Homeworld". To dosyć słynny RTS w kosmicznych klimatach, który zebrał w prasie wiele dobrych ocen. To spostrzeżenie dało mi do myślenia, że po "Dawn of War" nie można spodziewać się byle tandety.

W grze zetkniemy się z czterema rasami: Kosmicznych Marines, Kosmicznych Marines Chaosu, Eldarów oraz Orków. Sprawa przedstawia się o tyle klarownie, że nie doświadczymy tutaj żadnych zawirowań dyplomatycznych, ponieważ każdy walczy praktycznie sam o swoje przetrwanie. Znacząco ubolewam zaś nad tym, iż w kampanii przyjdzie nam pokierować losami jedynie Kosmicznych Marines. Pewnie stąd bierze się znikoma ilość 11 misji na całą grę. Nie da się ukryć, że nie jest to imponująca liczba, jednak nie ma obaw co do tego, iż można ten produkt ukończyć w zaledwie kilka godzin.

Na sam przód spore wrażenie robi odwzorowanie jednostek. Dokładność ich kopii względem figurek możemy zobaczyć w menu wybierając opcję Malarza Armii, która umożliwia zmianę kolorystyki, herbu czy godła poszczególnych jednostek. Przyznać trzeba, iż jest to swoisty przedsmak przed głównym daniem, ale pominąć nie mogę równie świetnie przygotowanego intra. W krótkim czasie owe intro ukazuje nam w zasadzie całą kwintesencję gry oraz w bardzo uproszczony sposób namiastkę zasad jakimi rządzi się ten produkt.

Wracając na moment do misji to wyjaśnić trzeba, że są nader różnorodne. Tym niemniej brakuje im nieco elementów taktyki albo przynajmniej sytuacji wymagających zastosowania odpowiednich strategii. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy odpowiednio rozlokowali oddziały i zaplanowali wcześniej atak - tylko jakiż w tym sens, skoro najlepszym rozwiązaniem jest przejście wzdłuż mapy jak burza uzupełniając tu i ówdzie braki w ludziach. Zatem jak widać - kombinować nie ma po co, tylko należy wyjść z założenia, że cel najlepiej osiągać prostymi środkami. Pomimo tego - historia zawarta w tych 11 misjach jest wciągająca i przemyślanie zrealizowana. W dodatku każda misja poprzedzona jest fantastycznymi cut-scenkami, które dodają całości niebywałego smaczku. Wobec tego człowiek nawet nie zwraca uwagi na liniowość misji, tylko gra dla samej przyjemności.

Sam schemat gry jest bardzo prosty. Otóż na każdej mapie rozsiane są punkty strategiczne, które w pierwszej kolejności trzeba przejmować. Pozwolą nam one na budowanie kolejnych budynków, prowadzenie zwiększonej produkcji minerałów i wielu innych rzeczy. Także im więcej ich posiądziemy - tym lepiej. Co do samych jednostek biorących udział w bitwach - mamy ich tutaj całkiem sporo. Oprócz pieszych wojowników nie zabraknie pojazdów zmechanizowanych (brakuje jeno latawców). Akurat rasa, którą przyjdzie nam kierować w kampanii dla pojedynczego gracza, posiada drogie jednostki, ale za to piekielnie silne i wytrzymałe. Sposób ich produkcji nie polega na tym, że musimy zebrać szereg różnych surowców. Wystarczy tylko Rekwizycja oraz energia, bowiem te dwa elementy są budulcem nowych jednostek oraz budynków. Poziom Rekwizycji wzrasta wraz z zajmowaniem kolejnych punktów strategicznych, natomiast energia poprzez budowanie generatorów energii. Gdy mamy odpowiednią ilość zasobów tychże - możemy przywołać kolejne jednostki, które nie są produkowane w bazie, ale jakby były transportowane na miejsce z innej galaktyki. Pomysł ten jest o tyle ciekawy, że gdy w jakimś oddziale zginie nam człowiek to nic nie stoi na przeszkodzie, aby na jego miejsce szybko przywołać kolejnego. I co ciekawe - takie manewry są dozwolone nawet podczas walki. Natomiast gdy chcemy dany oddział urozmaicić pod względem arsenału, to wybierając odpowiednie ulepszenie - nie przypada ono na cały oddział, tylko na poszczególnego członka grupy. To jednak nie wszystko. W "Dawn of War" nie produkujemy pojedynczych wojowników, tylko od razu kilkuosobową grupę, którą możemy wyposażyć w sierżanta podnoszącego morale, a nawet herosa. Herosi mają to do siebie, że posiadają wielką moc pozwalającą im nawet w pojedynkę rozwalić kilka wrogich oddziałów. W dodatku ich obecność bardzo pozytywnie wpływa na poczynania pozostałych.

Wspomniane morale pełni bardzo istotną funkcję. W przypadku, gdy nasze oddziały posiadają swoich dowódców lub herosa - wrogom trudno będzie o złamanie naszego bojowego charakteru. Gdy to jednak nastąpi, trzeba liczyć się ze sporymi stratami, gdyż wojska ulegną rozproszeniu i nawet za grosz nie skupią się na walce. Interfejs jest przyjazny i łatwy w użytkowaniu. Autorzy zadbali także o skróty klawiszowe, których przyswojenie sobie pozwoli na przeprowadzania bardziej kombinacyjnych akcji.

Oprawa graficzna została przygotowana z dużą pieczołowitością, dzięki czemu emanuje szczegółami i utrzymaniem swoistego klimatu. Wspomniałem co prawda o realizmie jednostek, a dodać do tego trzeba także miłe dla oka efekty eksplozji czy oddawanego ognia z potężnych dział. Dźwięki oraz muzyka nie robią może tak dobrego wrażenia jak oprawa graficzna, ale zapewniam, że nic im nie brakuje. Muzyka, co najważniejsze, utrzymana została w klimacie gry, natomiast dźwięki zostały dobrane odpowiednio. Prawdę powiedziawszy nie wyobrażam sobie teraz innych podkładów głosowych pod postacie występujące w grze, co świadczy o wysokim kunszcie lektorów.

O dziwo nie było mi dane jeszcze wspomnieć o trybie multiplayer. Tak po prawdzie - dopiero w rozgrywce sieciowej zaczyna się prawdziwa zabawa. Grając z żywym przeciwnikiem "Dawn of War" zapewnia dużo, dużo więcej zabawy. Wtedy możemy skupić się na taktyce, gracz bardziej liczy się z dysponowaniem surowców i co najważniejsze - tryb wieloosobowy zapewnia zabawę na długie godziny. W Polsce wydaniem "Warhammer.40000: Dawn of War" zajęła się firma CD Projekt, która przygotowała nam wersję kinową. Było to niewątpliwie dobre posunięcie, natomiast w języku pisanym błędów nie zauważyłem, wobec czego polskiemu dystrybutorowi należą się brawa.

Na zakończenie podsumuję ten produkt jako pozycję wartą zakupu. Jeżeli posiadacie stały dostęp do sieci - nad kupnem nawet bym się nie zastanawiał, w innym wypadku - należy rozważyć pewne kwestie. Brak Internetu nie pozbawia nas całkowicie czerpania rozkoszy z zabawy wieloosobowej, ponieważ zawsze pozostaje LAN. Tak czy owak nie zmienia to stanu rzeczy, że produkt ten jest wysokiej jakości...

Janek

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zabawy | marines | dystrybutor | wydawca | dawn
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy