War on Terror

Producent: Digital Reality
Wydawca: Monte Cristo
Dystrybutor PL: Licomp Empik Multimedia
Rodzaj gry: strategia / RTS
Data premiery: 28 kwietnia 2006
Wymagania sprzętowe: Procesor Pentium 2 GHz, 512 Ram, karta graficzna 3D z 256 MB RAM zgodna z DirectX 9.0, Windows 2000/ XP, 4 GB wolnego miejsca na dysku twardym
Cena detaliczna: 49,90 PLN
Ocena: 5/10

11 września okazał się tylko początkiem, małą iskierką w globalnej wojnie terrorystycznego chaosu. Absolutnie nikt, żaden mieszkaniec naszego globu nie może być już pewien o swoje bezpieczeństwo. Bomba umieszczona w samochodzie naszego sąsiada, w szkolonej szafce naszej pociechy - będziesz na to spokojnie patrzył i pozwolisz bezwzględnym fanatykom zniszczyć otaczający Cię świat? "War on Terror" właśnie się rozpoczęła...

Bitwa o Ziemię

"War on Terror" zabiera nas w niedaleką przyszłość, gdzie świat od dłuższego czasu ulega krwawym zamachom terrorystycznym. Gracz musi dokonać wyboru, po której stronie chce się opowiedzieć. Mamy więc grzmiące o pokój na świecie Siły Międzynarodowe, bardziej neutralne i szukające korzyści materialnych Chiny oraz sprawcę całego zamieszania, czyli grupę "Order". Każda z nich, oprócz oczywistego wyglądu jednostek, wyróżnia się poszczególnymi zadaniami, taktykami i taktycznymi założeniami. Tak przynajmniej początkowo mi się wydawało...

Wojna z terrorem...

Co w takim razie otrzymaliśmy? Na początek rozbudowa bazy - to standard w tego typu grach. W odróżnieniu jednak do konkurencji, "War on Terror" realizuje to w bardzo mizerny i banalny sposób. Wszystko bowiem składa się do oczywistego i łatwego unowocześniania dostępnych jednostek, co z czasem okazuje się niczemu nie potrzebne. Dlaczego? Wszystko bowiem uderza o misternie zbudowaną ścianę błędów i niedoróbek, których pełne garście uniemożliwiają nam jakąkolwiek zabawę...

Kiedy już wyruszymy na podbój świata, warto zaznaczyć, iż oto przemierzamy prawdziwe mapy świata. Paryż, Berlin, Pekin, piaski pustynni i stepy Afryki zostały oparte na podstawie prawdziwych siatek kartograficznych, co w gruncie rzeczy cieszy, ale bez przesady. W końcu nie o to tutaj chodzi.

Same misje to najstarszy i najbardziej znany zestaw kopiujący wszystko, co do tej pory poznaliśmy. Mamy więc całą serię mniej lub bardziej wysublimowanych misji: od "idź i zabij wszystkich" po te bardziej górnolotne typu "uratuj zakładników". Dodatkowo w czasie wykonywania zadań często aktywują się dodatkowe cele, które mają zachęcić nas do dłuższej i bardziej złożonej zabawy. W praktyce z powodu słabych wynagrodzeń i korzyści, najzwyczajniej w świecie odpuszczamy sobie wypełnianie tych ekstra questów.

Kolejną bolączką "War on Terror" jest na pewno prędkość przemieszczania się naszych jednostek. Zarówno pojazdy, jak i piechota przemierzają mapę w strasznie żółwim tempie, lecz kiedy napotkają wroga, ich reakcje nabierają nadludzkiego tępa. To naprawdę frustrujące - 15 minut szukamy wroga, po czym w przeciągu minuty kończymy całą potyczkę. Zero planowania, taktycznych zagrywek - nic. Niczym "Mortal Kombat" w strategicznych klimatach...

Sztuczna inteligencja również nie może pochwalić się czymś nadzwyczajnym. Przeciwnik rozpoczyna ognistą kanonadę, jak tylko pojawisz się w polu widzenia, nie zważając na fakt, że nadal jesteś poza zasięgiem jego kul. W sumie to dobrze, ponieważ amunicja w końcu się skończy, a Ty bez obaw możesz podejść do bezbronnego wroga...

To jednak nie koniec ciekawych patentów. Żołnierze lubią się gubić w bardziej zabudowanych terenach, często nie wykonują poleconych im rozkazów, potrafią nie zauważyć wroga, a najbardziej uwielbiają strzelać do opancerzonych jednostek. Nieważne, że ich broń jest nieskuteczna, a poleciłeś im atak na pobliską piechotę wroga. Oni i tak wiedzą lepiej, ignorując Twoje polecenia i atakują "ukochany" czołg. Miłość nie zna granic, chciałoby się rzec...

A właśnie, kwestia pojazdów. Mamy taki wóz opancerzony, który potrafi staranować ogrodzenie, mały domek, a nawet całe zastępy piechoty. Wydawać by się mogło, że rewelacja, ale Digital Reality nie było by sobą. Oto bowiem ten sam pojazd nie potrafi pokonać małej górki, zjechać z dół zbocza czy pokonać nic nie znaczący murek. Brak konsekwencji ze strony programistów, ot co.

Na koniec kwestia grafiki. Na pewno widzieliście wymagania sprzętowe? Mnie, muszę przyznać, początkowo przeraziły. Jak ta gra musi wyglądać, skoro potrzebuje tak potężnej mocy obliczeniowej? Oczywiście domyślacie się już zapewne, jak w rzeczywistości prezentuje się ten tytuł? Nie powiem, nieźle. Wszystkie modele wykonane są dokładnie, posiadają wiele szczegółów, środowisko oparte na prawdziwych mapach buduje niezły klimat, jednak brakuje tu przepychu i artystycznego zacięcia, jak miało to miejsce np. w "WarCraftcie III". Skąd w takim razie takie wymagania? Lenistwo i zaniedbanie? Nie obstawiałbym za inną możliwością...

Co za porażka...

Najnowsze "dzieło" Digital Reality to bardzo słaba i ograniczona produkcja. Mnóstwo błędów, schematyczne i mało odkrywcze misje, potworne wymagania sprzętowe i brak większej spójności - oto tytuł traktujący o przyszłości dzisiejszego terroryzmu. Ta gra miała dać nam do myślenia, zapewnić ogromne dawki radości, a przede wszystkim złożonych i wymagających misji. W zamian otrzymaliśmy tanią i bezduszną "klepaninę", w której zdrowy rozsądek i rozbudowane taktyki zostały wypchnięte przez chaotyczną i losową walkę. Gra jedna z najgorszych w swoim gatunku...

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: DIGITAL | multimedia | dystrybutor | wydawca | terror
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy