Valve nie lubi filmów na podstawie gier

Gabe Newell, współzałożyciel i dyrektor słynnego za sprawą "Half-Life" zespołu Valve Software, skrytykował Hollywood za wszelkie próby przeniesienia gier wideo na duży ekran.

W jego opinii, jeśli filmowa adaptacja największego hitu firmy kiedykolwiek ma się pojawić, to będzie musiała zasłużyć na przyzwoity scenariusz.

Newell nie chce produkcji, które swoją jakością urągają oryginałowi i powodują zawód fanów: "Myślę po prostu, że w tej chwili oni przybierają postawę, która zmierza do wyzyskania odbiorców gier, i wcale nie martwią się o to, czy te filmy będą dobre".

W odniesieniu do notorycznego reżysera Uwe'a Bolla, Newell na łamach serwisu Eurogamer zauważył, że w niemieckim prawie istnieje dziwna luka podatkowa, która pozwala inwestorom "w ogóle nie dbać o to, jak bardzo dochodowy będzie film, a wtedy masz konfrontację ludzi, którzy nie są długotrwałymi udziałowcami, a myślą sobie: 'jakie będzie pięć następnych filmów, w które uda mi się wkręcić, zanim niemiecki rząd pozbędzie się tej luki prawnej?'. I właśnie z 95% filmów opartych na grach powstaje z takich powodów".

Newell potwierdził plotki o powstaniu kilku różnych scenariuszy do nakręcenia filmu w oparciu o serię "Half-Life". Jednakże jak twierdzi: "Wszystkie były do bani. To po prostu były złe filmy - filmy, które nie powinny powstać".

"Jestem dużym fanem filmów, kocham je oglądać i nie czuje żadnego powodu, by je robić. Nie jest tak, że oni przychodzą do nas z wielkimi koszami gotówki i mówią 'dajcie nam to zrobić i zrujnować waszą grę'. Oni oferują niewielką ilość pieniędzy, więc to jest tak, że oni nawet nie próbują nas przekupić i zrobić słaby film... Ten film nie powstanie, dopóki to nie będzie świetny film, dopóki to nie będzie film tak emocjonujący jak gra" - podsumował Newell.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przeniesienia | Hollywood | filmy | film | Valve
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy