The Warriors - PS2

Producent: Rockstar Toronto
Wydawca: Rockstar
Dystrybutor PL: Cenega Poland
Gatunek: Bijatyka Platforma: PlayStation 2, Xbox
Data wydania: 2 listopada 2005
Wykorzystuje: kartę pamięci
Cena detaliczna: 259,90 PLN
Ocena: 8.5/10

Prawdziwe "Blokowisko" rządzi się swoimi własnymi, często dość "ortodoksyjnymi" zasadami: ziomale siedzący pod bramami bloków, zbierające się ekipy przeciwnych formacji, dość oryginalne źródła rozrywki. W rezultacie co jakiś czas pojawiają się złamane nosy, palące się kubły, policyjne łapanki, powybijane szyby w samochodach, połamane ławki lub "pokazy magicznie znikających radyjek". Widziałeś to już? To może znasz też "poprawnych politycznie" producentów z firmy Rockstar? To teraz połącz te dwa elementy i zobacz, co przy tak "banalnym dodawaniu" zakiełkowało twórcom mistrzowskiej serii "Grand Theft Auto"..."

The Warriors

Założę się, że nie wielu z Was wiedziało o fakcie, iż dawno temu nakręcono film o takim właśnie tytule, który na dodatek bliźniaczo podobny do najnowszego dzieła Rockstar i traktuje o tych samych bohaterach. Dziwne prawda? Zbieg okoliczności? Takie coś nie istnieje w świecie rządzonym przez tony "zielonych". Film, który powstał pod koniec lat 70., opowiadający o dość powszechnym wtedy zagadnieniu walk między gangami, doczeka się w najbliższym czasie hoolywoodzkiego remake'u. Na dodatek zajmie się tym uwielbiany przeze mnie reżyser, brat Ridley'a Scotta, czyli Tony, twórca takich filmów, jak: "Top Gun", "Szybki jak błyskawica", "Prawdziwy Romans", "Fan", Wróg Publiczny", "Zawód: Szpieg" czy "Człowiek w ogniu". Może wyjść z tego całkiem dobre kino, co jak widać dojrzeli zarówno Tony, jak i twórcy"GTA".

Jak już zapewne się domyślacie, gra "The Warriors" to chodzona nawalanka, która mimo sporych usprawnień i rozbudowanego "życia gangstera" traktuje głównie o znanych i "lubianych" walkach ulicznych. Wiesz - idziesz z ekipą, po drodze wyrywasz jakąś dechę z płotu ukochanej babci, w przypływie podniecenia "wyciągasz" samochodowe radio sąsiadowi, "wchodzisz" do zamkniętego monopolu, by zaopatrzyć się w prowiant w razie dłuższego wypadu, aż w końcu docierasz na miejsce "ustawki", gdzie rozpoczyna się "tango-przytulango".

Sama fabuła gry czerpie pełnymi garściami z kinowego odpowiednika, przedstawiając nam losy bohaterów tuż przed wydarzeniami w filmie. Mamy więc muzykę lat 70., charakterystyczne stroje, obskurne dzielnice, ciężki, gangsterski język, "walające się" wszędzie narkotyki i ogólną atmosferę tamtych lat.

W grze przyjdzie nam wcielić się praktycznie w każdego z członków gangu z Nowego Jorku. Na początku czeka nas oczywiście profesjonalny trening - musisz skatować opłaconych flaszką "bełta" meneli, a potem wykonać kilka pierwszych zadań. A dalej czeka Cię już tylko "ciężka harówka". Werbowanie nowych członków, obrona swojego terenu, organizowanie nalotu na pobliski sklepik, czasami wyskoczysz na mały "szaberek", by wymusić haracz, a nawet odpowiedni odbędziesz trening, aby zwiększyć swoją krzepę. Dodatkowo przygotowano dla Ciebie misje, w których po cichu trzeba będzie usunąć jakiegoś cwaniaczka lub śledzić odpowiedniego "kreta". Nie mogę również zapomnieć o znanym już patencie z serii "GTA", gdzie na terenie wroga trzeba nasmarować określonego "taga" lub graffiti.

Oczywiście "The Warriors" to przede wszystkim szalone i pełne zamierzonego chaosu "bitki przeciwnych parafii". Często w czasie walki będą Ci towarzyszyć także Twoi ziomale, więc na tą okoliczność zaimplementowano prosty i bardzo intuicyjny system wydawania poleceń, wśród których znajdą się takie, jak: osłaniaj mniej, atak na daną ekipę, demolka całego otoczenia czy pozostanie na wybranych pozycjach. Same chłopaki, jak to w życiu bywa, lubią czasem indywidualnie zaszaleć, niemniej jednak najczęściej posłusznie wykonują wskazane im zadania, integrując się z klimatem "The Warriors" bardzo poprawnie.

Wydaje mi się, że w końcu nadszedł właściwy moment, aby przedstawić Wam sam system walki oraz mocnej interakcji zarówno z otoczeniem, jak i ze wszelkimi postaciami pojawiającymi się na ekranie. Od razu zaznaczę, że gra ta, jak to już od pewnego czasu bywa w grach Rockstar, jest bardzo brutalna i nie jest skierowana do najmłodszych maniaków elektronicznej rozrywki. Latające głowy, roztrzaskane czaszki, złamania otwarte, kubły łamiące się pod ilością obijanych ciał lub krew tryskająca w "stylu ogrodowego zraszacza" ze wszelkich możliwych otworów w ludzkim ciele powinny być tego najlepszym dowodem. Jest naprawdę mocno, ale pozwólcie, że przejdę teraz do bardziej ciekawszych aspektów tejże "rozwałki". Po pierwsze prawie wszystko co znajduje się w naszym otoczeniu może służyć jako potencjalna broń do użycia w "obronie własnej": decha z gwoździami, kawałek ławki, rynna, druty, a raz nawet udało mi się użyć radia wyrwanego z pobliskiego auta. Jak w życiu...

Sama walka to prawdziwa "wolna amerykanka". Ciosy łokciem, z głowy, kolanka czy na tak zwanego "barana". Ciosy dzielą się na te zadawane z większą prędkością oraz na te silniejsze, ale wolniejsze. Bardziej złożone kombinacje i te mniej efektowne, ale celniejsze. Ataki od tyłu, boku czy z samej ziemi - kombinacji jest tu naprawdę sporo i nawet po dłuższym kontakcie z grą nie jesteś w wstanie ich wszystkich spamiętać, a co dopiero opanować. Na domiar złego w czasie wykonywania ciekawych dźwigni, łamań czy sekwencji w pozycji leżącej do zabawy może dołączyć się jeden z naszych kumpli z ekipy. "Tagowanie", czyli "niszczenie jegomościa za pomocą dwóch par rąk" to świetnie rozwiązany patent - jeden trzyma, drugi leje baseballem po nerkach!

Graficznie "The Warriors" prezentuje przyzwoity i dość popularny ostatnio poziom zaangażowania programistów. Niby nie jest źle, lecz mimo że fajnie przygotowano poszczególne lokacje - pełne śmieci, graffiti, ławek oraz innych elementów występujących na określonych miejscówkach, to jednak brakuje tego czegoś, co na dłużej mogłoby przykuć wzrok każdego z nas. Dobrze dopracowana animacja postaci, poprawny mechanizm kolizji czy ciekawe tekstury to "niestety" nie wszystko, aby zachwycić w dzisiejszych czasach.

You wanna die...?

Rockstar - jak już przystało na "orientację" tego zespołu - stworzył mocny, ale i bardzo dobry tytuł na nasze konsolki - krwawy, pełen dzikiej agresji, ale równocześnie przemyślany i dopracowany prawie w każdym aspekcie. Gra jest rozbudowana i wymagająca, ale skierowany tylko do najstarszych użytkowników. Gdyby nie uproszczenia w grafice ocena byłaby o zdecydowanie wyższa, a tak mamy krwawy i dość popularny ostatnio temat, który dobrze wypadł na arenie konsolowej i oby kinowy odpowiednik był równie wstrząsający i przemyślany. Tony, liczymy na Ciebie!

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy