Niektórzy z amerykańskich polityków widocznie dobrze znają optymistyczne prognozy analityków, dotyczące rynku gier i jego potencjału, także finansowego.
Pomimo iż boom na ten rodzaj rozrywki rozpocznie się w ciągu kilku najbliższych lat, niektórzy przedstawiciele władzy już teraz próbują "negocjować" z producentami i wydawcami tego typu oprogramowania. Tym razem za kwestie brutalności i deprawowania młodzieży przez gry oberwało się organizacji ESRB.
Znany już przeciwnik wszelkiego rodzaju gier, psycholog dziecięcy i członek Zgromadzenia Stanowego - Leland Yee, posłużył się konkretnym przykładem, twierdząc, że w gra "Grand Theft Auto San Andreas" została źle oznaczona przez organizację ESRB, zajmującą się klasyfikacją wiekową tego typu produktów.
Przypomnijmy, że "Grand Theft Auto San Andreas" posiada oznaczenie "M", czyli jest przeznaczona wyłącznie dla graczy powyżej 17. roku życia. Yee chciałby, żeby ten tytuł mogły kupować jedynie osoby powyżej lat 18 (oznaczenie "AO"). Powodem, dla którego zaciekły przeciwnik brutalnych gier żąda podniesienia granicy wiekowej, są erotyczne mini-gry wykryte przez niego podczas grania w "GTA San Andreas"!
"Po raz kolejny ESRB zawodzi rodziców, którzy nie mogą ufać tej organizacji w tak prostym przypadku, jak troska o ich dzieci" - grzmi Yee w swoim oficjalnym oświadczeniu. "Najwidoczniej ESRB ma problemy w klasyfikowaniu gier skierowanych wyłącznie do osób dorosłych".
Oznaczenie "AO" jest bardzo kłopotliwe zarówno dla sprzedawców, jak i wydawców gier - problemem jest bardzo mała ilość sprzedanych kopii tego typu pozycji. Trzeba przyznać, że w dużej mierze dzięki oznaczeniu "M" i możliwości zakupu przez 17-latków, gra "Grand Theft Auto San Andreas" była najlepiej sprzedającą się pozycją w 2004 roku (pomimo jej grudniowej premiery) i jak dotychczas znalazła się w rękach 5,1 mln osób.
