Polska zacznie cenzurować gry?

Brytyjski koncern wydawniczy 505 Games odpowiedział na pojawiające się w ostatnich dniach zarzuty pod adresem kontrowersyjnej gry "Rule of Rose", którą to firma oficjalnie sprowadziła do Europy.

Przypomnijmy, że polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej, po zawierającym błędy artykule w jednym z krajowych dzienników, zdecydowało się złożyć wniosek o zakaz rozpowszechniania gry na terenie kraju.

Fala komentarzy związanych z produkcją pojawiła się po tym, jak w ubiegłym tygodniu Walter Veltroni, burmistrz Rzymu, zażądał wprowadzenia zakazu sprzedaży gry we Włoszech, twierdząc, że dzieci "mają prawo być chronione przed przemocą".

Franco Frattini, pochodzący z Włoch unijny komisarz do spraw sprawiedliwości, w otwartym liście również krytykuje gry za przemoc i chce, aby rządy europejskie i przedstawiciele branży gier rozmawiali o moderowaniu treści w grach oraz o systemach ich oceniania.

Gra "Rule of Rose", stworzona na PlayStation 2 przez japońską grupę deweloperską Punchline, została wydana w Kraju Kwitnącej Wiśni 19 stycznia przez firmę Sony. W Ameryce Północnej tytuł został wydany przez firmę Atlus 12 września. W regionach tych produkcja nie spotkała się z żadnymi głosami sprzeciwu. W Japonii system CERO zezwala na zabawę w "Rule of Rose" dla osób od 15. roku życia, za oceanem ESRB zaś oceniło produkcję jako właściwą dla odbiorców powyżej 17 lat.

Tytuł przedstawia historię Jennifer - dziewczynki, która musi wyzwolić się spod kontroli grupy dzieci tworzącej klub narzucający specyficzne, twarde zasady. Gra została skonstruowana tak, aby nie tyle przerazić, co obrzydzić i sfrustrować użytkownika, np. zamiast szybkich walk zdecydowano się na flegmatyczne pojedynki z potworami.

"'Rule of Rose' to gra z gatunku horror, podobna do wielu innych gier i filmów, jakie znajdują się dziś na rynku, które jednak w żaden sposób nie wzburzają nieletnich do popełniania aktów przemocy i ich nie promują" - czytamy w oświadczeniu 505 Games. "Zgodnie z dogłębną analizą organizacji Pan European Game Information (PEGI), Interactive Software Federation of Europe oraz Video Standards Council, 'Rule of Rose' ma prawo trafić do sprzedaży na rynku europejskim".

Komentatorzy są przeciwnego zdania. "W grze dziecko dokonuje kilkunastu tysięcy symulowanych morderstw. Jest nie tylko obserwatorem przemocy, ale także jej egzekutorem. Badania wykazują, że ma to znacznie silniejszy wpływ na psychikę młodego człowieka niż oglądanie najbardziej okrutnych scen w telewizji" - stwierdza prof. Maria Braun-Gałkowska z Instytutu Psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na łamach dziennika "Rzeczpospolita".

"Interaktywna część gry bazuje głównie na eksploracji i rozwiązywaniu zagadek. Jedyne sporadyczne sceny walki są skierowane przeciwko potworom" - odrzuca zarzuty 505 Games. Zdaniem włoskiego dziennika "Panorama", użytkownik gry może podczas zabawy m.in. spalić żywcem młodą dziewczynę. 505 Games stwierdza zaś: "Podpalenie głównej bohaterki lub innego dziecka nie ma miejsca w żadnej scenie gry, nawet w pośredni sposób".

Warto dodać, że oczerniający gry artykuł polskiego redaktora podaje błędne informacje. W USA gra nie jest bowiem dostępna dla odbiorców od 15. roku życia, lecz od osób w wieku 17 lat. Publikacja nie wspomina też, iż gra która ma być dostępna w Europie od 24 listopada. Według specjalistów systemu PEGI została ona oceniona jako właściwa dla odbiorców od 16. roku życia, przy czym nota PEGI jest wzbogacona o adnotację, że tytuł zawiera przemoc.

Wątpliwa jest również jakość cytowanej przez dziennik wypowiedzi Michała Madeja, twórcy gry "Wiedźmin", którego zdaniem "w Europie obowiązuje system ESRB". W rzeczywistości na terenie 25 państw europejskich funkcjonuje dobrowolny i niepowiązany bezpośrednio z Unią Europejską system PEGI założony przez stowarzyszenie producentów i wydawców gier Interactive Software Federation of Europe (ISFE), któremu Komisja Europejska powierzyła znakowanie gier w 2003 roku. Polscy wydawcy nie są prawnie zobowiązani do drukowania ocen PEGI na pudełkach swoich gier, ale w większości przypadków tak robią.

Mirosław Orzechowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, poinformował w piątek PAP o złożeniu do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z rozpoczęciem rozpowszechniania w Polsce gry "Rządy Róży". Tytuł jest w jego opinii skierowany do dzieci, przepełniony przemocą i erotyzmem oraz "stanowi dla nich istotne zagrożenie", zatem "nie ma żadnej innej możliwości, jak zakazać rozpowszechniania tej gry".

Przedstawiciel MEN chce, aby zdarzenie to było początkiem debaty o ograniczeniu dostępu młodzieży do brutalnych i pornograficznych treści w Polsce. "Trzeba obudzić tych, którzy mają wpływ na prawo, aby zdali sobie sprawę, że to są zjawiska, które potęgują agresję, złe zjawiska wśród polskiej młodzieży" - podsumowuje Orzechowski.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zarzuty | koncern | PEGI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy