Niemcy: Grom mówimy stanowcze nie!

Grupa niemieckich polityków dąży do zakazania sprzedaży gier zawierających wszelkie sceny przemocy. Działacze pragną rewizji praw związanych z ochroną dzieci. Dokładne przyjrzenie się regułom ustalonego wcześniej prawa ma pozwolić na zmniejszenie ilości niepożądanych przekazów docierających do młodszych, a zwłaszcza tych, którzy korzystają z gier.

W wywiadzie udzielonym dla magazynu Der Spiegel, Andreas Scheuer z Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) stwierdził, że "gry z zabijaniem nie mogą mieć miejsca w niemieckich sypialniach".

Scheuer dodał, że kiedy rodzice muszą wziąć odpowiedzialność za to, w co grają ich dzieci, rząd powinien pomóc pozostałym dorosłym poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży gier zawierających elementy przemocy.

Nowa propozycja błyskawicznie spotkała się z reakcją - Grietje Bettin z parii Zielonych stwierdziła: "Prawa odczytywane w ten sposób, jakby w ogóle nie było partnerskiej koalicji, świadczą o nie zapoznaniu się z obecnymi regulacjami w całości".

Olaf Wolters, stojący na czele niemieckiego zrzeszenia producentów oprogramowania powiedział Der Spiegel: "Jak do tej pory w naszej opinii nie ma czegoś takiego jak gry z zabijaniem, są zaś gry dla dorosłych". Wolters dodał, że zamierza włączyć się w działania rządu odnośnie zaistniałej kwestii.

W Niemczech już teraz panuje jedno z najbardziej restrykcyjnych praw jeśli chodzi o gry wideo. Niemniej części polityków utkwił w pamięci incydent z 2002 roku, kiedy to dziewiętnastolatek zastrzelił 16 osób w Erfurcie, po czym popełnił samobójstwo. Strzelec okazał się fanem popularnej gry "Counter-Strike", która automatycznie została zdjęta z półek sklepowych.

Jeśli poprawki nowych władz zostaną zaakceptowane, to wejdą w życie już w marcu 2008 roku.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: działacze | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy