Need For Speed 5 - Porsche Unleashed

Rodzaj gry: Wyścigi

Rodzaj gry: Wyścigi

Przed przystąpieniem do rozgryzania nowego produktu Electronic Artsu miałem wiele wątpliwości czy oby gra nie będzie powielać ponownie starych, dobrze znanych schematów. W pamięci odświeżałem swe najszczęśliwsze wspomnienia związane z "rządzą prędkości I". Przez umysł przebiegały wyśmienite sekwencje video przedstawiające samochody ekskluzywne zatopione w dynamicznych ujęciach kamer przy akompaniamencie rytmicznych i bojowo nastrajających podkładach muzycznych. Kolejną rzeczą, którą wspominam ze łzą w oku (z niedoścignionego jak dla mnie ideału - NFS I) po dziś dzień były kolizje, wypadki, poczucie realizmu przy darciu opon i rewelacyjne widoki z kabiny. Och, jak bardzo mi ich nie raz brakuje (zabrzmiało jak z serialu: made in Brazilian). Ale pozostawmy te słodkie wspomnienia i bierzmy się czym prędzej za testowanie już piątego NFS'a. Grę otwiera jeszcze lepsze i bardziej dynamiczne renderowane intro niż to, które mieliśmy okazję podziwiać w zeszłym roku. Już na samym początku zdajemy sobie sprawę, że gra ta będzie właściwie wycieczką w przeszłość, ukazującą nam historię i rozwój firmy ze Stuttgartu oraz jej najbardziej nietypowe produkcje i modele. Pierwsza rzecz, która urzeka na dzień dobry to czytelne menusy nie pozbawione fantazyjnych opraw graficznych przy jednoczesnym zachowaniu specyficznego klimatu i stylu towarzyszącemu danej epoce, w której aktualnie bierzemy czynny udział. Lecz nie tylko oprawa wizualna stoi na najwyższym poziomie! Zawrotnego tępa postępu technologicznego dotrzymuje także otoczka muzyczna (palce lizać - a może raczej uszy?). W głównym ekranie wyboru rozgrywki możemy przebierać wśród: Factory Driver, Evolution oraz Quick Races. "Factory Driver" to nic innego jak robienie kariery kierowcy testowego w Porsche Test Team. Będziesz otrzymywał ciekawe zadania do wykonania na czas np. przejechanie slalomu w określonym czasie czy jak najlepsze zaprezentowanie najnowszego modelu z serii. Tryb "Evolution" pozwala nam na przebrnięcie przez historię i rozkwit firmy Porsche jak i jej modeli. Troszkę to przypomina robienie kariery w Gran Turismo, ponieważ na samym początku otrzymujesz określoną ilość gotówki i rób tak, abyś pomnożył ją i liczbę posiadanych fur w garażu. Pierwszą erą, od której rozpoczynasz swój podbój jest Classic Era. Kolejną Golden Era a ostatnią - dotyczącą naszych, teraźniejszych dziejów Modern Era. Co jest po niej? Przekonaj się sam. Nie będę odbierał Ci przyjemności odsłaniania kolejnych tajników tej gry. Aby zarabiać pieniążki na zakup coraz to nowszych i mocniejszych aut musisz brać udział w różnego rodzaju imprezach sportowych, takich jak: Tournament (posiada trzy klasy zaawansowania i aby przejść do kolejnej ery musisz ukończyć ten tryb co najmniej na trzecich pozycjach w klasyfikacji ogólnej), Weekend Racing (tu startujesz w określonych grupach modeli np.928 lub 911) czy Circuit Racing (to nic innego jak zawody rozgrywające się na torach wyścigowych). W wolnych chwilach nie zapominaj o odwiedzaniu garażu w celu naprawienia i postawienia rozbitego samochodu na koła. Jeżeli natomiast nabierzesz ochoty na zmianę pojazdu na nowy czy używany to odwiedź centrum dealera Porsche. Garaż, prócz funkcji reperacji posiada również możliwość przemalowywania czterokołowca na wybrany przez nas kolor - oczywiście nie za friko. Gdy już pojazd będzie jak nowy to możemy zdecydować się na przetestowanie go na jednej z sześciu tras. To na tyle w telegraficznym skrócie o trybie "Evolution". Ostatni "Quick Races" składa się z czterech "pod-gier": battle time (dosłowna walka z czasem), race (no comment), chase (uwielbiane przez wszystkich pościgi) oraz capture the flag (zdobądź flagę - zbędny bajer). Grafika urzekła mnie mnogością i dopracowaniem detali, fantastyczną grą światło-cienia i w miarę płynną animacją (przy takim nagromadzeniu detali jestem w stanie stwierdzić, że gra wręcz pływa). Samochody zachowują się (pod kątem fizyki) lepiej niż w NFS IV choć nadal im daleko do czasów pierwszej odsłony, gdzie zderzenie czołowe powodowało skręt jelit moczopędnych w węzeł żeglarski. Wgniecenia polygonalne wyobrażałem sobie bardziej dramatycznie jak np. w grze Viper na PieCa. No cóż, jest jak jest... a mimo wszystko jest dobrze. Uszkodzenia wyglądają ciekawie, a destrukcje oddziaływają na zachowanie się maszyny. W grze odnalazłem kilka niedoróbek, które szczerze mówiąc nie za bardzo wiem skąd wynikają. Oto one: brak sygnalizacji świateł stopu (ktoś ukradł żarówki? We wszystkich modelach!?), zderzenia czołowe nie do przyjęcia (co to ma być? Kołowrotek?), dlaczego nie można ustawić wybranych utworów muzycznych według własnego widzimisię?, gdzie się podział ten znakomity Surround, do którego tak się przyzwyczaiłem? Dobrze, że chociaż nie zapomniano o widescreen'ie. Pomimo kilku tych drobnych wpadek uważam piątą odsłonę Need For Speeda za najlepszą ze wszystkich, które do tej pory oczy me ujrzały, choć sumienie podpowiada: "to do NFSpeeda I nadal należy korona!". Może po części ten głos ma rację...?

Reklama

MartineZ

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: porsche
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama