Nanobreaker - PS2

Producent: KCET
Wydawca: Konami
Dystrybutor PL: CD Projekt
Platforma: PlayStation 2
Gatunek: TPP / akcja
Ilość graczy: 1
Wykorzystuje: kartę pamięci
Premiera: już jest
Ocena: 5/10

"Nanobreaker" to TPP akcji, w którym gracz wciela się w postać cyborga Jake'a skazanego kilka lat wcześniej na śmierć za zamordowanie wielu niewinnych ludzi, w tym kobiet i dzieci. Wysoko postawiony w wojskowych strukturach wojskowych przyjaciel głównego bohatera załatwił mu potajemnie zmianę wyroku - cyborg został uśpiony na dobre kilka lat, a miał być obudzony tylko w wyjątkowej sytuacji. I oto nadszedł ten dzień. Na wyspie, na której grupa naukowców z całego świata pracowała nad nanotechnologią, stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Maleńkie roboty wstrzyknięte ludziom do krwioobiegu zyskały świadomość i połączyły się z komórkami nosicieli, niszcząc ich ciała. W ten sposób powstały okropne stworzenia odporne na ataki bronią palną. Jako że wojsko nie jest w stanie sobie z nimi poradzić, do akcji wkracza Jake.

Historia - jak to zwykle w tego typu grach bywa - nie zaskakuje niczym specjalnym. Na wyspie okaże się, że na bohatera czeka jego znajomy (wcale nie dobry) sprzed lat i oczywiście ma wielką ochotę wysłać Jake'a do piekła. Nie zdradzę więcej nic na temat scenariusza, powiem tylko, że wygląda on na robotę kogoś, kto takie przeciętne historie pisze masowo za marne pieniądze. Stąd byle jaki rezultat.

Jake na szczęście nie jest bezbronny. Jako że kule nic nie robią przeciwnikom, bohater dostaje do dyspozycji bardzo ciekawy miecz. Nie jest to zwyczajna broń biała, gdyż stworzona została z dziwnego materiału potrafiącego zmieniać kształt. I tak jeśli w "Soul Calibur 2" miecz Ivy mógł stać się batem, tak cacko Jake'a przybierze też postać wielkiego młota czy gigantycznej kosy. Pomysł całkiem niezły, ale niestety nie za dobrze sprawdza się w praniu. Najczęściej gracz atakowany jest przez sporą grupkę przeciwników i nie bardzo jest czas na zamiany - wygląda to tak, że wklepuje się odpowiednią kombinację przycisków i dopiero wtedy miecz staje się inną bronią. Zanim się tego dokona, można oberwać kilka ciosów. Dlatego przeważnie walczy się mieczem.

Przydatna jest tak naprawdę możliwość pochwycenia przeciwnika (zupełnie jak na lasso) i przyciągnięcie go do siebie. Wyczuwając odpowiedni moment, można takiego nieszczęśnika przeciąć jeszcze w locie. Jeśli komuś znudzi się walka może postarać się odbiec kawałek i z daleka łapać kolejnych oponentów i zabijać ich pojedynczo. Jest to też pewne ułatwienie, bo w normalnej walce przeciwnicy dość dobrze się trzymają i wykazują się sporą wytrzymałością.

Podczas gry na ekranie widoczny jest wskaźnik przelanej krwi, liczonej w galonach. Faktycznie, nawet po najlżejszym ataku pole walki zatapia się w morzu krwi. Tyle tylko, że jest to galaretowato-budyniowata maź, na dodatek ciemnoróżowa - wydaje mi się, że fani rzeźni nie będą specjalnie zachwyceni z tego powodu. Ale przecież najważniejsze jest to by walka była ciekawa, a niestety na tym polu "Nanobreaker" zawodzi. Przyciski odpowiedzialne za atak klepie się zupełnie bez pomysłu, bo nie ma nawet potrzeby, by specjalnie się wysilać. Przeciwnicy stosują bardzo pomysłową taktykę ataku polegającą na parciu przed siebie, byle tylko zadać jakikolwiek cios. A gracz może sobie stać spokojnie i uderzać gdziekolwiek, gdyż miecz i tak się wydłuża, przez co trafia sporo pokrak. Jasne, można próbować różnych combosów, których Jake uczy się w trakcie przygody, da się atakować w sposób bardziej widowiskowy, podbijając przeciwnika i masakrując go w powietrzu, ale po prostu nie ma takiej potrzeby. No i nie jest tak widowiskowo, a na pewno nie tak ciekawie, jak w "Devil May Cry". Cóż, bardzo ciężko dorównać ideałowi. Czasem zdarzy się walka z bossem, ale nie jest to nic specjalnego. Jak zwykle trzeba znaleźć sposób, a jak już się to zrobi, to oponent przestaje być jakimkolwiek wyzwaniem.

"Nanobreaker" miejscami wygląda bardzo dobrze. Może się podobać postać Jake'a. Konkretnie dopracowana, ładnie animowana sylwetka bohatera to niewątpliwy plus. Niestety, bardzo kontrastuje z miejscówkami i miernym wyglądem przeciwników. Te pierwsze są po prostu puste, a na dodatek niewiele widać naprzód. Czasem dalszy plan skrywa mgła, a czasami kamera tak się ustawi, że i tak nie widać dalej niż na kilka metrów. Dużo jest za to rozbłysków i choć są efektowne, mogą prowadzić do bólów głowy i oczu. Niewiele lepiej jest w przypadku dźwięku i muzyki. Zostały one źle dobrane i niestety nie bardzo pasują do klimatu gry. Są zbyt mało dynamiczne. Bardziej rockowe bądź elektroniczne kawałki na pewno lepiej by się sprawdziły w przypadku tego tytułu.

Podsumowując, "Nanobreaker" nie jest grą złą. Jest całkiem niezły, ale na pewno nie jest to tytuł, w który będziecie grać godzinami. Ma sporo wad i niedoróbek, przez co chyba lepszym pomysłem będzie sprawdzenie w akcji nowych przygód Dantego.

Vento

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Platforma Obywatelska | PlayStation Vita | miecz | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy