Korea: Zapomniany Konflikt

Producent: Plastic Reality Technologies

Wydawca: Cenega

Dystrybutor: Cenega Poland

Gatunek: strategiczna

Data wydania: 7 listopada 2003

Data wydania PL: 14 listopada 2003

Wymagania: PIII 733 MHz, 256 MB RAM, 1 GB na HDD, karta graficzna 64 MB, CD-ROM 8x, DirectX 9.0, Windows 98/2000/XP

Cena detaliczna: 99,90 PLN

Ocena: 8.5/10



Zaraz po otrzymaniu paczki z "Koreą: ZK" pomyślałem sobie, że czeka mnie kilka męczących wieczorów użerania się nad kiepskim produktem. Ileż już to razy mieliśmy do czynienia z podobnymi wojennymi strategiami i jakże często owe gry nie spełniały naszych oczekiwań? Ja osobiście jestem bardzo uczulony na RTS-y i nawet średni produkt tego gatunku w moim mniemaniu przeważnie nie nadaje się do spożycia. Do "Korei" podszedłem więc z pewnym powątpieniem - pomyślałem sobie, że jest to kolejna kopia wojaków z "Close Combat" i niczego ciekawego tutaj nie doświadczę. Sceptycyzm ten jednak już po kilku minutach kontaktu z grą został rozwiany, gdy rzuciłem "Koreę" 'na ruszt' i sprawdziłem ją w praktyce. Opinię na temat produktu mam jak najbardziej pozytywną.

Reklama



Na rynku gier komputerowych jeszcze nigdy nie zawitała żadna produkcja traktująca o wojennym konflikcie między Koreą Pólnocną a Koreą Południową. Niemalże zawsze producenci, tworząc nową zabawkę, decydują się na fabułę z II wojny światowej, gdyż, jakby nie patrzeć, jest to temat wciąż niewyczerpany i z pewnością najbardziej opłacalny (nie ma chyba osoby, która choć trochę nie znałaby podstawowych wydarzeń tego konfliktu). Stagnację tę przerwała czeska ekipa Plastic Reality Technologies i dość ryzykownym posunięciem stworzyła grę, której tematem przewodnim jest właśnie koreański konflikt z lat 1950-1953. Mało wtajemniczonym przypominam, że do wojny - jak zwykle - dołączają się Amerykanie, chcąc rozgromić komunistyczną Koreę Pn. Na nic się to jednak zdaje - wojna kończy się w miejscu jej rozpoczęcia - na terenie "38. równoleżnika". Wyniku konfliktu nie zmieniają nawet liczne akcje dywersyjne na tyłach wroga, w których bierzemy udział w najnowszej produkcji Czechów. Pierwszą rzeczą, o jakiej chciałem wspomnieć, pisząc recenzję, jest duże podobieństwo "Korei" do wszystkim znanej serii gier "Commandos", a szczególnie ich pierwszej części. Na plan powracają znakomici komandosi z masą trudnych zadań, których wynik zależy tylko i wyłącznie od działań kilku wojaków. "Korea" jest trudnym wyzwaniem dla niejednego gracza i o ile "Komandosi" w najnowszej swej odsłonie utraciły dawną moc wymagających misji i długiego rozmyślania nad sposobem ich realizacji, o tyle w "Korei" wszystkie te aspekty zostały idealnie wprowadzone, dzięki czemu fani pierwszego epizodu serii "Commandos" mogą otrzeć łzy, bo ich odmienieni ulubieńcy powracają, ale w nieco inne klimaty. I nie mam tutaj tylko na myśli zmiany samej scenerii - "Korea" to także nowe rozwiązania, pomysły i chyba jeszcze bardziej taktyczna rozgrywka, która cholernie wciąga i pozwala się delektować jedną misją nawet przez kilka godzin. Ciągnący się czas przesiadywania nad zadaniami w dużym stopniu zależy od poziomu trudności, a ten jest naprawdę wysoki i daje do zrozumienia, że podczas żadnych akcji wróg naszych komandosów nie powinien nas zobaczyć, gdyż skutki tego mogą być opłakane. Żołnierzy broniących komunistycznego reżimu pojawia się w grze bardzo wielu i momentami po prostu nie wiemy, jak ich bezpiecznie obejść lub zlikwidować, nie włączając przy tym alarmu i uruchamiając potężnej machiny wojennej, skierowanej w naszym kierunku. Na tym jednak polega gra: po cichutku dostać się do celu, załatwić postawione przed misją zadania i jak najprędzej zmyć się z wrogiego obszaru.



Same misje nie należą do wyszukanych, doświadczyłem tutaj standardu - typowych dywersyjnych poleceń, dla zwykłego śmiertelnika będących istnym skokiem w głęboką przepaść. Pamiętacie fabułę "Commandos"? Tutaj także musimy zdobywać ważne dokumenty, infiltrować rosyjskie bazy, zabijać lub porywać ważne osobistości, wyrzucać w powietrze składy amunicji, zatapiać statki i w ogóle wykonywać tym podobne manewry. Wprawdzie podczas gry polecenia te nie wydają się być nudne i nie robią wrażenia monotonnych, jednakże moim zdaniem dobrze byłoby, gdyby programiści urozmaicili rozgrywkę nagłymi zwrotami akcji, szerszym wątkiem przygodowym itp. No cóż, "Korea" to przecież rasowy taktyczny RTS, w którym gracz ma myśleć nad sposobem wykonania zadań, a nie nad ich treścią czy przyczynami. Naturalnie produkt posiada fabułę opartą na autentycznych, historycznych wydarzeniach, o których po części dowiadujemy się przed rozpoczęciem każdej misji, a tych programiści udostępnili nam 10. Do tego dochodzą dwa scenariusze samouczka, który odpowiednio zaprzyjaźnia nas z rozgrywką, objawia sposób prowadzenia akcji i ostatecznie wprowadza nas do długich i wymagających trzech kampanii.



Do Korei trafiamy z pięciorgiem żołnierzy: komandosem, snajperem, szpiegiem-zwiadowcą, saperem i sanitariuszką. Każdy wojak posiada swoją określoną, wiadomą specjalizację, która przydaje się w różnych misjach. Dlatego jeśli zadaniem jest wysadzenie jakiegoś pojazdu, to do akcji rusza pirotechnik; jeśli musimy zlikwidować pewnego delikwenta, to przeważnie pomocą służy nam snajper i komandos. Nigdy nie rozpoczynamy misji z pełną załogą - komputer zawsze udostępnia nam trzech żołnierzy, ale ja osobiście nie widzę w tym żadnych minusów . Po pierwsze - rozgrywki tutaj raczej nie prowadzi się grupowo, po drugie - zbyt wielu ludzi na głowie to za duże zamieszanie, a po trzecie i zarazem najważniejsze - wystarczy śmierć jednego wojaka, aby misja zakończyła się niepowodzeniem. A do śmierci w "Korei" nie jest daleko - wystarczy dać wrogim jednostkom o sobie znać, a już pojawi się wysokie prawdopodobieństwo, że panowie w komunistycznych mundurkach na każdym korku będą chcieli wklepać nam ołów w plecy. Takich sytuacji trzeba się wystrzegać jak ognia i są na to sposoby. Podczas misji należy ukrywać się za różnymi wysokimi obiektami, aby wrogowie nie mogli nas dostrzec - ich widoczność obrazuje specjalna linia (coś a la "Commandos"), której kolor mówi nam, czy dana jednostka nas widzi lub cokolwiek podejrzewa. Jeśli jakiś osobnik definitywnie odkryje naszą obecność, jesteśmy zmuszeni do natychmiastowego unicestwienia owej persony, aby ta nie mogła zwołać swoich kompanów i otworzyć alarmu. Innym wyjściem jest całkowita zmiana naszej pozycji, a tym samymi wprowadzenie wrogów w stan zakłopotania - to wyjście jest o tyle lepsze, że nie musimy się przejmować zwłokami naszej ofiary (jeśli zdecydowalibyśmy się na zabicie komunisty), które również odkryte przez przeciwnika mogą stać się powodem naszej klęski. Bez otwierania ognia w grze się jednak nie obejdzie, ponieważ czasami, aby się gdzieś dostać lub zabrać jakiś przedmiot, musimy zabić kilku wartowników, bezbronnych robotników itp. Ponadto nasze ofiary często są źródłem amunicji, broni, kluczy potrzebnych do otwarcia określonych drzwi oraz kolorowych gazet, papierosów i tym podobnych rzeczy, które, rzucone w odpowiednie miejsce, mogą odwrócić uwagę jakiegoś żołnierza. Nasz ekwipunek wzbogaca się w kolejne przedmioty także wtedy, gdy zajrzymy do jakiejś szafki, skrzyni czy nawet całego magazynu - w takich miejscach zwykle znajduje się leki, trucizny, ładunki wybuchowe, butelki czy nawet ubrania, dzięki którym szpieg może przedostać się do silnie strzeżonych miejsc i np. włamać się do samochodu, a następnie gdzieś nim pojechać. Co ciekawe, kierowanie pojazdami (jeepy, ciężarówki, czołgi itp.) w grze odbywa się za pomocą klawiatury, przy typowej konfiguracji - WSAD. Prezentuje się to całkiem znośnie, ale niestety wymaga trochę wprawy i może zrazić swoją oryginalnością niektóre osoby.



Nie zdążyłem wspomnieć jeszcze o czymś, co fani militariów lubią chyba najbardziej. Mam na myśli broń i jej ilość - ponad 50 sztuk wojennych zabawek będących replikami autentycznych karabinów, pistoletów maszynowych, snajperek, noży, granatników, bazook, min i ich wykrywacza, bomb - po prostu obszerny arsenał podany jak na tacy. No, może nie do końca, ponieważ cały ten osprzęt jest trudno dostępny podczas misji i czasami po prostu nie mamy czym strzelać do przeciwników. Pozostaje nam wtedy atak z zaskoczenia - broń biała czy naga pięść - jeśli dobrze zaplanujemy akcję i zlikwidujemy oponenta, zawsze trafi się nam kilka nabojów i dodatkowa broń (na jakieś rewelacyjne cacko nie liczcie), którą trzeba ekonomiczne wykorzystać - podzielić się ze swoimi kompanami i oszczędnie rozdawać przeciwnikom. Atak to jeden z trudniejszych elementów rozgrywki, na który programiści postawili dość duży nacisk. Tutaj nie wystarczy tylko podejść do jakiegoś Rosjanina i bohatersko wlepić mu kulkę między oczy. Owszem, w pewnych momentach należy szturmem najeżdżać na wrogie jednostki, ale są to tylko wyjątkowe przypadki i normalnie akcje powinno prowadzić się "z głową", po uprzedniej ocenie sytuacji i rozplanowaniu działań naszych wojaków. Podczas rozmyślania nad manewrami członków naszej załogi trzeba wziąć pod uwagę liczbę oponentów, punkty patrolowania terenu, a także ich aktualną czynność (czasami wojak może rozmawiać z kolegą, a przez to zmniejsza swoją czujność na nasze manewry). Podczas ataku i nie tylko wtedy przydaje się specjalny system rozgrywki turowej (gwoli ścisłości - w "Koreę" gra się w czasie rzeczywistym), po włączeniu którego wszystko na ekranie się zatrzymuje, a my mamy możliwość ułożenia linii poruszania się naszych komandosów i wyznaczyć im cele na mapie. Po zaplanowaniu działań wystarczy kliknąć spację i podziwiać wyniki przeprowadzonej taktyki. Co prawda mieliśmy z takim pomysłem do czynienia już w kilku wcześniejszych produkcjach, ale ważne jest to, że system ten cały czas się sprawdza i podnosi grywalność produktu.



Pewnie niektóre osoby mogą być trochę zdegustowane na myśl o wkomponowaniu w RTS-a elementów turowych czy zręcznościowych (za takie uważam jazdę różnymi pojazdami), ale tutaj nie ma się czego obawiać - kompozycja została bardzo zgrabnie wykonana i nie powinna odstraszać nawet tych zatwardziałych strategów. Lepiej zastanowiłbym się nad oprawą techniczną, ponieważ ta miejscami potrafi graczowi nieźle wleźć za skórę. Głównie tyczy się to pracy kamer, którymi to my w pełni sterujemy. Nie byłoby w tym nic denerwującego gdyby nie fakt, że wszelkie widoki ustawia się kilkoma przyciskami na klawiaturze, ruchami myszy i jej pokrętłem - nietrudno jest się w tym pomieszać, a już na pewno wnerwić, gdy kamera ustawia się nie tak, jakbyśmy to sobie zażyczyli. Kolejna sprawa do interfejs - no niby przejrzysty i funkcjonalny, ale tutaj również występują pewne trudności w operowaniu, wymianie ekwipunku czy nawet zwykłym wyborze komandosa. Banały? Tak, ale miejscami irytujące i odbierające przyjemność zabawy. Dobrze, że wizualnie wszystko jest dopracowane wzorowo. Podczas rozgrywki przemieszczamy się po w pełni trójwymiarowym świecie osadzonym w pięknym krajobrazie koreańskich wiosek, znakomicie wykonanych stacji kolejowych, ulic Seulu, obozów jenieckich, fabrykach itd. Każdy element - począwszy od potężnych domów i wież radiowych, poprzez mosty, pociągi i rusztowania, a skończywszy na małych beczkach i skrzyniach z amunicją - został tutaj szczegółowo dopracowany. Podobno producenci całość wykonali w oparciu o materiały pochodzące z okresu koreańskiego konfliktu - jeżeli jest to blef, to ja się na niego nabieram, ponieważ grafika w tym produkcie to kolejny techniczny krok w przód - realne warunku atmosferyczne, idealne zapełnienie terenu roślinnością, maszynerią i zabudowaniami zasługuje na szczere gratulacje. Jeżeli chodzi o stronę dźwiękową "Korei", to cóż - z pewnością jej jakość nie równa się z szatą graficzną, a tłem muzycznym jest powolny, cichy utwór z lat 50., ale jak to powiedział ojciec Stuarta Malutkiego - zawsze trzeba znaleźć drugą stronę medalu, a w tym wypadku będzie nią możliwość większego skupienia się na grze i uniknięcie wszelkich muzycznych jęków mogących wybić nas z równowagi.



Tym oto sposobem razem dotarliśmy do końca recenzji. Myślę, że wystarczająco dowiedzieliście się o nowej produkcji czeskich programistów i sami możecie zdecydować, czy po "Koreę" warto biec do sklepu. Osobiście radzę Wam się doń jak najszybciej udać, bowiem mi - osobie, która nie gustuje zbytnio w strategiach - produkt ten zawrócił w głowie do tego stopnia, że teraz zastanawiam się nad zmianą swojej growej profesji. Jednym skrótem: rozgrywka osadzona w Korei, znakomity klimat, niesamowita grafika i wciągające oraz wymagające sporych umiejętności taktycznych misje to wystarczające argumenty, aby uznać ten produkt za jedną z najlepszych strategii minionego roku. W czasach, gdy wiele gier to nic nie warte, skomercjalizowane "wyżeracze mózgów", "Korea" staje się prawdziwą kwintesencją tego, co strategia mieć powinna i gdyby nie problemy z prowadzeniem rozgrywki i z kontrolowaniem pracy kamer, to kto wie - może mielibyśmy do czynienia z nową branżową ikoną wśród RTS-ów?



Plusy: wysoka grywalność, klimat, ładna grafika, jest znakomitą alternatywą dla fanów "Commandosa"

Minusy: trudności w operowaniu kamerą i w wydawaniu komend, maczki techniczne



baseM@N

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dystrybutor | broń | wydawca | rozgrywki | konflikt | Korea Północna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy