Immortal Cities: Children of the Nile

Producent: Tilted Mill

Wydawca: Sega

Dystrybutor PL: CD Projekt

Rodzaj gry: strategiczna / ekonomiczna

Data wydania PL: 10 lutego 2005

Wymagania sprzętowe: PIII 800 MHz, 128 MB RAM, karta grafiki 32 MB

Cena detaliczna: 99,90 PLN

Ocena: 7/10



Jednym z najbardziej popularnych gatunków gier są bez wątpienia strategie ekonomiczne. Jeszcze na początku lat 90. na ekranach ówczesnych monitorów królował znakomity "Caesar". Wszystkich bez reszty pochłonęło budowanie antycznych miast rzymskich. Potem pojawił się "Caesar 2", a niedługo po nim jego trzecia część... W końcu twórcy zmienili epokę - w "Pharaoh" dla odmiany stawiało się egipskie metropolie. Gdy i to się znudziło - wydano "Zeusa", w którym gracz bawił się w greckiego budowniczego. Od tego czasu jednak na rynku panuje ogromna posucha. W końcu uciekinierzy z Sierry założyli własne studio - Tilted Mill - i postanowili stworzyć swoją strategię opartą właśnie na budowaniu starożytnych miast. Pomysł był prosty - zabrać "Pharaoh" i połączyć z "The Sims". Wszystko oczywiście w grafice 3D. W ten właśnie sposób powstało "Immortal Cites: Children of the Nile".

Reklama



Gra na samym początku wydaje się bardzo prosta: należy wybudować miasto. Jednak pozory mylą! Aby to zrobić, trzeba pamiętać o naprawdę ogromnej ilości spraw. Począwszy od właściwego rozplanowania miasta, poprzez zapewnienie ludziom żywności oraz innych dóbr, aż do zadbania o przychylność bogów. Ciekawą innowacją jest zrezygnowanie ze sztucznego stawiania budynków bezpośrednio za gotówkę. Teraz, aby postawić jakąkolwiek bardziej skomplikowaną budowlę, najpierw trzeba zgromadzić odpowiednie materiały. Oprócz tego wzniesienie każdego budynku trwa zawsze pewną ilość czasu i wymaga często wykwalifikowanych robotników. Co więcej - duża część gmachów nie będzie funkcjonować, jeżeli nie znajdzie się odpowiedniego urzędnika czy kapłana do ich obsługi. Kolejną różnicą jest to, iż w "ChotN" sam wybierasz zajęcie dla poszczególnych ludzi. Nic nie zrobi się tutaj automatycznie. Chcesz mieć wytwórcę garnków w mieście? Nic prostszego - stawiasz odpowiedni dom, ale pamiętaj, że wytwórca musi mieć blisko do miejsca, z którego może wydobywać glinę. Przed takimi właśnie problemami staje każdy budowniczy przyszłej egipskiej metropolii. Muszę przyznać, że grając w "Children of the Nile" miałem czasami wręcz wrażenie, że są to "The Settlers" w wersji egipskiej. Bardzo podobnie wyglądają tutaj zależności między poszczególnymi budynkami, także tu najważniejsze okazuje się odpowiednie zaplanowanie ich położenia.



W "Children of the Nile" każdy człowiek jest konkretną osobą noszącą odrębne imię. Ma pracę, rodzinę, można dokładnie oglądać, jak chodzi po ulicach i robi na przykład zakupy lub też widzieć go przy pracy. Co ciekawsze, niektóre rodziny często zmieniają swoje zajęcia. Na samym początku ktoś jest zwykłym kupcem, a następnie jego potomkowie awansują na urzędników czy nawet dostojników. W odpowiednim okienku w menu można w każdym momencie przejrzeć historię danej rodziny. Takie rozwiązanie przypomina nieco najnowsze "Sim City". Tylko że w "Children of the Nile" wszyscy ludzie są takimi właśnie "simami". Aby nie było nudnie, mieszkańcy miasta cały czas żywo komentują aktualną sytuację lub zabawiają gracza śmiesznymi pogaduszkami. Niestety, już po kilku godzinach grania znikoma ilość i mała różnorodność tekstów mówionych powoduje, że zaczynają raczej drażnić, niż bawić...



Kluczową sprawą w opisywanej grze jest konieczność zaspokajanie potrzeb obywateli. Bez tego nie można nawet myśleć o stworzeniu dużego miasta. Wieśniakom i rolnikom wystarczy w zasadzie do szczęścia sama żywność. Jednak już tacy sklepikarze i rzemieślnicy muszą zaopatrywać się w podstawowe towary (garnki, maty), także jeden typ żywności ich już nie zadowoli. Wysocy urzędnicy - nie mówiąc już o dostojnikach - będą żądać towarów luksusowych i rozrywek. A poza tym wszyscy mieszkańcy muszą mieć zapewnioną opiekę medyczną i swobodne dojście do świątyni. Niestety, aby zdobyć dostęp do niektórych materiałów, trzeba organizować bardzo kosztowne wyprawy w odległe rejony mapy. Bez handlu z oddalonymi miastami w "ChotN" gracz nie ma najmniejszych szans na zbudowanie naprawdę dużego miasta.



Podobnie jak w "Pharaoh", w "Dzieciach Nilu" jednym z głównych celów gry jest postawienie jak największej ilości wspaniałych monumentów. Wybór jest tu naprawdę ogromny. Począwszy od malutkich ceglanych mastab, poprzez wielkie posągi, aż do lśniących bielą i złotem olbrzymich piramid. W grze widać doskonale, jak wielkim przedsięwzięciem było postawienie jednego z takich cudów. Malutkie miasto nigdy nie zdoła wybudować piramidy, za mało ma na to ludzi i surowców. Ale nawet wielkiej metropolii postawienie takiej ogromnej budowli zajmie masę czasu.



Największą wadą gry są nudne dalsze etapy rozgrywki. Kampania to w zasadzie tylko 15 misji - po trzy do wyboru na każdą z pięciu epok rozwoju państwa egipskiego. Zadania są wprawdzie różnorodne, ale nie tak bardzo, jak w innych grach tego typu. Zwykle wszystko sprowadza się do osiągnięcia pewnego wskaźnika zadowolenia w kraju czy wykonania jakiegoś innego zadania (np. pokonanie najeźdźców). Mimo iż każda mapa wygląda nieco inaczej, to i tak okazuje się, że rozbudowa miasta zawsze przebiega dokładnie tak samo. Typów budynków jest tutaj dosyć mało. O wiele mniej niż np. w "Pharaoh" czy "Caesar". Widać to szczególnie, gdy patrzy się na większe miasta. Ciągle powtarzają się te same, podobnie wyglądające budynki, zmienia się jedynie ich wzajemne ustawienie. Co więcej, w przeciwieństwie do starszych produkcji tego typu, wielkie miasto w zasadzie wielkie nie różni się niczym od malutkiej, dopiero rozpoczynającej swe istnienie osady. Niezależnie od tego czy jest to stolica Egiptu, czy mała zapadła wioska, gdzie psy szczekają zadkami, budynki wyglądają zawsze tak samo. Sytuację ratuje nieco fakt, iż niektóre z nich, w zależności od poziomu spełniania zachcianek mieszkańców, wyglądają nieco ładniej lub gorzej. To jednak nic w porównaniu z tym, co można było chociażby zobaczyć w przytaczanym już tu wielokrotnie "Pharoaoh". Tam naprawdę widziało się, że miasto się ciągle rozwija! Na początku małe, ubogie chatki, potem wielkie i okazałe rezydencje. A tu? Tu króluje bieda...



Jednak w przeciwieństwie do swych wcześniejszych produkcji ludzie z Tilted Mill osadzili swą nową grę w pełnym 3D. Grafika jest naprawdę bardzo ładna i nastrojowa. Co więcej - obraz można dowolnie powiększyć. W największym zoomie mamy widok prawie FPP. Ludzie poruszają się całkiem naturalnie, a ich modele są szczegółowe. Budynki prezentują się już nieco gorzej, lecz nie rażą oczu. Czasami tylko widać, iż obiekty się przez siebie przenikają. Mimo tego grafikom należy się duża pochwała. Nie stworzyli może dzieła na miarę "Dooma III", ale całość wygląda naprawdę przyjemnie i nie wymaga super-nowoczesnego komputera. Za grafikę mocna czwórka!

Najbardziej uciążliwe jest jednak sterowanie kamerą. Przy największym zbliżeniu jest ono naprawdę bardzo utrudnione. Mimo wysiłków kamera zaczyna skakać i trudno ją nakierować na wybrany obiekt.



Mimo wszystko całość gry sprawia wrażenie trochę niedopracowanej i robionej w pośpiechu. Wiele elementów jest jakby niedokończonych. Gra aż kipi od różnych pomysłów, jednak jest ich tutaj taka ilość, że zaczynają one wręcz przeszkadzać. Wprowadzenie do gry elementów z "Simsów" i "The Settlers" tylko skomplikowało rozgrywkę. I tak, rozbudowując miasto, nie ma zwykle czasu na oglądanie poszczególnych ludzików. Mimo iż na początku gra wydaje się ogromnie skomplikowana, szybko okazuje się, że wcale taka nie jest. Wszystko zakłada się tutaj na kilku prostych zasadach. Co więcej, muszę powiedzieć, iż "Dzieci Nilu" są grą wręcz za łatwą. W przeciwieństwie do innych produkcji o podobnej tematyce, tutaj budowanie miasta nie nastręcza żadnych większych problemów. Wszystko się udaje niemalże automatycznie, nie można nawet zbankrutować, bo nie ma złota. Zamiast więc poważnej strategii, otrzymujemy raczej lekką, "relaksacyjną" grę. Tak, jako lekka strategia, "ChotN" sprawdza się naprawdę znakomicie. Jednak lubiącym bardziej skomplikowane gry polecam wrócić do "Caesara" lub "Pharoah"...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: budynki | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy