Broken Sword 3: The Sleeping Dragon

Producent: Revolution Software

Dystrybutor PL: nieznany

Rodzaj gry: przygodowa

Data premiery: II kwartał 2003

Wymagania sprzętowe: AMD K6-2 300 MHz, 64 MB RAM, karta graficzna zgodna z DirectX



Wszystko zaczęło się dość dawno temu. Zapalony programista wyposażony jedynie w domowy komputer typu PC i przenośny zestaw optyczny zwany potocznie okularami, wpadł na odkrywczy pomysł. Postanowił stworzyć grę przygodową. Pojawił się jednak pierwszy problem - jak ową grę nazwać? Odpowiedź na to pytanie spadła mu jak z nieba. Właśnie smarował masłem kolejną kanapkę, gdy nóż w jego dłoni złamał się wpół. Nie poszły na marne lekcje angielskiego. Gra otrzymała wreszcie upragniony tytuł "Broken Sword". Z resztą pracy nie było już kłopotów. Wkrótce gra pojawiła się na półkach sklepowych i równie szybko z nich znikła. Prawdopodobnie spodobała się graczom, bo również druga część gry sprzedała się w niezłych ilościach. Tutaj mógłby być swoisty happy-end, ale życie bywa brutalne. Gra przyniosła twórcy pomysłu ogromne zyski. Pewnego dnia przechodził on pod Mc Donald's i zobaczył wywieszkę "Mc Chicken za jedyne 99 groszy". Sięgnął szybkim ruchem dłoni do kieszeni i dobył zeń swój skórzany, czarny portfel. Zajrzał do środka i zobaczył nicość. Rozzłoszczony zebrał swą ekipę i oświadczył, że nadszedł czas na trzecią odsłonę "Broken Sword" (i napełnienie kieszeni studolarówkami). W ten oto sposób rozpoczęły się prace nad nowiutką częścią kultowej gry przygodowej. Podtytuł brzmiał będzie "The Sleeping Dragon" i wolę nie dochodzić jego głębszego znaczenia.

Reklama



Fabuła opierać się będzie o historie przedstawione w poprzednich dwóch części gry. W naszej podróży spotkamy się, jak zwykle zresztą, z Georg Stowbarem i Nico. Już któryś raz z rzędu wyruszymy tropem Zakonu Templariuszy, by rozwikłać niezwykle intrygującą zagadkę. Jeśli potraficie pozbyć się supełka na sznurówkach, to i z tym sobie dacie radę. Poważnie mówiąc, gra ma być bardzo trudna, ale w granicach zdrowego rozsądku (tak samo pisało na pudełku gry dla 6-latków, a już po pięciu minutach nie wiedziałem co zrobić). Odwiedzimy tak wspaniałe miejsca jak Kongo, czy Paryż i nawet zostanie nam trochę funduszy na wypad do Mc-Donald's. Lokacji będzie z pewnością więcej, ale producenci trzymają nas w niepewności do samego końca. Ach, te chwyty reklamowe... Wiemy natomiast jeszcze kilka innych szczegółów. W grze sterować będziemy niemal tylko klawiaturą, czyż nie miła odmiana? Spowodowane jest to głównie wprowadzeniem do zabawy kilku elementów zręcznościowych. To zaś z kolei jest uwarunkowane przeznaczeniem gry. Otóż "Broken Sword 3: Sleeping Dragon" jest tworzony również z myślą o posiadaczach wszelkiego rodzaju konsol. Gra ukaże się na wszystkich konsolach ku radości rzeszy zainteresowanych. Wiadomości jak widać nie jest zbyt wiele, ale cóż poradzić na ich niedobór. Trzeba się cieszyć z tego, co udało się znaleźć, bo przecieków faktycznie było niewiele. Na tym jeszcze nie koniec.



Spójrzmy na wizualną prezentację gry. Całość jest mieszanką grafiki dwu i trójwymiarowej. Jest to dość ciekawy i mało obciążający sprzęt pomysł. Dzięki temu gra powinna działać bezproblemowo nawet na starszych komputerach. Zastosowanie takiej metody mogliśmy podziwiać np. w hicie ostatnich czasów - "Syberia". Jeśli ciekawi Was nadal, jak prezentuje się gra wykorzystująca trójwymiarowe obiekty renderowane na dwuwymiarowych tłach, to spójrzcie na screeny. Efekt jest dość dobry, światła na tłach odpowiadają tym na modelach. Wszystko idealnie ze sobą współgra.



Podsumować nadchodzącą grę jest czasem trudno, tym bardziej, jeśli nie ma wielu konkretnych informacji. Tutaj mamy właśnie taki przypadek. Nieładnie jest więc grę oceniać, nie znając jej prawdziwego oblicza. Powołam się więc na to co wiadomo i co widać. Seria "Broken Sword" jest już od lat cenionym tytułem na półce w dziale "Przygodówki". Jak dotąd gracze nie zawiedli się na niej, choć druga część nie cieszyła się już takim zainteresowaniem jak jej poprzedniczka. Jeśli popatrzyć krytycznym okiem, to możliwe, że trzecia część będzie jeszcze gorsza. Grafika jest zadawalająca, fabułę także można przyjąć, ale niewiele wiadomo o zasadach gry. Wprawdzie przygodówki są do siebie podobne na swój sposób, ale jednak różnią się istotnymi szczegółami. Pozostaje tylko liczyć na twórców gry i wierzyć w ich pomysły oraz innowacyjne rozwiązania. Można by również życzyć producentom gier, żeby nigdy im na Mc-Chicken'a nie brakło, bo w co wtedy my - gracze - będziemy grali?



OLO

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dystrybutor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy