Baldur's Gate: Dark Alliance / PS2 - preorder

UWAGA: Pełna, polska wersja językowa!!!

Firma CD-Projekt zapowiada na marzec wydanie w pełni zlokalizowanej wersji tego tytułu!!! Przyjdzie nam więc nie tylko czytać w naszym rodzimym języku, ale i słuchać!!! O tym, czy gra jest warta świeczki, możecie się przekonać w dalszej części tekstu. Serdecznie zapraszamy do lektury.



Największa sensacja polskiego rynku gier video! Potentat w dziedzinie dystrybucji gier na platformę PC, firma CD-PROJEKT, zdecydowała się na odważny i zarazem przełomowy krok - oto gra Baldur's Gate: Dark Alliance pojawi się w marcu tego roku w Polsce w cenie 179 zł na konsolę PlayStation 2. Jakby tego było mało, będzie grą zlokalizowaną! Inaczej mówiąc - w Dark Alliance zagramy w pełnej, polskiej wersji językowej!

Reklama



CZY TO DOBRZE, CZY TO ŹLE? - PYTANIE NIE NA MIEJSCU

Informacje w internecie o pełnej lokalizacji tego tytułu znajdują się już od dłuższego czasu... Zdążyły także pojawić się w większości liczących się branżowych magazynów prasowych, wywołując przy tym spore emocje i będąc jednocześnie impulsem do rozpoczęcia przez fanów zagorzałej dyskusji na temat celowości takiego przedsięwzięcia. Nie ulega wątpliwości fakt, że jest to pierwsze tego typu posunięcie w polskim, bardzo specyficznym, środowisku gier video. Lokalizacja gier komputerowych (przeznaczonych na komputery klasy PC) przebiega w naszym kraju coraz sprawniej i nikogo już nie dziwi, że jakiś tytuł pojawia się w pełni przetłumaczony, z udziałem często bardzo znanych, rodzimych lektorów i aktorów. Jednak informacja o spolszczeniu gry na konsolę Playstation 2 - to na pewno sensacyjna wiadomość. Owszem, takie próby były już podejmowane, jednak zazwyczaj takie zadanie przed sobą stawiała sobie grupa amatorów z dużym zapałem do pracy, jednak nie posiadająca adekwatnych do tego rodzaju przedsięwzięcia materiałów, ludzi, sprzętu, w końcu środków finansowych. W krajach europy zachodniej lokalizacje gier video nie są niczym nowym. Przecież na naszym rynku doskonale znane są (pod kątem obecności) wersje niemieckie, czy francuskie gier na konsole. Nie jeden klient włączając nowo nabytą grę w swoim domowym zaciszu, otwierał szeroko oczy ze zdumienia; okazywało się bowiem, iż jego upragniona, nowiutka gra proponuje mu interface w języku np. niemieckim. Pół biedy, jeśli ten język był graczowi znany, bo jeśli nie, to pozostawał jedynie płacz i zgrzytanie zębów. Zresztą na pewno wielu z Was doznało tej nieprzyjemności.



Prawdą jest również to, że współcześni gracze (od tej pory cały czas mówimy już tylko o graczach i grach konsolowych) są po prostu przyzwyczajeni do języka angielskiego. Nawet, jeśli jego ogólna znajomość nie wykracza poza podstawowy poziom, to z reguły spokojnie daje sobie radę z menusami. Problem pojawia się, gdy trzeba (a przynajmniej powinno się) zrozumieć niuanse fabuły. Oto przeciętny zjadacz chleba zostaje pozbawiony części przyjemności płynącej z gry! I na nic zdają się tu uwagi niektórych w rodzaju: "A nie mówiłem, żeby uczyć się angielskiego??!" Ok, ok. Trochę w tym prawdy jest, ale nie popadajmy w skrajności! Tylko kilkanaście procent społeczeństwa polskiego może pochwalić się znajomością języka angielskiego (ogólnie pojętą, bez wyznaczania stopnia zaawansowania). Dla tych, którzy są trochę na bakier z angielszczyzną, polskie wersje gier wydają się być wręcz wymarzonym pomysłem. Ileż to więcej osób będzie zaznajamiać się z historią rozwijającą się w Baldur's Gate: Dark Alliance, hmm?? Może tym razem, nawet dziadek zasiądzie do gry wzorem japońskich ognisk domowych; Przecież jest multiplayer!



Ważnym też wydaje się być element kulturowy. Tyle "trąbi" się o niebezpieczeństwach związanych z naszym wejściem do Unii, że nowa cywilizacja nas zaleje, że Polska straci swój narodowy charakter (ble, ble, ble...kiedyś krzyczano, że kablówka i te 100 kanałów zjedzą nasze mózgi i pozostawią w formie pustaków, i co? Pojęcie suwerenności się zmienia, moi Drodzy, tak, jak zmienia się świat). Prawdą natomiast w tym wszystkim jest to, że należy zadbać o ojczysty język w czasach, gdy ma on tendencje do chłonienia makaronizmów różnego rodzaju (zarówno tych wskazanych i tych niewskazanych). Brawa dla CD Projektu! W pełni polska gra na PS2 to jest to, na co z utęsknieniem czekamy. Oby na BG:DA się nie skończyło! Przypomnijmy, że za lokalizację tego tytułu odpowiedzialna jest ekipa, która pracowała wcześniej nad polskimi wersjami serii Baldur's Gate na PC, więc o poziom prac i profesjonalizm nie powinniśmy się martwić.



JAK SIĘ GRA W "BALDURA", CZYLI WRAŻENIA Z NIEPRZESPANEJ NOCY.

Od razu na początku wspomnę, że miałem oczywiście do czynienia z wersją anglojęzyczną. Zaczyna się tak: Nasz bohater (bohaterowie, jeśli gramy w multiplayerze) po długim czasie nieobecności odwiedza(ją) miasteczko Baldur's Gate. Nieszczęśliwy traf sprawia, że dostajemy pałką po głowie od kilku zbirów już na początku naszej wizyty. Gdy otrząsamy się ze stanu nieświadmości, okazuje się, że zwinęli nam całą kasę i sprzęt! Cóż robimy? Kierujemy się do gospody "Tawerna elfiej pieśni" w celu popytania o łotrzyków. I tak okazałej i powabnej postury barmanka udziela nam pewnych informacji odnośnie nowopowstałej gildii złodziejaszków. Obiecuje dać nam troszkę ekwipunku na drogę i nieco grosza na rozpęd, ale najpierw prosi o wyczyszczenie lokalnej piwnicy z plagi ogromnych szczurów...i tak zaczyna się Baldur's Gate: Dark Alliance! Jak dobrze mniemacie, na szczurach i piwnicy się nie skończy, oj nie! Fabuła gry jest dosyć standardowa, jednak ciekawość gracza zostaje dotkliwie pobudzona i brnięcie w kolejne etapy jest przyjemne, ba, nawet bardzo przyjemne!

Jak zapewne zdążyliście się zorientować, gra osadzona jest w klimacie fantasy. Jest to action-RPG i chyba nie skłamię, jeśli stwierdzę, że sporo czerpie z hitu, jakim niewątpliwie był Diablo. Tak więc mamy bohatera (Elfia czarodziejka, człowiek - wspaniały łucznik i kransolud - wymiatacz w pełnym tego słowa znaczeniu), któremu przyjdzie przebijać się przez hordy przeciwników i różnorodne etapy, by skończyć z tym żałosnym złem, które znów ma zapędy, by zapanować nad światem. Było?? Było! Ale, ale...poczekajcie, aż powiem Wam jak to wszystko się robi i jak to wygląda w praktyce!



JATKA, ŻE AŻ MIŁO!

Nasz "hiros" dysponuje bronią białą (podstawa), a w dodatku łukiem i ewentualnie czarami. Jak przedstawiona jest akcja - możecie obejrzeć na screenach. Tak więc krasnolud (wymiatacz!) jest bezbłędny w posługiwaniu się różnego rodzaju toporami, młotami, czy potężnymi mieczami i próżno u niego szukać tu jakichś czarów czy innych diabelskich przywarów. Co innego "elfica"! Ta miota czarami, że aż ekran błyska niczym fleszem jakimś, płomienie jej z rąk strzelają a meteoryty z nieba pikują! Zróżnicowanie więc konkretne.

Jak wspaniale się walczy!! Chrzęsty odcinanych kończyn są na porządku dziennym, krew pryska na posadzki i ściany, a skrzeki zabijanych goblinów sprawiają dziwną i nieco chorą satysfakcję (huehue)! Wrogowie potrafią wiele i głupio wcale nie walczą! Jeśli są w grupie - kombinują! To zachodzą z kilku stron, otaczają, to też uciekają w popłochu (vide gobliny) gdy już węszą swą porażkę. Jest wspaniale. Do tego siekamy ze strzał, tudzież ognistych, spopielamy wroga piorunami lub palimy z byczastym i złośliwym uśmiechem na ustach. Doprawdy, walki wyglądają jak we wspaniałych opowieściach fantasy! Dość powiedzieć, że ciała i ślady walki wcale nie znikają i nie raz, nie dwa, przyjdzie Wam z dumą patrzeć na galimatias, który jakoś Wam od tak się spłodził:) Bomba!



JAK TO SIĘ ROBI, ŻEBY PRZEŻYĆ W TAKIM ŚWIECIE.

Za pokonanych wrogów zyskujemy klasyczne punkty doświadczenia, które kumulując się, dają nam kolejne poziomy wtajemniczenia w arkana walki, a zarazem punkty do rozdysponowania na różne umiejętności, czary, power-upy itp. Gdzieniegdzie leżą skrzynki, które możemy roztrzaskać. Notabene - rozpadają się jak prawdziwe, musicie to zobaczyć (nie, ja nie zwariowałem - to gra jest wspaniała). W nich często znajdziemy jakieś napoje regeneracyjne, złoto, czy bronie (także u zabitych przeciwników). Złoto i niepotrzebne przedmioty możemy opchnąć u miejscowego sklepikarza. Oferuje on nam pełen wachlarz oręża bojowego, ochronnego (zbroje, buty, rękawice itp.) i leczniczych dobroci. Dobre i przemyślane zakupy w tej grze to element sukcesu.



TO, CO OCZY WIDZĄ...

Gdy zobaczycie, jak nasz bohater porusza się w wodzie (albo raczej jak woda porusza się wokoło niego) to włosy staną Wam dęba. Gdy ujrzycie na własne oczy płynniutką animację, lokacje pełne, pełniutkie, przepełnione detalami to aż duma Was ogarnie, że macie właśnie PS2. Będziecie podziwiać animację postaci, kunszt grafików, wspaniałe efekty świetlne towarzyszące czarom, lśniące posadzki, drewno, które wygląda jak prawdziwe, kamienne, zatęchłe ściany, rozpadające się kościotrupy, lśniące zbroje, jędrne piersi barmanki...taaaaak. Będziecie podziwiać to wszystko! Obok Gran Turismo 3, FFX i MGS2 - najładniejsza gra na Playstation 2.



TO CO W USZACH GRA...

Nie ma dobrej gry osadzonej w realiach fantasy bez dobrze dobranych, sugestywnych dźwięków i muzyki, wzbudzających strach, przerażenie, czasem ukazujących oczekiwanie na jakieś wydarzenie, a czasem niejako wspomagających wizję w celu oddania lepszego charakteru danego miejsca, np. karczmy (Elfia pieśń we wspomnianej już tawernie - coś wspaniałego! Słuchacie tego i już wyobrażacie sobie różnych przyjezdnych opowiadających sobie wzajemnie historie z wojaży, jak to walczyli z hordą goblinów i trolli, czy brodzili po bagniskach, ychhh! A to wszystko przy spienionym piwsku i mile strzelających płomieniach pobliskiego kominka). Owszem, BG:DA ma to wszystko! Jedyne życzenie jakie mógłbym mieć, to częściej występująca muzyka podczas przemierzania wrogich terenów - jest bardzo dobra, ale występuje w śladowych ilościach. Na to jednak podczas awantury nie zważa sie zbytnio - to, z jakim łoskotem turlają się na ziemie kości "nie martwego" po cięciu z góry oburęcznym toporem, wynagrodzi Wam trudy minionego dnia.



WE DWÓCH RAŹNIEJ!

Nie tylko raźniej w przypadku grania w tą grę, ale także bardziej taktycznie. Mamy bowiem możliwość grania w dwie osoby bez podzielonego ekranu! Cały patent więc polega na odpowiednim zgraniu się dwóch graczy, by wzajemnie sobie pomagać, a nie utrudniać życie (a jest to możliwe np. poprzez natrętne, zbytnie oddalanie się od przyjaciela / przyjaciółki lub zasłanianie). Muszę przyznać, że grając w tym trybie ten tytuł osiąga już apogeum rajcowności! Okrzyki w stylu - "Pomóż mi! Nie dam sobie sam rady z tą ździrą!! - są na porządku dziennym. Oto kilka cytatów z gry multiplayer, które bardziej zapadły mi w pamięci: "Odejdź, odsuń się trochę! Przywalę mu z fireballa!" "No siekaj w niego z tych strzał! Ja tymczasem zajdę go od tylca i posmyram mieczykiem (?)" "Chodź, chodź, chodź, chodź!!! WiejeEEEmy!" "Kochanie, obawiam się, że masz za kiepskie kapcie."



OGÓŁEM RZECZ BIORĄC.

Piękna gra. Wykonanie nie pozostawia żadnych złudzeń. Developerzy pokazali, jak wiele można wycisnąć z Playstation 2. Śmiem wątpić, czy da się zrobić tego typu grę na tą konsolę, która wyglądałaby jeszcze ładniej niż BG:DA. Rajcowność jest ogromna. Grając w pojedynkę będziesz zachwycony, a we dwóch nie radzę grać, jeśli nie macie w zapasie całkowicie wolnych dni i nocy, bo inaczej ucierpi na tym Wasze życie zawodowe / szkolne / rodzinne. Niech za ocenę końcową służy fakt, że komu tej gry by nie pokazać - dany osobnik poważnie zaczyna rozważać zakup konsoli PS2...i to w tempie natychmiastowym:)



MartineZ: Składam podziękowania chłopakom z ULTiMY - wiecznie będącym na czasie! Zainteresowanych nabyciem tego tytułu odsyłam do strony sklepowiej: www.ultima.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Uwaga! | video | oczy | firma
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy