ALDA GT1 - symulator domowy

Od chwili, kiedy Andrzej Dziurka podbija serca kibiców sportów motorowych upłynęło już sporo wody w Wiśle. Pomimo gnającego na złamanie karku czasu, on nadal pełen jest energii, chęci realizowania innowacyjnych przedsięwzięć oraz spełniania się w swej życiowej pasji, jaką bez cienia wątpliwości są wyścigi samochodowe. To jego życiowe przeznaczenie!



Będąc zaproszonym na zeszłotygodniową konferencję prasową firmy Logitech Polska zostałem w pewnym momencie zaskoczony widokiem wyeksponowanego, rajdowego standu dedykowanego wszystkim graczom czującym pociąg do wirtualnych spalinowych wojaży. Jak się po chwili okazało - za tym oryginalnym przedsięwzięciem stał sam Andrzej Dziurka! Po kilku minutach ekspresji nad nowym projektem naszego jednego z najzdolniejszych kierowców wyścigowych, doszedłem do wniosku, że temat wart jest nagłośnienia. Z taką inicjatywą nie spotykamy się bowiem na co dzień! Po krótkiej wymianie poglądów jedno było jasne - musimy spotkać się w siedzibie teamu ALDA-MOTORSPORT celem bliższego zgłębienia tajników "symulatora domowego". Tym oto sposobem zawitałem w dniu wczorajszym do Sławkowa - siedziby firmy, gdzie czekały na mnie nie lada niespodzianki... na Porsche GT3 skończywszy!

Reklama



Z wielokrotnym Mistrzem Polski w wyścigach samochodowych rozmawia Marcin Brodowski "MartineZ":



Jak rozpoczęła się Pana miłość do sportów motorowych - kiedy zdał sobie Pan sprawę z tego, że życie bez swądu palonych gum oraz zapachu benzyny jest zbyt mało ekscytujące?


Myślę, że to się jeszcze w tamtym wieku zaczęło (śmiech). Od najmłodszych lat pasjonowałem się motoryzacją. Najpierw moim idolem był Sobiesław Zasada - postać w motoryzacyjnym światku, która "wypłynęła" za moich młodzieńczych lat. Zaczynałem od kartingu w Automobilklubie śląskim, poprzez wyścigi małym fiatem aż do tego wielkiego sportu, w którym aktualnie od kilku lat już działam. W tym roku ścigaliśmy się w klasie samochodów GT - to takie mistrzostwa, które są podzielone na dwie klasy: N-GT i GT. Dla łatwego uzmysłowienia sobie tego podziału, najzdrowszym porównaniem są bardzo popularne N-ki i WRC - to analogiczna sytuacja.



Pierwsze - jakże pamiętne czterokołowce!


Pierwsze były gokarty, potem był mały fiat. W końcu, od czego miałem zaczynać jako młody chłopak? - oczywiście od fiata 126p i to się wiąże z moim największym przeżyciem! Z rajdów przeszedłem właściwie bardzo szybko na wyścigi a moim pierwszym samochodem zakupionym za ciężko zapracowane pieniądze był także popularny wtenczas "maluch" - miałem w tamtym okresie małą firmę samochodową zajmującą się mechaniką pojazdową.



Trzy zdania o sobie samym?


O kurcze! Boże - to najgorsze, co może być. Słyszałem o takich pytaniach, lecz szczerze mówiąc pierwszy raz zostaje ono zadane mojej osobie (śmiech). Szczerze mówiąc nie za bardzo wiem, co mam odpowiedzieć. Trzy zdania o sobie? Jestem, jaki jestem. Najlepiej gdyby mnie oceniali inni, a nie ja miałbym oceniać siebie samego, ze względu na to, że to bardzo trudno powiedzieć cokolwiek o sobie. W każdym bądź razie na pewno jestem dość stanowczy i konsekwentny w dążeniu do celu. Zawsze sobie stawiałem za cel, by osiągnąć sukces powiedzmy sportowy. Może mi się to w jakimś tam małym stopniu udało, ale na pewno spełniło moje marzenia, gdyż: zawsze chciałem jeździć w wyścigach, zawsze chciałem jeździć szybkimi samochodami. Kiedyś sobie postawiłem za cel, że muszę pojechać na Grand Prix Macau i udało mi się to czterokrotnie. Wymyśliłem sobie kiedyś, że pojechałbym na rajd Paryż-Dakar i dzięki mojemu przyjacielowi Maćkowi Stańcy udało się nam to wspólnie zrealizować. Dokładnie trzy lata temu byliśmy na wspomnianej imprezie sportowej startując na samochodzie Toyota LandCruiser i udało się nam wywalczyć tam trzecie miejsce oraz dojechać czysto do końca! W klasyfikacji generalnej mieliśmy 33 pozycję, co uważam za jeden z większych sukcesów w starcie Polaków w rajdzie Paryż-Dakar. Jak na razie nikomu się to jeszcze nie udało - mam nadzieję, że koledzy, którzy startują w najbliższej edycji albo w przyszłych pobiją ten rekord i uzyskają lepsze wyniki i tym samym zapromują nasz rodzimy sport motorowy. Moim marzeniem jest wystartować w LeMans24 - to najsłynniejszy długodystansowy wyścig samochodowy na świecie. Powolnymi krokami się do tego celu zbliżam, aczkolwiek dzieli mnie jeszcze dość spory dystans.



Strach i jego znaczenie w Pańskiej pasji.


Myślę, że większość zawodników denerwuje się i ma pewne obawy przed startem - ja również. Zawsze jestem zdenerwowany, lecz jak się już zapala czerwone światło a potem zielone to jest tak: żegnaj rozum - spotkamy się na mecie... i do przodu (śmiech)! Staram się wtenczas dobrze jechać, nie popełniać błędów i uważać na to, co się dzieje za mną. W momencie wystartowania z pole position o strachu się najzwyczajniej w świecie zapomina, ale zdecydowanie twierdzę, że zawsze towarzyszą mi pewne obawy oraz nerwówka... przed każdym startem.



Chwila za kierownicą, której nic nie jest wstanie wyrzucić z pamięci.



Ja mam taką chwilę w życiu, gdy dawno, dawno temu przesiadłem się z samochodów wyścigowych "z dachem" na samochody odkryte jednomiejscowe - takie wyścigówki Esterki. Dostałem kiedyś taki pojazd z klubu po Occie Bartkowiaku i na którejś z eliminacji kolega przejechał mi po głowie. I mówię - no kurde - chyba się nie będę ścigał więcej tymi samochodami. Jak już zaczynają mi chłopcy po głowie jeździć to oznacza, że jest zbyt niebezpiecznie (śmiech)! A pamiętam jak dziś, Artur Skwara najprawdopodobniej mnie wyprzedzał, jakoś się spięliśmy i przejechał mi kołami po głowie i mówię: rany Boskie - to dachu nie ma! Jeden sezon czy półtora tak jeździłem i doszedłem do wniosku, że lepiej to odstawić.



Czy obecny styl Pańskiego życia wpływa w jakiś znaczący sposób na życie rodzinne?


A tak- zdecydowanie. To jest taki sport, który wymaga zaangażowania bardzo sporej ilości czasu. Ja muszę tylko powiedzieć, że w ostatnim roku to prawie 6 miesięcy nie było mnie w domu i mimo to nie skończyliśmy wszystkich eliminacji. Od zeszłego roku, od września mieliśmy taką sesję testową w Hiszpanii, Portugalii i Francji gdzie łącznie z Wojtkiem Dobrzańskim trenowaliśmy na poszczególnych torach, które były w okresie zimowym dostępne. W tym czasie tylko południe europy wchodzi w grę tak, że wylatywałem samolotem, przyjeżdżałem na parę dni do domu by ponownie wylatywać na zarezerwowany tor. Od września do marca tego roku to na palcach można by policzyć ile razy byłem w domu. Na dodatek nie jeździłem samochodem tylko latałem samolotem w czasie, gdy moi mechanicy i cała ekipa to właściwie turlała się po całej Europie tygodniami by przewieźć sprzęt z Hiszpanii do Portugalii, czy tam do Francji. To faktycznie znacząco wpływa na życie rodzinne, gdyż dochodzi do tego, że w domu jest się gościem i druga część mojej połówki (ta ładniejsza) ma zawsze o to pretensje. Są duże problemy (końcówka w zdecydowanie przyciszonym tonie wypowiedzi :)).



Czy aktualna klasa GT, w której Pan staruje razem z Wojciechem Dobrzańskim jest przysłowiowym szczytem marzeń czy kolejnym etapem w poszukiwaniu swego motoryzacyjnego przeznaczenia?



Ja myślę, że to jest ta ostatnia półka, do której chciałem sięgnąć, gdyż po wyścigach GT (większe seriale wyścigowe na świecie) to pozostają jedynie wyścigi jednomiejscowych samochodów takich, jak np. F1, IndyCar - to już nie jest w moim zasięgi i nie mam takich planów. No i co ważne - to samochody jednomiejscowe, które mi nie pasują, gdyż jeżdżą po głowach kierowców (śmiech). Szczerze mówiąc to chciałbym jeszcze parę sezonów pojeździć, jeśli mi się to uda biorąc pod uwagę, że od przyszłego roku seria GT będzie oficjalnymi mistrzostwami świata producentów!



Czy zawodowe zamiłowanie do sportów samochodowych przenosi Pan w jakiś sposób do domowego zacisza - kontynuując torowe zmagania np. za pośrednictwem gier komputerowych lub konsolowych?


Powiem szczerze - nie jestem najlepszym driver-em za kierownicą konsol. Moi dwaj piętnastoletni synowie są zdecydowanie lepsi. Przesiadują całymi godzinami czy to przy PlayStation czy przy komputerach - trenują bardzo aktywnie i ciężko mi ich pokonać. Właściwie to muszę się jeszcze od nich sporo nauczyć, niemniej uważam to za doskonałą formę spędzania wolnego czasu!



W jaki sposób zrodził się pomysł stworzenia "standu rajdowego" przeznaczonego do wirtualnych wojaży drogowych i czy znana jest już jego oficjalna nazwa?



Można by rzec, że pomysł zrodził się z życia a mówiąc precyzyjniej z obserwacji! Zauważyłem, że większość graczy konsolowych i pecetowych, posługujących się kierownicą zazwyczaj ma ją przymocowaną a to do biurka, a to do deski do prasowania oraz wielu innych nieporęcznych przedmiotów użytku codziennego. Jako ciekawostkę nadmienię, że u mojego przyjaciela Leszka Kuzaja też widziałem identyczną sytuację, jak męczył się z kierownicą przymocowaną do deski do prasowania, która latała mu dosłownie na wszystkie strony. Mówię - człowieku, jak ty siedzisz?! Jakbyś siedział w rajdowym samochodzie to byś się już dawno pozabijał! Przecież nie masz zachowanej żadnej ergonomicznej pozycji, wszystko się rusza, fotel odjeżdża - bo na kółkach, pedały uciekają spod stóp a kierownica chodzi swawolnie do przodu i do tyłu. I wtedy powiedziałem mu - ja Ci coś wymyślę! Tym oto sposobem zrodził się pomysł by wszystkim, którzy zagrywają się w pozycje wyścigowe dać smak prawdziwego klimatu prowadzenia rajdowych maszyn i poczuć fakt zasiadania w oryginalnym samochodowym fotelu (takim, jakie można spotkać w realnych wyczynowych autach). Ponadto dajemy możliwość regulowania kierownicy w dwóch płaszczyznach oraz ustawiania odległości pedałów od fotela kierowcy! To wszystko daje ogromny komfort w zajęciu prawidłowej pozycji za kierownicą i wczucia się klimat odcinków specjalnych.



Jak od strony technicznej wyglądały przygotowania do skonstruowania omawianego "standu"?



Nie było to zbyt trudne ze względu na fakt, że dysponujemy fachowym zapleczem technicznym - prowadzimy team wyścigowy oraz mamy zakład produkcyjny gdzie wykonaliśmy pierwsze prototypy. Po urealnieniu pierwszych projektów wybraliśmy ten jeden jedyny, który wydaje się nam optymalny pod każdym względem: od ergonomiki po ilość miejsca potrzebnego do przechowywania, tak by "symulator" w momencie "postoju" (nieaktywności) nie przeszkadzał w normalnym użytkowaniu pokoju.



Czy została już wybrana i zatwierdzona oficjalna nazwa dla omawianego produktu?



Oficjalna nazwa to: ALDA GT1 - symulator domowy. W "tytule" znalazło się słowo ALDA, gdyż to nasza firma oraz team wyścigowy a GT1 oznacza moją pasję i zamiłowanie do wyścigów i samochodów klasy GT.



Do kogo adresowane jest to wyjątkowe dzieło?



Jestem przekonany, że nasz produkt adresowany jest do wszystkich pasjonatów gier i sportów motorowych. Tu nie przewidujemy żadnych limitów - swoje zamiłowanie motoryzacyjne odnajdzie dosłownie każdy: od kilkuletniego dziecka po dojrzałego mężczyznę, który chciałby się sprawdzić za kierownicą symulatora!



Jaka będzie przewidywana cena "rajdowego standu"?



Cena dla każdego klienta wynosić będzie 895 zł. Jest to kwota na tyle przystępna i niewygórowana, że w porównaniu ze sprzętem komputerowym oraz PlayStation powinna być przyswajalna dla potencjalnych nabywców.



Kiedy możemy się spodziewać pierwszych egzemplarzy na naszym rodzimym rynku?


Koniec października, początek listopada to termin, w którym "ALDA GT1" zadebiutuje na naszym rodzimym rynku - tak, by można było zrobić prezent świąteczny swym najbliższym miłośnikom mocnych wrażeń. Aktualnie jesteśmy na etapie poszukiwania kanałów dystrybucyjnych. Jednym z nich bez cienia wątpliwości będzie sprzedaż wysyłkowa realizowana z zamówień zbieranych poprzez witrynę internetową ALDA-MOTORSPORT.



Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszej tak owocnej samorealizacji w życiowej pasji, jaką jest bezkresne ściganie się!



Marcin Brodowski "MartineZ": Wszystkich zainteresowanych szczegółami symulatora "ALDA GT1" zapraszamy w najbliższym czasie do zapoznania się z rzetelnym testem omawianego "standu". Prezentację odnajdziecie w serwisie GRY.INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wody | złamanie | wyścigi | śmiech | domowy | symulator
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy