Agharta

6 marca 1926

Dziwne pingwiny. Dość agresywne, ale boją się mojego psa, Murphiego. Okazuje się, że na biegunie północnym też są pingwiny. Z pewnych przyczyn byłem zmuszony do awaryjnego lądowania w oceanie. Na szczęście przeżyłem katastrofę. Mój pies również. Otaczająca mnie dziwna mgła nie chce opaść i jest bardzo gorąco jak na tę porę roku w Arktyce...

22 sierpnia do sklepów trafiła nowa gra - Agharta. W pełni spolszczona, dystrybuowana przez TopWare - gra z gatunku przygodowych. Trafiła ona do naszych rąk i oto co możemy powiedzieć o tym produkcie.

Reklama



Grafika i dźwięk

Poziom przeciętny, chociaż pewnie powiecie - czegóż można oczekiwać od przygodówki? Oczywiście, grafika w grach przygodowych nie jest szczególnie pieszczoną rzeczą, bardziej liczy się pomysł, ale wydawanie na dzień dzisiejszy gry, która pracuje TYLKO w rozdzielczości 640*480 jest chyba lekkim nieporozumieniem. No coż - być może jestem zbyt wymagający, ale 640*480 w dobie monitorów 17-calowych to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Fakt tłumaczyć można tym, że gra nie jest w pełni produktem 3D, przynajmniej takie odnosi się wrażenie, dlatego mogłyby wystąpić problemy przy skalowaniu obrazu na wyższe rozdzielczości - no, załóżmy, że właśnie tym kierowali się twórcy gry. Mimo wszystko - minus. Pozostaje pewien niedosyt.

Muzyki jako takiej nie ma. Coś tam brzęczy w tle, ale nie można nazwać tego jakimś motywem muzycznym, ot, raczej zestaw efektów specjalnych, które mają wprowadzić odpowiedni klimat do gry. Tutaj nie będę się czepiał - lepsze takie rozwiązanie niż wesoło pobrzękująca, nie pasująca do klimatu gry muzyczka. Natomiast daaaaaleko jeszcze do ... starej Phantasmagorii, kiedy to na potrzebu gry skomponowano piękne utwory z udziałem orkiestry symfonicznej...

Gram, gram, ale jakoś... wieje... nudą.



Wobec ogromu produkcji, jakimi raczą nas wydawcy, pierwszą rzeczą, która powinna być poddana "oględzinom", jest pomysł, albo jego brak, na przytrzymanie gracza przed monitorem. I dlatego ni cholery nie mogę pojąć, dlaczego programiści "zapomnieli" o np. tak prostej rzeczy, jak zmiana wyglądu kursora myszki w momencie najechania na przedmiot, którego można użyć. Dzięki temu na dużej, dość skomplikowanej scenie, łatwo zorientować się, co możemy przesunąć, podnieść, spalić, przewrócić, itd. A tutaj to przypomina zabawę w ciuciubabkę. No nie do końca - pies, biegający sobie radośnie po scenie, co pewien czas przesuwa nosem przedmiot, który można podnieść. I tyle. Ale np. na mapę natrafiłem z czystego przypadku, puszka po konserwie była już nieco bardziej widoczna, ale po "przeklikaniu" wszystkiego dookoła dałem sobie z tym wszystkim spokój. Najbardziej wkurza fakt, że w najbardziej nieoczekiwanym momencie zmieniają się widoki na tą samą scenę. Gracz zauważa jakiś przedmiot, klika, żeby tam podejść, a tutaj nagle dwie zmiany widoku w międzyczasie i okazuje się że przedmiotu już nie widać, bo jest zasłonięty przez drewnianą budkę, a oprócz tego nie do końca wiadomo, jak teraz względem pierwszego widoku ustawiony jest bohater. Klawisze "Z" i "X", pozwalające na zmianę aktualnego widoku, najczęściej nie pozwalają na przejście do widoku początkowego i zima... Koszmar. Ta niedoróbka, a właściwie nadmiar inwencji twórczej programistów, praktycznie przekreśliła u mnie grę. Ale to nie wszystko...

Jezuuuu gdzie ja jestem?



Znowu się powtórzę :-) Konia z rzędem temu, kto po krótkim spacerowaniu po obszarach Agharty będzie potrafił "odnaleźć się" na obszarze gry. Sterowanie bohaterem jest proste - klikamy tam, gdzie ma dojść, ale nie wiadomo, gdzie jest wyjście "z ekranu" na nowe obszary. Najechanie myszką na krawędź ekranu wcale nie pomaga - kursor nie zmienia swojego wyglądu w momencie natrafienia na "wyjście" z danej lokacji. Czasem zdarza się, że bohatera... nie widać na planszy, dlatego też ciężko się zorientować, gdzie w ogóle stoimy! Co więcej - nie pokuszono się o zaznaczenie na mapie pozycji bohatera - i paranoja gotowa. Nie wiadomo, gdzie tak właściwie stoi bohater, na mapie nie pojawia się pozycja pilota, wyjście z danej sceny wymaga obklikania obrzeży ekranu dookoła... Ten, kto to wymyślił, powinien dostać Złotą Malinę w dziedzinie gier przygodowych.

Pilot i pies



Ha - w grze oprócz pilota występuje także pies Murphy. Pełnić ma on funkcje poszukiwawczo-obronne. Efekt jest taki, że hasa sobie nasza psina radośnie po całym obszarze gry, przywoływanie jej daje efekty raczej mizerne, na "siad" reaguje prawie natychmiast, komenda "szukaj" powoduje podbiegnięcie psa do najbliższego leżącego przedmiotu, ale wszelkiego rodzaju próby pobawienia się z psem ( jest taka opcja ) spełzły na niczym. Być może ja nie mam podejścia do zwierząt, ale po co programiści umieszczali komendę "do nogi", skoro pies reaguje na nią tak, jak mój domowy jamnik - czyli prawie wcale?

I w końcu koniec



Załamałem się. Naprawdę się załamałem. Może ja serca do przygodówek nie mam, ale Bóg mi świadkiem - toż Secret of the Monkey Island, mieszczący się na 6-ciu dyskietkach, był po stokroć bardziej przemyślany i dostarczał o niebo lepszych wrażeń z gry... Krwiożercze pingwiny, małpy potrafiące zabić bohatera... kupą błota... Może mnie zlinczują, ale nie Agharta nie jest godnym polecenia produktem. Jest to po prostu małe nieporozumienie - chcieli zrobić zręcznościówkę z elementami pilotażu, a wyszła gra przygodowa...

Teraz mój redakcyjny kolega usiłuje wydobyć z tej gry jakąś esencję - jeśli okaże się, że akcja nagle rozwija się w niesamowitym tempie dostarczająć masy ciekawych wrażeń - nie omieszkam o tym napisać. Na razie - dwója.

Tomasz Jarnot

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wyjście | pies
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama