Tony Hawk's American Wasteland

Efektowny "grind", "slide" na wysokości drugiego piętra, "grab" z pobliskiego garażu i mamy kolejną część "Tony'ego Hawka". Wzbogacony o kilka nowych patentów, powielający stare elementy - cieszycie się? W końcu to już siódma część.

Stara maksyma "do trzech razy sztuka" już dawno przeszła do lamusa...

Bo w Ameryce inaczej podchodzą do życia...

Witam Was serdecznie. Jako nowy kandydat na prezydenta, bo przecież jeszcze mnie nie poznaliście, aby zwyciężyć w nadchodzących wyborach (to już tylko cztery lata, trzeba się sprężyć), obrałem dość odważną politykę. Pełną szczerość. Zero ściemniania, kłamstw i wymijających odpowiedzi. Prosto w oczy, kawa na ławę i co tam sobie jeszcze chcecie... Oczywiście nie mam zamiaru poprzestać tylko na słowach. Oto moje pierwsze przemówienie, ew. "orędzie do narodu"... Jak zwał tak zwał. Ważne są przecież tylko dobre chęci.

Najnowszy "Tony" to bez wątpienia mocna kopia poprzednich części. Tricki te same, system podobny, a konstrukcja miejscówek i dostępnych lokacji jest jak "dwie krople wody" w porównaniu z poprzednikami...

Grałeś w poprzednie części? Jeśli tak, to odpuść sobie "American Westland". Jest prosto, banalnie i bardzo krótko. Poza tym system tricków, a raczej jego mechanizm, to po prostu skandal. Aby mieć możliwość "czesania" konkretnych "tricków", najpierw musimy je odblokować, a to wydaje się dziwne, skoro robiliśmy "cuda nie widy" w poprzednich częściach. Znowu walczyć o coś, co dopiero zdobyliśmy? Nawet nowicjusze nie będą zadowoleni. Po co kupować tę odsłonę serii, skoro np. trzecia część była o niebo lepsza? Bez sensu. Tak czy owak - jedni i drudzy poczują się oszukani. Wyjadacze wkurzą się, iż znowu otrzymali to samo, a nowicjusze, że dostali odgrzewany kotlet...

Dobra, zaczęło się ostro. Ewolucje praktycznie te same, ale można zadać sobie pytanie, co w takim razie wymyślić nowego? Faktycznie, ale idąc dalej tym tropem - to po co kolejna część gry, w której temat przewodni został już wyczerpany?

Kolejne oszustwo i próba naciągnięcia gracza na zakup gry to sklep i nowości, jakie w nim się pojawiły. Teraz praktycznie możemy już wszystko. Brakuje chyba już tylko solarium i robienia tipsów? I naprawdę super, cieszę się bardzo z tego powodu, tylko w takim razie dlaczego ta gra w swoim tytule posiada imię znanego skatera, a nie pani Zdzisi z pobliskiego salonu urody o nazwie "Weź się odpicuj"? Wspomniałem wcześniej o irytujących miejscówkach. Tak, są bardzo schematyczne, ale przede wszystkim dla kogoś, kto zna dobrze tą serię, mocno oklepane. Poza tym wysiłek, jaki włożyli programiści Neversoft, po prostu poraża. Oczywiście w negatywny sposób. Powtarzające się tekstury, barwy, konstrukcje architektury - w porównaniu z poprzednimi częściami wypada to bardzo średnio.

Ogólnie, nowy "Tony Hawk" prezentuje średnią i oklepaną już oprawę A/V. Muza jakby wyjęta z poprzedniej części, dźwięki na bank zaczerpnięte z foldera "TH4", a szata graficzna, w porównaniu z poprzednimi częściami, jest przeciętna. Wniosek prosty - jeśli grałeś, nie patrz i nie słuchaj - nie będziesz się denerwował z powodu wydanych pieniędzy na to samo co rok temu. Natomiast jeśli nie grałeś, masz szczęście. Wad tych nie dostrzeżesz, a mojej ocenie dziwić się będziesz. To zrozumiałem...

Na koniec pozostawiłem sobie jedną, ale dość sporą zaletę tejże odsłony. Mianowicie mamy teraz możliwość poszalenia na fachowych "bajkach". Każdy z dostępnych "BMX-ów" różni się wagą, balansem i czasem reakcji na nasze poczynania. Lewą gałeczką sterujemy kierunkiem jazdy, a prawą rodzajem efektownych ewolucji. I powiem szczerze, iż od czasu "Dave'a Mirry" na poczciwego PSX-a, nie bawiłem się tak dobrze. Złożony, przemyślany i bardzo intuicyjny system wykonywanych "tricków". Brawo!

Głosujemy!

Jak widzicie recenzja mocno subiektywna. Postanowiłem jednak postawić się w roli szanującego się gracza, który nie raz miał kontakt z serią "Tony Hawk's" i licząc każdy grosz na oryginalną płytkę, nie chciałby zostać oszukanym przez bezlitosnego dewelopera. Krótko, prosto, ale przede wszystkim to samo. Jeśli grałeś w poprzednie części, nie wydawaj tych kilku groszy, aby po raz kolejny udowodnić światu, że jesteś najlepszym skaterem. Ja to wiem i Ty to wiesz, szkoda Twojego czasu i ciężko zarobionych pieniędzy. Natomiast jeśli nie miałeś do tej pory kontaktu z tą produkcją (a są tacy?), będziesz na pewno zadowolony. Pamiętaj tylko, że wcześniejsze tytuły były o wiele bardziej dopracowane i przemyślane. Lepiej zaopatrzyć się w starsze części, a nową sobie odpuścić. Najnowszy "Tony Hawk: American Wasteland" to idealny przykład produkcji bezsensownej. Bo niby kto będzie w to grał?

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy