Pro Evolution Soccer 2010

Patrząc kilka lat wstecz wydawało się jasne, że ogromna grywalność serii PES dawała jej dużą, trudną do nadrobienia przewagę nad FIFA. Czy japońskie studio Konami mogło zaprzepaścić szansę odstawienia konkurencji z Electronic Arts na boczny tor? Mogło - to już wiemy, ale nikt chyba nie spodziewał się, że w tak krótkim czasie PES straci prymat wśród futbolowych gier wideo na rzecz odwiecznej rywalki. Niestety, tegoroczna edycja dobitnie to udowadnia..

Gdzie szukać przyczyny takiego stanu rzeczy? Kto jest odpowiedzialny za to, że wierni fani PES-a powoli odwracają się od serii? Niewątpliwie najcięższe zarzuty spadają na samych twórców gry. To oni od kilku lat jedynie "odświeżają" grę, wprowadzając jedynie lekki lifting oprawy audiowizualnej, opcji czy trybów gry. Jak już w całej historii gry pojawi się praktycznie skopiowany od konkurencji Become A Legend to trzeba o nim pisać jak najwięcej, gdyż przy premierach kolejnych odsłon gry tak naprawdę... nie ma o czym pisać. Jednego roku rozgrywka faworyzuje formacje defensywne i jest wolniejsza, by za rok zaskoczyć nas bramkarzem-fajtłapą i napastnikami strzelającymi gole w iście ekspresowym tempie. I tak ogólnie rzecz biorąc jest od kilku lat. Faktem, że przy wcześniejszych odsłonach wielu, w tym prasa, sygnalizowało, iż Konami osiadło na laurach, Japończycy zupełnie się nie interesowali. Niestety, teraz powoli zaczynają pić nawarzone przez siebie piwo, a w dalszej perspektywie konsekwencje wydawania co roku nie gier, a paradoksalnie większych aktualizacji mogą być dużo bardziej poważniejsze. Oczywiście ku radości firmy Electronic Arts, ale jak to w sporcie bywa: "niech zwycięża lepszy".

Reklama

Zastanawiacie się co w tym roku przygotowali dla Was autorzy serii PES? Otóż na dzień dobry otrzymacie system kart zawodników, czyli specjalnych umiejętności i ruchów, które możecie przypisywać danym kopaczom, w efekcie czego ich gra na boisku ma stawać się unikatowa. Pomysł ciekawy, ale jego formuła raczej nietrafiona - w praktyce stosowanie kart w większości przypadków mija się z celem, gdyż standardowo przypisane są poszczególnych piłkarzy najbardziej uniwersalne dla danej pozycji umiejętności.

Drugą rzeczą jest wzbogacony system taktyki. W tym przypadku zmiana mentalności poszczególnych formacji czy specyficzne instrukcje taktyczne regulowane są za pomocą suwaków, więc w teorii gracz ma dużą swobodę w dostosowania do własnych potrzeb stylu gry drużyny. Zmiany podejścia do taktyki i szkolenia znalazły również zastosowanie w trybie gry Master League, który pozwala menedżerowi wpływać nieco bardziej na niektóre aspekty funkcjonowania klubu piłkarskiego, w tym m.in. na szkolenie piłkarzy i dokładniejszego zdefiniowanie konkretnych zadań taktycznych za pomocą wspomnianego wcześniej systemu suwaków.

Jest jednak mały szkopuł - ustawienie taktyki tak naprawdę nie do końca spełnia swoją rolę podczas meczów. Z dwóch powodów. Po pierwsze gra posiada fatalne AI. Wirtualni zawodnicy po obu stronach nawet nie próbują udawać, że myślą na boisku. Polska ekstraklasa przy ich zagraniach, przyjęciach czy co poniektórych strzałach to mercedes przy trabancie. Ewidentnie widać schematyczność skryptów pisanych na potrzeby zachowań piłkarzy. Po drugie, co pośrednio wynika z poprzedniego faktu, tegoroczną edycję PES-a autorzy (lub fatalne AI piłkarzy - jak kto woli) postanowili skupić wokół "klepania" piłki po ziemi w środku pola w celu skonstruowania akcji, czyli na daleko upośledzonym ataku pozycyjnym, który przy okazji jest gwarantem wolniejszej rozgrywki i potęguje wrażenie, że bierze się udział w piłkarskich szachach, a nie w widowiskowym spektaklu (choć zdarzają się i takie momenty, jeśli skrypty gry na to pozwolą).

Wspomniałem już, że w tegorocznej odsłonie, a raczej aktualizacji serii są nowe efekty graficzne, zresztą jak co roku. Wystarczy chyba napisać, że A.D. 2009 to czas ulepszenia wyglądu piłkarzy, co w szczególności widać po perfekcyjnie odzwierciedlonych facjatach, kilku nowych animacji i poprawie gry światłocieni. Resztę w mniej lub bardziej udanej formie (przeważnie mniej, w końcu "2010" w tytule zobowiązuje do progresu) widzieliście w poprzednich odsłonach gry.

Dużym plusem gry jest bardzo ciekawa ścieżka dźwiękowa z wieloma interesującymi utworami do odsłuchania. Komentarz i dźwięki jak co roku - fajerwerków tutaj się nie należało spodziewać, więc można rzec, że japońscy programiści "sprostali" zadaniu.

W grze pojawiły się nowe licencje, w tym możliwość wzięcia udziału w Lidze Mistrzów, także w trybie Become A Legend, a trzeba przyznać, że magia najbardziej prestiżowego turnieju klubowego jest tak wyjątkowa jak dźwięki jego hymnu. To wszystko można odczuć na własnej skórze i za ten element gry należą się twórcom gry słowa pochwały.

Jako że przeciwko konsolowym przeciwnikom na dłuższą metę nie da się grać z powodu ich marnego pojęcia, o co w piłce nożnej chodzi naprawdę, honor gry ratuje tryb multiplayer i szerokie możliwości interakcji z innymi użytkownikami. To dzięki zabawie online można przypomnieć sobie dawny czar serii PES. W przypadku grania przez sieć wiemy, a przynajmniej mamy nadzieję, że po drugiej stronie boiska stoi ekipa kierowana przez osobę, za którą nie stoją żadne mniej czy bardziej przewidywalne skrypty. Autorzy przygotowali masę trybów rozgrywki - można grać 1 na 1, 2 na 2, wziąć udział w lidze bądź turnieju, a nawet pograć swoim "wyhodowanym" grajkiem z trybu Become A Legend. Całość okraszona jest masą ciekawych statystyk, a znalezienie przeciwnika jest kwestią kilku sekund. Jestem pewien, że prawdziwi fani PES-a to właśnie w trybie online spędzą najwięcej czasu.

Wielka szkoda, że Konami okalecza co roku serię Pro Evolution Soccer tym, iż jedynie utrzymuje jej jakość na takim poziomie, do którego dobrnęła długi czas temu. Tymczasem nieudolność lub może lenistwo Japończyków skrzętnie wykorzystuje Electronic Arts w pracach nad serią FIFA, która zapożyczyła kilka rozwiązań z PES-a i z roku na rok, ucząc się na własnych błędach, nadaje konkretny charakter grze ku uciesze jej fanów. Czy warto zagrać w nowego PES-a? Już nie tak obowiązkowo jak kiedyś - fani dzieła Konami pewnie i tak odpalą grę na swoich konsolach, a tryb multiplayer pozwoli choć na chwilę zapomnieć o tym, że twórcy serii tak naprawdę średnio się liczą z ich opiniami i potrzebami. Nowych graczy PES 2010 niczym nie zaskoczy, a FIFA wyda się bardziej przystępna z różnych względów. Po prostu w tym roku jest lepsza i co ważne - robi ciągłe postępy, czego tak bardzo brakuje Pro Evo.

PS. Zagorzałym fanom Pro Evolution Soccer, przed wdawaniem się w zażarte dyskusje, proponuję grać na przemian w PES 2010 i PES 06, a później w komentarzach poniżej odpowiedzieć sobie i wszystkim zainteresowanym na pytanie, w jaki sposób gra ewoluowała i jakie widzicie różnice w postępie pomiędzy obiema grami wydanymi w odstępie aż 4 lat?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: FIFA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy