Painkiller: Hell Wars

Pękające kości przerażającego szaleńca były dla mnie zbawieniem. Piekielna atmosfera nadal mnie przytłaczała... Stałem się aniołem śmierci, ale zawsze będę "Painkillerem". To zawsze do czegoś zobowiązuje...



Polacy nie gęsi?

To wydarzenie na skalę światową. To moment, który dla wielu wydawał się niemożliwy. Grupa polskich programistów stworzyła i wydała tytuł na konsolę Microsoftu. To tak nieprawdopodobne, jak obecność polskiej reprezentacji w ćwierćfinale Mistrzostw Świata...

Sam deeeloper, czyli firma People Can Fly, to grupa młodych i zdolnych ludzi, której współzałożycielem jest Adrian Chmielarz, twórca "Tajemniczej Statuetki" czy "Gorky 17". Sama zaś nazwa zespołu powstała w oparciu o dość ciekawy cytat samego Foxa Muldera, głównego bohatera kultowego już serialu "Z Archiwum X": "...When you dream there are no rules, people can fly, anything can happen...".

Z piekła rodem

Nazywasz się Daniel Garner, wiedziesz spokojne, normalne życie. Pewnego wieczoru udajesz się z żoną na kolację i dochodzi do tragedii. W zderzeniu czołowym z ciężarówką oboje giniecie, z tym wyjątkiem, że Tobie pisane jest inne miejsce niż niebo... Czyściec to w sumie nie takie złe miejsce, ale ktoś tam na górze postanawia zrobić Ci psikusa i wysyła Cię na boską misję. Zabicia samego Lucyfera i jego ekipy remontowej. Chętny? A powiedziałem Ci już, że i tak nie masz innego wyboru?

Krwawa łaźnia czy prysznic z posoki?

"Painkiller: Hell Wars" to tytuł, który na pewno znajdzie tyle samo zwolenników, co przeciwników. Dlaczego? To klasyczny produkt, oparty na bardzo starych i wytartych do resztek przyzwoitości schematach. Zapomnij o plątaniu się po wielkich lokacjach, rozwiązywaniu prostych lub trudnych zagadek, szukaniu przełączników, ukrytych przejść i sensu istnienia. Najzwyczajniej w świecie wchodzisz do danego pomieszczenia, drzwi się zamykają, a Ty nie wyjdziesz, dopóki wszystko, co się rusza, nie zamieni się w krwawą miazgę. Kciuk bolący od ciągłego prucia do ohydnych maszkar, setki przemielonych magazynków, trup wpadający na pozostałe trupy - istna krwawa łaźnia. Z jednej strony niczym nieskrępowana rzeźnia, z drugiej nużąca, schematyczna i pozbawiona alternatywnych dróg impreza.

Na szczęście do gry wprowadzono pewien skromny element, który choć trochę uatrakcyjnia tę chorą i bardzo banalną zabawę. Otóż jeśli przejdziemy dany poziom według ściśle określonych zasad, użyjemy tylko wyznaczonej broni, nie stracimy pancerza itd., w nagrodę otrzymujemy karty Tarota. Te natomiast, za odpowiednią ilość zdobytej kasy, umieszczamy w określonym slocie i czekamy na efekty. Jakie? Zmniejszone obrażenia, szybsza przemiana w demona... A właśnie, zapomniałbym. Daniel, nasz główny bohater, ma pewną specyficzną zdolność. Podobnie jak Raziel z serii "Soul Reaver", po zabiciu każdego wroga może wchłonąć jego duszę. Regeneruje to nie tylko jego zdrowie, ale także po uzbieraniu odpowiedniej ilość tego mistycznego surowca, przemienia się w demonicznego jegomościa. Widzi w podczerwieni, zadaje mocniejsze obrażenia - ot, takie urozmaicenie.Kosmetyczka, Twój wróg!

Design poszczególnych lokacji powala: masa krwi, fruwających flaków, wiszących szkieletów, tarzających się po ziemi mózgów czy zatęchłych, zasyfiałych, pełnych ludzkich resztek pomieszczeń. Zarówno stare cmentarzysko, bagna, nawiedzone więzienie, zniszczona fabryka czy gotyckie zamczysko - mimo sporej prostoty w swojej architekturze - budują ciężki i zdecydowanie chory klimat.

Podobnie wszelkie maszkary, jakie czyhają na nasze niewinne gardło, prezentują ciekawy i przerażający wygląd. Śmierć z potężną kosą, kościotrupy z halabardami, monstrum ubrane w kaftan bezpieczeństwa, z klatką na głowie, a na potężnych świniakach z mini-gunami kończąc - wrogów jest dużo, są mocno zróżnicowani, bardzo fajnie przygotowani i niestety wyposażeni w bardzo proste biblioteki Sztucznej Inteligencji.

Na osobny akapit zasługują również bossowie piekielnego uniwersum. Czasami potężni, niczym żyjące góry z "Shadow of Colossus", rzadziej piekielnie szybcy, a praktycznie w ogóle nie posiadający zdrowego pomyślunku. Jednocześnie pokonanie ich często wymaga odpowiedniej i indywidualnej strategii, ponieważ każdego z nich trzeba zabić w inny sposób. Jeden jest "uczulony" na bańki z gazem wydobywające się z pobliskiego bagna, a inny polegnie dopiero po zniszczeniu jego przeszczepów. Prócz tego walka z takim bydlakiem często odbywa się w szaleńczym amoku, opróżniając setki magazynków i unikając jego wielgachnych ramion. Mniam...

Na koniec pozostaje kwestia wykonania konsolowego "Painkiller: Hell Wars". Silnik oparty na świetnym Havoc 2.0 zapewnia nam ciekawe i realistyczne doświadczenia z fizyką środowiska: bujające się elementy, eksplodujące beczki czy wylatujące w powietrze ciała. I rzeczywiście byłoby bardzo zawodowo, gdyby dotyczyło to wszystkich elementów otoczenia, a nie tylko większości. Swoboda istnieje, ale tylko ograniczona. Szkoda. Sama zaś grafika jest średnia, czasami ładna, ale nigdy nie zachwyca. Zdecydowanie gdyby nie powalający klimat i koncepcja tworzonych światów, byłoby mocno przeciętnie.

Hell War

Podsumowanie w szybkim i prostym jak budowa "Painkillera" skrócie: masa zabijania, ciężki, czasami chory i pokręcony klimat, mocny design oraz banalne do bólu, bardzo irytujące schematy - pomieszczenie, rzeźnia, kolejne pomieszczenie i kolejna rzeźnia. Zero świeżego pomysłu, wciągającej fabuły, większego zamysłu twórców oraz wymagającego poziomu trudności. Jeśli lubisz coś więcej, niż tylko bezmyślne walenie do wszystkiego, co się rusza, odpuść sobie ten tytuł. Natomiast jeśli jesteś fanem "Serious Sama" lub "Blood", na pewno poczujesz się jak w domu... Piekielnym domu...

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: klimat | wars
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy