Halo: ODST - playtest

Jeszcze przed premierą Halo 3: ODST mieliśmy okazję zagrać w ten tytuł w warszawskim klubie Lucid, w którym Microsoft zorganizował pokazy. Sprawdziliśmy zupełnie nową kampanię, znakomicie zapowiadający się tryb Firefight, jak również nowe mapki przeznaczone do gry wieloosobowej. Zapraszamy na nasze pierwsze wrażenia.

Tym razem fani muszą przygotować się na spory szok, bo akcja ODST rozgrywa się na Ziemi, w czasie gdy Master Chief stara się uratować ludzkość na kolejnej instalacji Halo. To oznacza, że kultowy bohater nie pojawi się w tej części. Kim więc zagramy? Elitarny oddział ODST, co sugeruje zresztą nazwa gry, odegra główną rolę w tej odsłonie. Dokładnie tak, cały oddział, gdyż kolejno będziemy wcielać się w kilku bohaterów. Pierwszy z nich to Rookie, który w trakcie zrzutu kapsuł na teren miasta opanowanego przez siły Przymierza, stracił kontakt ze swoimi kompanami. Rozgrywka w jego przypadku będzie oznaczała poszukiwanie śladów pozostałych żołnierzy. Po odnalezieniu przedmiotu, należącego do jednego z nich, uruchamia się grywalny powrót do przyszłości. Kierując nową postacią, dowiemy się, co jej się przydarzyło kilka godzin wcześniej. Taki podział kampanii oferuje graczom dwa, zupełnie różne spojrzenia na zabawę.

Rookie stawia na stosunkową spokojną rozgrywkę. Jego misje rozgrywają się w nocy, miasto jest opuszczone, a patrole wrogów występują w małych grupach. Tak jak zapowiadano przed premierą, ta część gry faktycznie jest mroczna, a muzyka wprowadza smutny, poważny klimat. Ciemności rozświetla nowy wizjer, który zaznacza najbliższych wrogów, oraz przedmioty i broń, z której możemy skorzystać. Dzięki niemu gra nabiera fantastycznych kolorów, a miasto nie wydaje się już takie nieprzyjazne. Jednak w ciągu dnia sytuacja zmienia się i stawia na grę bardziej w stylu poprzednich części Halo. Szybko, mocna strzelanina, wykorzystywanie pojazdów i niezwykle spektakularne misje. Jednak i tutaj widać spore zmiany. W końcu gramy jak ODST, więc nie mamy radaru, odnawiającej się osłony i osłabiono nawet słynne uderzenie z kolby. Powróciły apteczki, zwiększyła się liczba granatów i z miejsca czuć, że gramy zdecydowanie słabszymi bohaterami. Nie ma mowy o nieustannym atakowaniu, trzeba wykorzystywać osłony lub działać z zaskoczenia, w czym pomagają dwie nowe bronie. Pierwsza z nich to mocny pistolet w stylu pierwszego Halo, z tłumikiem i przybliżeniem, a druga to SMG w wersji dla zwiadowców, a więc również wyciszonej. Ten zestaw wypada w akcji znakomicie i spodoba się fanom serii. Podobnie jak i miejsce Halo 3: ODST, bowiem New Mombasa zachwyciła wszystkich w Halo 2. Cała kampania rozgrywa się właśnie w tej metropolii i pierwszy raz możemy dotrzeć do celu kilkoma alternatywnymi ścieżkami, jednak dotyczy to jedynie zadań wykonywanych w nocy, bo te za dnia, to liniowa i szalona jazda, w której nie ma chwili na oddech.

Firefight to zabawka w stylu Hordy z Gears of War. Maksymalnie czterech graczy ląduje na kilku małych mapkach i musi przetrwać kolejne fale ataków. Na pokazie sprawdziliśmy ten tryb w trzy osoby i okazało się, że jest on niesamowicie wręcz grywalny. Cały czas trzeba współpracować i wspierać się w walce, bo wrogowie atakują w dużych grupach i nawet na chwilę nie odpuszczają. Na niektórych poziomach można również korzystać z pojazdów, choć część map, to ciasne wnętrza budynków. Dodano również czaszki, które w każdej rundzie zmieniają nieco warunki bitwy. Zapowiada się więc fantastyczny tryb, przy którym spędzicie dziesiątki godzin. Najchętniej w ogóle nie przestawalibyśmy w niego grać.

Na koniec pozostał multiplayer. ODST to wszystkie mapki z Halo 3, oraz dodatkowe zestawy, które można było osobno zakupić, a także trzy poziomy, których nie widzieliśmy wcześniej, choć jeden z nich pojawił się w poprzednich częściach serii. Ten zestaw gwarantuje więc pełny komplet map, choć na razie ciężko pisać coś o nowych propozycjach, bo krótkie mecze dały jedynie przedsmak nadchodzących wrażeń. Te są jak najbardziej pozytywne, bo jak mogłoby być inaczej. Halo 3 to w dalszym ciągu jedna z najpopularniejszych gier dla wielu graczy na świecie. A teraz można spróbować swoich sił na wszystkich, dostępnych poziomach. Ważne, że tutaj producent nie wprowadzał większych zmian, więc jako ODST gramy jedynie w kampanii i w trybie Firefight.

Pod względem muzyki, można spokojnie stwierdzić, że kolejny raz otrzymujemy mistrzowskie utwory, który doskonale pasują do wydarzeń na ekranie. Noc to naturalnie spokojny klimat, a wciągu dnia można liczyć na mocniejsze kawałki. Niestety nie możemy już zachwycać się oprawą graficzną, bo gra mocno się zestarzała i choć nocne poziomy prezentują się bardzo solidnie, to i tak widać niedoskonałości. Jednak mimo to, sama rozgrywka nadal wciąga i dostarcza masę adrenaliny. Zmiany wyszły grze na dobrze i miło zobaczyć serię z nowej perspektywy. ODST nie są tak mocni, jak Master Chief, ale granie nimi to genialna zabawa. Nie ma tutaj mowy o rewolucji w świecie Halo, ale zmiany wypadają bardzo dobrze, więc fani mogą spać spokojnie do czasu premiery.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hala
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy