Forza Motorsport

Od czasu premiery na konsoli PSX pierwszej części seria "Gran Turismo" miażdżyła konkurencję. Pojawiały się oczywiście próby zdetronizowania króla wyścigów, ale zazwyczaj były one bezowocne. Najwcześniej do obalenia serii dążyła firma SEGA ze swoją grą pt. "F355 Challenge: Passione Rossa". Jednak w tej grze jeździliśmy jednym tylko samochodem, co dyskwalifikowało ją jako konkurenta dla "Gran Turismo". Gdy jakiś czas temu Microsoft zapowiedział "Forze", znowu zrobiło się gorąco.

Nie widząc nawet skrawka gameplay'u, fani obu konsol przekrzykiwali się, mówiąc, że jedna jest lepsza od drugiej. Nie podlegało jednak wątpliwości, iż to właśnie Microsoftowi może się udać. Gigant z Redmond wiedział, że PS2 ma "Gran Turismo", natomiast Xbox niema symulatora, który mógłby konkurować z "GT". MS miał też doświadczenie na polu wyścigów. Do MGS już dużo wcześniej wcielono Bizzare Creations - twórców gry "Metropolis Street Racer" z konsoli Dreamcast. BC już na Xboxa stworzyli "Project Gotham Racing", a Digital Extremes - "RalliSport Challenge". Obie gry były rewelacyjne, ale nie były symulacjami. O ile "PGR" się o to ocierał, o tyle "RSC" to stricte zręcznościowy szutrowy racer. Ekipa pracująca na "Forzą" składała się więc z ludzi pracujących wcześniej przy "PGR", "RSC" i innych członków MGS. Od początku było wiadomo, że "Forza" będzie miała kilka rzeczy, których "GT4" mieć nie będzie. Po pierwsze zniszczenia wpływające na model jazdy, a po drugie online.

Włączamy "Forze", a po wstępnym intro, w czasie, gdy wczytuje się menu, widzimy napis "Symulacja - proces naśladowania świata rzeczywistego, dla treningu, itd.", co ma nam oczywiście sugerować, że to "Forza" jest tym jedynym słusznym symulatorem samochodowym. Ale porównania zostawmy na później. Do wyboru mamy opcje Time Trial, Arcade, Career i Multiplayer. W Time Trial na każdej trasie mamy jeden samochód i jedno okrążenie na jej przejechanie w jak najszybszym czasie. W Arcade musimy wygrać wyścig w co najmniej jednej klasie na każdej trasie, by uzyskać 100%. W karierze oczywiście za pewną sumę pieniędzy kupujemy swój pierwszy samochód, po czym staramy się wygrywać wyścigi, by zarabiać na fury i ulepszenia samochodów.

W "Forza Motorsport" ważne jest również to jak jeździmy. Nie jest to oczywiście coś na miarę Kudos w "Project Gotham Racing". Za zniszczenia odjęte nam zostaną pieniądze potrzebne na naprawę. Wysokość wygranej zależy również od tego, jaki poziom trudności i zniszczeń ustawimy oraz od tego, czy jeździmy z włączonymi, czy wyłączonymi systemami. Systemy, które możemy włączyć/wyłączyć to TCS (kontrola trakcji), ASM (mechanizm zapobiegający kręceniu "bączków" na zakrętach przez mocne samochody z napędem na tylną oś) i ABS (zapobiega blokowaniu się kół). Ja przynajmniej początkowo polecam wyłączyć TCS i ASM, chociaż ten drugi może okazać się konieczny do jeżdżenia naprawdę mocnymi samochodami. Model jazdy bazuje na kontakcie opon z podłożem. I sprawdza się on naprawdę świetnie, a wchodzenie w zakręty na granicy poślizgu sprawia ogromną przyjemność.

Zniszczenia, których poziom możemy ustawić, są również mocnym elementem gry. Można oczywiście ustawić je tak, by nie miały wpływu na stan techniczny pojazdu, ale żeby były odwzorowywane jedynie wizualnie, jednak mija się to z celem. To właśnie miała być od początku jedna z przyczyn sprawiających, że to "Forza" jest najbardziej realistycznym symulatorem. W "Forzy" zderzenie dwóch samochodów to zderzenie dwóch samochodów, a nie przysłowiowych kartonowych pudeł. Oba odpowiednio na to zdarzenie reagują. Gdy np. wchodząc w kontrolowany poślizg na długim zakręcie uderzymy w bok przeciwnika, jego samochód się obróci. Trasy są zróżnicowane i jest ich wystarczająco dużo. Perełką jest tu oczywiście Nurburgring Nordschleife. Przejechanie północnej pętli Nurburgringu w Forzy to chyba najlepsze, co mnie do tej pory spotkało w grach wyścigowych (może poza ukończeniem Hang-Ona na Saturnie). Trasa jest niewiarygodnie długa, ma wiele baaardzo długich prostych, dzięki czemu jest niesamowicie szybka. Przejazd trwa kilka minut, a jedziemy cały czas osiągając astronomiczne prędkości. Oczywiście czas przejazdu zależy od tego, jakiej klasy samochodem jedziemy, niemniej jednak Nurburgring to zdecydowanie najlepsza trasa w "Forzie".

Kolejnym mocnym punktem Forzy miała być i jest możliwość gry przez Xbox Live!. Mamy do wyboru wszystkie tryby dostępne dla pojedynczego gracza, mamy też stronę internetową ze statystykami niczym ta dedykowana "Halo 2", mamy też możliwość zakładania Car Clubów(odpowiednik klanów w innych grach), w których może znaleźć się nawet 100 osób. Możliwości, jakie daje XBL! są naprawdę przeogromne. Oczywiście pokonać żywego przeciwnika jest dużo trudniej niż AI, o czym przekonacie się momentalnie. "Forza" jest popularna i bez problemu znajdziecie grę najbardziej wam odpowiadającą.

Oczywiście porównań z "GT4" uniknąć się nie da i temu poświęconym akapitem zakończę tę recenzję. "GT" i "GT2" z konsoli PSX absolutnie szokowały, chociaż już między dwoma pierwszymi częściami zmiany były kosmetyczne. "Gran Turismo 3" też po swojej premierze zrobiło ogromną furorę, podobnie jak i "GT4". Jednak seria "GT" przez te wszystkie lata nie ewoluowało pod względem sposobem prowadzenia pojazdu. Zmieniały się trasy, poprawiała grafika - to fakt. Ale seria dalej opiera się na założeniach znanych z "jedynki". "Forza" wprowadza do gatunku powiew świeżości. Zniszczenia, możliwość gry online, wszystko to jest dla wyścigowych symulacji nowe. Model jazdy i fizyka w "Forzie" też bardziej odpowiadają rzeczywistości. W "GT4" samochody się od siebie odbijają - tu natomiast gnie się blacha, odpadają części, a samochody wypadają z tras. Graficznie - i co do tego nie mam żadnych wątpliwości - "Forza" po prostu niszczy "Gran Turismo 4". Samochody są ładniejsze, gra pomimo 30 klatek na sekundę (60 w "GT4") wydaje się szybsza. I o ile tu jeszcze kosmicznych różnic nie ma, o tyle jest jeszcze jeden czynnik przemawiający na korzyść twórców gier z firmy Microsoft: otoczenie. Otoczenie, które w "GT4" wygląda żałośnie przy tym z "Forzy".

Należy jednak zaznaczyć, że Forza nie obala mitu serii "Gran Turismo" - jest po prostu lepsza i bardziej realistyczna. Patrząc na czasy osiągane na N-ringu w rzeczywistości w "GT4" i w "Forzie", można wysnuć ten sam wniosek. W rzeczywistości rekord toru wynosi 6:11, w "Forzie" jest to 6 minut i kilkanaście sekund, a w "GT4" nieco poniżej 4 i pół minuty. Jednak prawdziwa bitwa rozegra się dopiero pomiędzy kontynuacjami obu gier, które stoczą ją już na konsolach nowej generacji. Nie można zapominać, że Polyphony Digital dokonało cudów mając do dyspozycji dwa razy słabszą od Xboxa konsolę PlayStation 2. Teraz szanse będą wyrównane, różnice mogą być jedynie w grafice, gdyż w kolejnej odsłonie "GT" Polyphony po prostu musi swoje błędy naprawić. I wtedy właśnie okaże się, kto jest lepszy.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody | zniszczenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy