Filmowcy źli na Halo 3

Gry obarczano już winą za wiele różnych nieszczęść, począwszy od demoralizacji młodzieży, a na zmniejszeniu liczby piłkarskich talentów kończąc.

Teraz do tej wciąż rozrastającej się listy dołączył kolejny zarzut - odebranie publiczności hollywoodzkim filmom.

Jak poinformował magazyn poświęcony reklamie i marketingowi Advertising Age, wielu ważnych przedstawicieli filmowej branży jest przekonanych, że ludzie w weekend rozpoczynający się 5 października woleli zostać w domu, by grać w Halo 3, niż pójść do kina. Dlatego też sprzedaż biletów za ten okres okazała się o 27% mniejsza niż w ubiegłym roku, wynosząc "zaledwie" 80 milionów dolarów.

"Odbiorcy tej gry to osoby w wieku 18-34 lat, jest to więc dokładnie ta sama publiczność, która chodzi do kina" - stwierdził Mike Hickey, analityk w firmie Janco Partners, dodając po chwili, że taka sytuacja może potrwać jeszcze przez kilka tygodni.

Reklama

Microsoft w ten sposób skomentował te informacje: "Promowaliśmy Halo 3 jak film, więc osiągnęliśmy produkt co najmniej tak samo popularny, jeżeli nie bardziej".

Warto zauważyć, że producenci z Hollywood są zawiedzeni wynikami osiągniętymi przez debiutujący właśnie 5 października film The Heartbreak Kid z Benem Stillerem w roli głównej. Według ich założeń miał on w trakcie otwarcia zdobyć 20-25 milionów dolarów, podczas gdy zarobił "jedynie" 14 milionów. Jeżeli spojrzymy na ocenę, jaką otrzymał ten film na serwisie IMDB - 5,7/10, możemy dojść do wniosku, że być może ludzie po prostu woleli zostać w domach niż iść do kina na przeciętną produkcję. Zawsze jednak wygodniej znaleźć kozła ofiarnego, a mało co nadaje się do tego celu lepiej niż gry.

Gry-Online
Dowiedz się więcej na temat: hala | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy