Darkwatch

Mroczny Dziki Zachód, nieumarli wychodzący ze swych grobów, panienka w matriksowej skórze i główny bohater, który jest w połowie gangsterem, a w połowie wampirem, flaki latające po ekranie, tajemnicza organizacja walcząca ze złem i syn szatana, który za wszelką cenę będzie chciał Twojej śmierci.

Czy tak brzmi świetna recepta na sukces? Oceńcie sami...

Strażnik ciemności

Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy Jericho Cross, czyli nasz bohater, przypuszcza zmasowany atak na pociąg pełen forsy. Wskakuje na dach wagonu, a potem "wbija" się do środka jednego z nich. Od razu widać, że coś jest nie tak. Dziwna, magiczna aura, dźwięki nieznanego pochodzenia i niespodziewany atak fantastycznych maszkar. To nie mogło skończyć się dobrze. Popychany chciwością w końcu otwiera główny skarbiec pociągu i od tej chwili jego życie diametralnie się zmienia. Okazuje się bowiem, iż w zakutym łańcuchami "voltcie" zamknięty był sam syn szatana, Lazarus. Jegomość ten, władca wampirów i diabelskich pomiotów, postanawia "podziękować" wybawicielowi i gryząc go w szyję, "częstuje" go nieśmiertelną klątwą. Stajemy się jednym z nich - wampirem. Na szczęście całemu wydarzeniu przygląda się jedna z członkiń tajemniczego bractwa Darkwatch i w rezultacie ratuje nas z opresji.

Tak oto rozpoczyna się wielka i bardzo dynamiczna jatka w realiach Dzikiego Zachodu. Nasz główny bohater, Jericho, złodziej i renegat, pechowo obdarzony nadludzkimi umiejętnościami, staje przed wielkim wyborem. Stanąć po stronie zła czy dobra? Początkowo, kierowany rozsądkiem, przystaje do mrocznego bractwa Darkwatch, walczącego w słusznej sprawie. Czy jednak na zawsze w nim pozostanie? To już zależało będzie tylko od nas...

Godny następca

"Darkwatch" to przede wszystkim niczym nie skrępowana "wyrzynka" na pojawiających się zewsząd przeciwnikach. Kościotrupy, dziwaczne demony, wampiry, latające harpie czy potężne sługusy Lazarusa - świetnie zaprojektowane i animowane tworzą wyśmienity, mroczny klimat. Święcące oczy, groteskowe facjaty, nienaturalnie wykształcone kończyny czy nadprzyrodzone zdolności - to naprawdę chwyta za serce, czyniąc ten tytuł godnym następną znanego z PC "Blooda".

Oczywiście mistrzowski klimat nie mógłby utrzymać się bez rewelacyjnych i bardzo dobrze przygotowanych lokacji. Podczas rozgrywki przemierzać będziemy podziemne lochy, cmentarzyska, nawiedzone zamczyska czy opuszczone wioski. Świszczący wiatr, złowieszcze drzewa, ludzkie zabudowania lub kołyszące się korpusy potępieńców na szubienicy - klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Głęboki, bardzo dosłowny niejednokrotnie wywoła u nas efekt gęsiej skórki. Brawo!

Również same misje wypadają dość ciekawie i efekciarsko. Zadania w zabudowanych lokacjach to możliwość "popisówy" dla każdego fana mocnych fajerwerków. Musisz bowiem pamiętać, że jedynie cel różni Cię od potępieńców, których tak chętnie wykańczasz. Jesteś wampirem, renegatem i sługą szatana - nie zapominaj o tym... Eksplozje, latające członki i chęć przedarcia się do kolejnej lokacji, do samego Lazarusa. Szukając zemsty, często przyjdzie Ci nie tylko beztrosko "pruć" do wszystkiego, co się rusza. Zdarzają się misje w których zasiądziesz na swoim wiernym rumaku (któremu wcześniej własnoręcznie wypiłeś krew...) i np. zadaniu zatrzymania jadącego pociągu. Wybuchające kotły silnika, iskrzące wagony pociągu - to naprawdę daje mocnego kopa. Z nieśmiertelnego rumaka przesiądziesz się na swoisty "mini jeep", by znowu szerzyć "pokój" na ziemi. Lub zadanie w pełnym słońcu, gdzie Ty, jako wampir, będziesz musiał przemieszczać się pomiędzy kolejnymi cieniami kanionu. O sekwencjach, w których będziesz współpracował z innymi członkami Darkwatch, już nie wspomnę...

Arsenał broni to kolejny "kop" w kierunku mocnej "zabawy z bronią". Każda wyposażona w dodatkowe ostrza, bagnety i krzyże, zbyt często zachęca do bliskich kontaktów z "pupilami" zła. Dwururka, która zamiast rękojeści ma potężne ostrze, strzelba z dodatkowym nożem pod uchwytem czy "skromna" bazooka składająca kilku pechowców na raz - tak, wiem, że na ówczesnym Dzikim Zachodzie nie bawiono się takimi zabawkami, ale realizmu się tu nie doszukasz. Zamiast tego jest niepowtarzalna i bardzo zmasowana rajcowność oraz totalna zadyma.

Mało? A co powiecie na fakt, że wraz z rozwojem akcji nasz Jericho rozwija również swoje wampirze zdolności: podwójny skok, większa zręczność czy wysysanie krwi z "niewinnych" ofiar. Dobre, prawda?

Dzieło potępieńca

Graficznie, zarówno na PlayStation 2, jak i na Xboxa mamy do czynienia z dobrym, ale nie rewelacyjnym produktem. Dość mały "horyzont", widoczne uproszczenia w poszczególnych elementach czy lubiąca skoczyć animacja. Ogólnie nie uraczysz tu większych graficznych fajerwerków, to niemniej jednak dzięki fenomenalnemu designowi, wielkiej dbałości o klimat i zbiorową rozwałkę, mamy do czynienia z bardzo efektowną zabawą. Animacja kolejnych stworów często prezentuje się bardzo widowiskowo, a ich poziom inteligencji stoi na całkiem poprawnym poziomie. Szkoda jedynie, że zdarzają się im przeróżnej maści wpadki, ale to na szczęście nie powtarza się zbyt często...

Oprawa dźwiękowa prezentuje natomiast o wiele lepszy, filmowym klimacik. Przeróżne jęki, dźwięki i hałasy, połączone z wystrzałami naszych pukawek, bardzo mocno podkręcają ogólną demolkę w tej produkcji.

Bad A...

"Darkwatch" to typowa, nie pozbawiona wad i zalet, mordownia w stylu FPP. Dymiąca giwera przed oczyma, zastępy przeciwników ginących tak szybko, jak się pojawiających, i ogólny klimat apokalipsy. Taki właśnie jest ten tytuł. Niczym nie skrępowana wyrzynka, świetne lokacje oraz efektowna oprawa A/V to mistrzowska odskocznia od bardziej ambitnych produkcji. Jeśli lubisz gatunek FPP, pociągają Cię szerzenie ogólnie pojętego chaosu i realia Dzikiego Zachodu, to chwytaj ten tytuł natychmiast. Wampir, iskrząca lufa i niekończąca się masa wrogich demonów - to musiało się udać...

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerycho | Bohater | Za wszelką cenę | klimat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama