Call of Duty 2: Big Red One

Walczyliśmy na pokrytej gorącymi piaskami Afryce, malowniczej Sycylii, pamiętnej Normandii, a nawet u stóp samego Hitlera - w Niemczech. Krwawiliśmy, umieraliśmy, ale nigdy żaden z nas się nie poddał. Obowiązek ponad wszystko... "The Big Red One" nadchodzi...

Ten ostatni raz

Xbox 360 powoli staje się "codziennością", premiera PlayStation 3 przewidziana jest pod koniec roku, a my, posiadacze platform obecnej generacji, pragniemy, aby jeszcze tak bardzo o nas nie zapominano. Zwłaszcza fani realiów II wojny światowej mogą być mocno zasmuceni, ponieważ druga część "Call of Duty" jest i będzie jedną z ostatnich produkcji z tegoż gatunku na nasze konsole. Radzę więc zapoznać się z tą recenzją i ocenić, czy "ostatnie podrygi" obecnych platform są jeszcze w stanie przyciągnąć rzesze wygłodniałych wojaków.

Wielka Czerwona Jedynka

Wojenną przygodę zaczynamy na żółtych piaskach afrykańskiej pustyni. Od razu w oczy rzuca się ogromna ilość otaczających nas wydarzeń oraz jednostek. Przejeżdżające jeepy, ciężarówki pełne piechoty, samoloty przelatujące nad naszymi głowami, powoli sunące czołgi, snopy dymu w oddali - bardzo mocny i wiarogodnie przygotowany plac wojennych rozgrywek. Do tego kolejne, złożone i bardzo dynamiczne zadania, które co rusz aktywowały się w czasie wykonywania głównego założenia danej misji. Zapomnij o nudzie, przestojach i spokojnych momentach. Tutaj naprawdę cały czas coś się dzieje. Fruwają moździerze, piszczą pociski, eksplodują skały i umierają ludzie...

Po zwycięstwie w operacji "Torch" czeka nas kampania na przepięknej Sycylii. Zróżnicowane zalesienie terenu, zbombardowane wioski i miasteczka przy akompaniamencie huczących dział przeciwlotniczych. Walka w obronie samotnego młyna, szaleńczy bieg wśród eksplodujących drzew czy zmasowany atak na okupowane miasto - kolejny świetnie i bardzo zróżnicowanie przygotowany scenariusz...

Trzecią i najdłuższą wyprawą "Wielkiej Czerwonej Jedynki" jest mordercza droga od historycznej Normandii, aż po samą stolicę faszyzmu. Wielokrotnie poruszany szturm na wybrzeże Francji, zdobywanie kolejnych umocnień wroga w pamiętnej Holandii czy walka w ośnieżonych osadach ówczesnych Niemiec - jeszcze w żadnej wojennej produkcji nie opracowano tak perfekcyjnie czekających na gracza wyzwań.

Same misje to typowy i często bardzo złożony przykład działań i taktyk "Czerwonej Jedynki". Zdobycie umocnień wroga, zniszczenie wrogich baterii, wysadzenie wyznaczonego mostu, odbicie określonego obiektu, pomoc w utrzymaniu danego umocnienia, przetrzymanie kontrataku czy nawet misja ratunkowa mająca na celu uratowanie naszych sojuszników - każda praktycznie najmniejsza część składowa przygotowanych misji jest pełna klimatu, wspaniałego smaku i wypracowanych pomysłów. Pełno tu pobocznych zadań, zwrotów akcji, ogromnej dynamiki i filmowo poprowadzonej ścieżki fabularnej.

Same poziomy również błyszczą bardzo dobrą architekturą i złożoną konstrukcją. Poniszczone domostwa, zbombardowane miasta, łąki pełne lejów bo bombach, okopy pełne łusek, okopcone gniazda "cekaemów" czy leżące ciała ludzi i zwierząt - "Call of Duty 2" to nie bajka dla "niegrzecznych dzieci", lecz produkt, który na serio stara się nam przedstawić wizerunek okrutnej i pełnej nienawiści wojny. Z drugiej jednak strony - podobnie jak ma to miejsce zarówno w projektach filmowych, jak i konsolowych, Activision próbuje nam pokazać i opisać prawdziwe męstwo i bohaterstwo ludzi, którzy dzielnie walczyli w tych trudnych i złożonych chwilach.

Wprowadzeni do naszej drużyny żołnierze to nie tylko sterta bezdusznych tekstur i obiektów, ale również istoty, które czują, myślą i - podobnie jak my - boją się o własne życie. Często kłócą się między sobą, modlą się do stwórcy, opowiadają o życiowych miłościach lub najzwyczajniej w świecie walczą o przetrwanie. Potrafią rzucić granatem, osłonić nas w ciężkich chwilach, zdobyć umocnienie wroga czy zawołać o "ogień zaporowy". Fakt, podobnie jak przeciwnicy, nie grzeszą oni inteligencją: potrafią nie zauważyć stojącego obok nas lub nich wroga, zgubić się lub bezmyślnie wybiec na otwartą przestrzeń. Jednak mimo to pełnią tu bardzo istotną i moim zdaniem genialną funkcję. Grając "Medal of Honor, "Call of Duty: The Finest Hour" czy nawet "Brothers in Arms", mimo wszelkich zalet, jakie prezentują te tytuły, brakowało mi jednego i bardzo ważnego czynnika. Eksplodujące budynki, fruwające pociski, ciekawe zadania, piękna grafika i wspaniały scenariusz - to wszystko i tak idzie na marne, skoro wszelkie misje wykonujemy w większości przypadku samotnie. To ma być największa wojna w historii ludzkości? Tyle milionów ludzi brało udział w tej niezapomnianej batalii, a my sami jak palec? Moim zdaniem bardzo negatywnie wpływało to na ogólny klimat tych produkcji i mimo obecności kultowych już scen ataku na Plażę Omaha czy bitwy o Stalingrad, gdzie obecność sojuszników i wroga była bardzo duża, to zabieg ten był jedynie w celu uzyskania lepszego efektu wizualnego. Rozumiecie zatem, jaka była moja radość, kiedy w końcu, dzięki "Call of Duty 2: Big Red One", mogłem poczuć smak i gorycz prawdziwej wojny. Wokół nas biegają nie tylko hitlerowcy, ale również nasi sojusznicy, którzy z nami współdziałają, walczą i po prostu starają się przetrwać. I gdybym mógł jeszcze trochę ponarzekać, to chciałbym, aby w czasie walki pojawiali się bezbronni i przerażeni cywile. Wtedy klimat osiągnął by już wojennego zenitu...

"Call of Duty 2: Big Red One" początkowo rozczarowuje w kwestii swojej oprawy. Tereny pustyni wyglądają na mocno uproszczone i mało atrakcyjne. Na szczęście lądowanie na Sycylii, a potem Francji i Holandii rekompensuje wszelkie niedogodności. Bardzo dobre tekstury, spora ilość występujących na ekranie obiektów, spory horyzont, wiele efektów graficznych, płynna animacja i ten porażający design poszczególnych lokacji. Zwiedzając okopy wroga, płynąc pontonem przez ostrzeliwaną przez moździerze rzekę lub kryjąc się we mgle przez wrogim ostrzałem nieprzyjaciela, czułem jakbym naprawdę uczestniczył w zmaganiach II wojny światowej. Oprócz wymienionych czynników, to właśnie dzięki oprawie audiowizualnej, gdzie bardzo wysokiej jakości grafika perfekcyjnie dopełniała wszelkie odgłosy i strzały, "Call of Duty 2" to najlepiej wyglądająca gra wojenna.

Warto to przeżyć

Wojna w wykonaniu Activision to bardzo klimatyczny i świetnie przygotowany produkt. Bardzo dobra grafika, świetne misje, rewelacyjne lokacje i kilka mniejszych błędów, które zadecydowały o końcowej ocenie tego tytułu. Po pierwsze czas gry, który moim zdaniem jest trochę zbyt "bezczelny", gdyż 6-7 godzin zamyka całą przygodę. Poza tym kilka wpadek zanotujemy w animacji poszczególnych obiektów, wspomnianej niskiej inteligencji oraz nader widocznym, skryptowym środowisku gry. Być może kolejne generacje konsoli poprawią te niedociągnięcia, to z całą pewnością "Call of Duty 2" Big Red One" jest najlepszą i niestety jedną z ostatnich propozycji dla wszystkich fanów wojennych klimatów. Zatem - "...żadne straty nie są za duże..." - powodzenia żołnierze!

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: misje | Biuro Informacji Gospodarczej | Call of Duty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama