Midnight Club: Los Angeles

Wyobrażacie sobie najwierniejsze odwzorowanie Miasta Aniołów na ekranie swojego odbiornika GPS? To byłoby niesamowite połączenie.

Wracając jednak na ziemię, w rzeczywistości otrzymujemy w pełni rozwiniętą kontynuację serii o ulicznych wyścigach firmy Rockstar. Gra - tworzona wyłącznie z myślą o platformach PlayStation 3 i Xbox 360 - przesiąknięta jest przepiękną oprawą graficzną, która swoim wykonaniem przewyższa strukturę dróg i miast w Grand Thef Auto IV!

Pomimo tego, że na rynku nie brakuje gier wyścigowych, Midnight Club: LA odznacza się wyraźną odmiennością zarówno w stosunku do takich tytułów, jak GRID, Gran Turismo czy GTA, jak i do swoich poprzedników. Los Angeles nigdy wcześniej nie wyglądało tak dobrze, budząc przy tym niezdrową ekscytację, która powoduje, że po jednorazowym wejściu do tego świata nie da się go opuścić zbyt szybko.

Reklama

Wykorzystanie specyficznych ujęć kamery, wprowadzenie delikatnych drgań obrazu, wibracji kontrolera oraz innych graficznych sztuczek sprawia, że rozgrywka w Midnight Club: LA od pierwszych sekund jest bardzo intensywna. Podczas startu z łatwością można poczuć moc silnika, nawet jeśli umieszczony jest on w starym wehikule, którego wygląd przypomina wrak nadający się jedynie na złom. Początkowe pojazdy do jakich mamy dostęp (Scirocco z 1988, Nissan 240SX z 1998 oraz Volkswagen Golf/GTI z 1983) nie grzeszą zawrotnymi prędkościami, ale pozwalają wczuć się w klimat ulicznych wyścigów. W dalszej części gry, po zdobyciu odpowiedniej ilości pieniędzy, będziemy mogli zapełnić swój garaż nieco lepszymi samochodami (a także motocyklami!), w których skład wchodzą m.in. nowy Chevrolet Camaro, Pontiac Solstice, koncepcyjny Shelby Cobre, nowoczesne i klasyczne Mustangi oraz wiele innych.

Sterowanie nie należy do najprostszych, ale nie jest na tyle trudne, aby po kilku treningach nie móc lawirować między kolejnymi samochodami stojącymi w korku. Model jazdy w większym stopniu przypomina typ arcade, który wykorzystuje kilka elementów z gier Burnout 3 oraz Need for Speed: Carbon - nie kopiuje ich jednak dosłownie, lecz stosuje jako subtelny dodatek, który ma na celu ukazanie kierunku, w jakim rozwija się seria.

Podczas pierwszych uruchomień gry może was kusić ignorowanie wyścigów na rzecz zwyczajnych wycieczek po mieście. Bardzo łatwo zatracić się w cudownych krajobrazach, jakie zaserwował nam deweloper. Dzięki realistycznemu odwzorowaniu ulic i punktów orientacyjnych (m.in. LA Convention Center, gdzie odbywać mają się tegoroczne targi E3), gracze mają nikłe szanse na zagubienie się. Aby pomóc nam w wykonywaniu kolejnych zadań i dążeniu do uzyskania miana króla ulicznych wyścigów, producent stworzył jeden z najlepszych systemów map, jakie kiedykolwiek powstały.

W trakcie gry, w każdym momencie (nawet podczas wyścigów), gracze mogą nacisnąć przycisk select, który z szybkością błyskawicy przywoła mapę GPS. Ta bardzo szczegółowa opcja pojawia się po początkowo niewielkim oddaleniu kamery od naszego samochodu, a następnie miasta, by w końcowej fazie dać nam pełen obraz Los Angeles z lotu ptaka. Wizualne przejścia między właściwą grą, a tą opcją nie są idealne - jeśli dokładniej się przyjrzeć, można zauważyć, że mapa jest oddzielona od miasta, po którym aktualnie się ścigamy, a zaprojektowana jest tylko, aby wyglądać tak samo. Podczas przełączania w tryb GPS system w mgnieniu oka podmienia obraz miasta z aktualnej rozgrywki z widokiem mapy, i podobnie podczas powrotu do gry.

Niezależnie od tego przejścia te - a także mapa sama w sobie - są bardzo imponujące. Wzorem serii GTA możemy wybrać miejsce, które widoczne będzie z poziomu mini-mapy, a system skutecznie poprowadzi nas do celu. Jednak nawet bez tych wszystkich udogodnień gra nie jest jedną z tych, które mogłyby wywoływać uczucie zdenerwowania czy znudzenia spowodowane ciągłym szukaniem drogi. Producent celowo dodał skróty - prawdopodobnie szersze i bardziej widoczne na pierwszy rzut oka niż w prawdziwym LA - aby nawigacja była jeszcze bardziej intuicyjna. Miasto, po którym przyjdzie nam się poruszać, cały czas tętni życiem (nawet w nocy) i wygląda wspaniale.

Los Angeles przedstawione w najnowszej odsłonie Midnight Club jest bardzo zaludnione. Piesi są nieszkodliwi i w żaden sposób nie można ich potrącić. Zachowują się, jakby mieli oczy dookoła głowy i zawsze w ostatnim momencie potrafią uchylić się, aby uniknąć bliskiego spotkania z blaszaną konstrukcją naszego wozu. Z pozostałymi uczestnikami ruchu, tzn. z samochodami, jest całkiem inaczej. Midnight Club: LA jest grą wyścigową, w której stłuczki z innymi pojazdami są po prostu nieuniknione. Wszyscy gracze, którzy wychodzą z założenia, że skoro świetnie radzili sobie w Crazy Taxi czy innych wyścigowych tytułach, więc tu na pewno nie może być inaczej, mogą bardzo się zdziwić. Niektórzy mieszkańcy LA zachowują się, jakby swoje prawo jazdy zdobyli drogą przekupstwa, a nie sprawiedliwego egzaminu, a trzeba pamiętać, że nawet mała kolizja może wykluczyć nas z wyścigu.

Poważne zderzenia zazwyczaj zwiastują natychmiastowe kłopoty. Nasz samochód lub motocykl fikał będzie koziołki na długości całej nawierzchni przy akompaniamencie skrzypów i trzasków rozgniatanej blachy. Jeśli naszym środkiem transportu będzie motor, możemy oczekiwać wzbudzających strach animacji (niezbyt brutalnych, gdyż gra została sklasyfikowana jako tytuł dla młodzieży). Jednak niezależnie od rodzaju wypadku, najbardziej przerażającą rzeczą w tym wszystkim jest oglądanie przeciwnika, który właśnie nas wyprzedza. To naprawdę bolesne doświadczenie, w szczególności gdy po wyjściu na prowadzenie staramy się bezkolizyjnie zaliczyć kilka punktów kontrolnych, by wreszcie dotrzeć do upragnionej mety, a w ostatnim momencie kątem oka obserwujemy jedynie błysk światła, którym później okazuje się pojazd naszego przeciwnika. Tak jednak wyglądają dzisiejsze gry wyścigowe, prezentujące możliwie najbardziej realistyczne odwzorowanie ruchu drogowego, który o ile jest imponujący, to niestety kosztuje nas trochę zszarganych nerwów. Jest to jednak element warty swojej ceny.

Pomimo tego, że nie powinniśmy napotkać trudności ze znalezieniem danej drogi wokół miasta, to podczas pokonywania pierwszych tras wyścigowych trudno jest nadążyć z pojawiającymi się punktami kontrolnymi - które rozproszone są we wszystkich kierunkach. Kolejne punkty kontrolne ujawniane są bardzo szybko, co nie pozostawia nam zbyt wiele czasu na swobodne rozejrzenie i dobranie odpowiedniej drogi. Szczególnie uciążliwe staje się to w momencie używania przyśpieszenia, który w ułamku sekundy zwiększa prędkość naszego samochodu, co w konsekwencji powoduje, że nie jesteśmy w stanie zareagować i skręcić w odpowiednią uliczkę, która poprowadzi nas do punktu kontrolnego.

Najlepszym sposobem na wygranie wyścigu jest włączenie przed nim opcji GPS i sprawdzenia, w których miejscach znajdują się wszystkie punkty kontrolne. Co prawda sposób ten nie daje stuprocentowego powodzenia, szczególnie jeśli często używamy przyśpieszenia przy mijaniu punktów kontrolnych (czas potrzebny na zawracanie i zaliczanie miniętego punktu często kosztuje nas przegraną), ale na pewno sprawi, ze przy każdym kolejnym wyścigu łatwiej nam będzie przewidywać najlepszą drogę.

Jeśli jesteście spragnieni niezapomnianych wyścigowych wrażeń, ta gra powinna zaspokoić wasz apetyt. Od rewelacyjnego trybu dla pojedynczego gracza, po doskonały multiplayer i spore możliwości własnoręcznego kreowania rozgrywki - gra prezentuje bardzo wysoki poziom. Grafika jest niezwykle imponująca. Zderzenia samochodów nie należą do zapierających dech w piersiach (nie można zniszczyć doszczętnie licencjonowanych pojazdów), ale sama gra jest super szybka, wygląda wspaniale i jest doskonałym sposobem, aby zwiedzić Miasto Aniołów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: GPS | Los Angeles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama