ESPN NBA 2K5

"ESPN NBA 2K5" to kolejna część najlepszej koszykówki dostępnej na konsole, a w dodatku sprzedawana w Stanach po 20 dolarów (czyli za połowę ceny normalnej gry), a u nas po 149,90 zł, co już jest doskonałym powodem, dla którego warto zainteresować się tę grą.

Od razu jednak trzeba podkreślić jedną rzecz. Seria "NBA Live" Electronic Arts jest coraz lepsza i naprawdę niewiele jej brakuje, by przeskoczyć wyraźnie słabnące dzieło Visual Concepts.

W najnowszej odsłonie serii po raz kolejny większy nacisk położono na atak niż na obronę. Trzeba dokładnie zwracać uwagę na podania i ruch bez piłki. Formacja ofensywna znów ma większe pole do popisu niż obrońcy. Atakujący mają szeroki zakres ruchów, bawią się z obroną stosując mnóstwo zwodów i rozmaitych sztuczek. Mogą się przepychać pod koszem, robić piwoty, rzucać hakiem czy z odchylenia. Jest to przyjemne i zabawne dopóki nie staje się po drugiej stronie barykady. Ciężko w obronie odebrać piłkę przeciwnikom. Dobrze, że chociaż wysocy zawodnicy porządnie się spisują pod koszem zbierając i blokując dostępu do bronionego kosza. W tej części gry doszła możliwość podwojenia krycia, tyle że wtedy kontrolę nad zawodnikami przejmuje konsola. Nie wiem dlaczego tak jest i kto wpadł na taki pomysł, ale jest to niezbyt ciekawe rozwiązanie. Z nowych zagrań najciekawszym chyba jest możliwość przełożenia piłki z jednej ręki do drugiej podczas wyskoku - pozwala to ominąć blokującego obrońcę i sprawia, że gra staje się o wiele bardziej widowiskowa. Dla przyspieszenia rozgrywki dołożono też możliwość zmiany tempa gry w locie. Jednym przyciskiem pada można uspokoić grę lub też nastawić zespół dużo bardziej agresywnie.

Dziwne jest to, że konsola ma problemy z trafieniem "trójki". Jeśli tylko umiejętnie się ustawi obrońców, można się zupełnie nie martwić o to, że przeciwnik będzie męczyć nas rzutami z dystansu. Dziwna sprawa i jest to widoczne niedopracowanie ze strony autorów, ale można to tłumaczyć tym, że tym razem mieli oni trochę mniej czasu niż zazwyczaj, by dopieścić swoje dzieło. Tyle tylko, że nas graczy mało to interesuje, jeśli wykładamy za grę półtorej stówki, prawda? Niestety, gra ma znacznie więcej słabych punktów. Pogorszyła się chociażby oprawa. Poprzednie części były naprawdę bardzo ładne, a teraz niestety zdarza się, że animacja się przycina, grafika wydaje się być lekko gorsza niż ostatnio (a to już zły znak), nie wspominając już o tym, iż ilość detali przypadających na jednego zawodnika również się zmniejszyła, choć w dalszym ciągu bez problemu można rozpoznać ich po twarzach, charakterystycznych fryzurach i tatuażach. Całe szczęście, że chłopaki wciąż rewelacyjnie, bardzo naturalnie się poruszają. Są niezwykle realistycznie oddani - świetnie się ogląda ich w akcji, na przykład podczas szybkich kontrataków, kiedy łapią piłkę w pełnym biegu, by za chwilę efektownie zapakować ją do kosza. Oprawa dźwiękowa utrzymała się na poziomie tej z poprzedniej odsłony - bardzo słaby komentarz i świetne odgłosy dobiegające z trybun. Publiczność bardzo żywiołowo reaguje na to, co dzieje się na boisku, nagradzając lepsze akcje brawami, wyrażając swoje niezadowolenie po kiepskich zagraniach. W trybie kariery pojawiły się spore zmiany - jedne lepsze, inne gorsze. Te pierwsze to na przykład możliwość zabawy w turową karciankę - przed każdą kwartą i pod samą końcówkę każdej z nich ustala się, kto będzie grać, jakie zagrania stosować będzie w ataku i obronie. Rolę punktów ruchu spełniają rzuty. Jest to całkiem przyjemne urozmaicenie zabawy, pomimo tego, że niemalże kompletnie nie ma się kontroli nad tym, co dzieje się na boisku.
Złe w trybie kariery jest to, że zawodnicy są straszliwie leniwi. Nie mają ochoty się zbytnio przemęczać i kompletnie nie lubią intensywnych treningów. Ale to nic w porównaniu z tym, iż każdy prawie trening kończy się kontuzją któregoś z zawodników, co jest jednym wielkim nieporozumieniem. Naprawdę można się mocno zdenerwować widząc coś takiego.

Prócz kariery - gdzie prócz radosnego grania trzeba też bawić się w transfery, zatrudniać specjalnych trenerów czy samemu grzebać przy taktykach - są inne tryby rozgrywki, jak chociażby Streetball jeden na jednego czy trzech na trzech w różnych miejscach świata. Powrócił też znany z poprzedniej części i lekko tylko zmieniony tryb 24/7. Dalej można sobie stworzyć koszykarza od podstaw i sprawdzić swoje siły w różnych mini-grach (zarówno w trybie offline, jak i w sieci). Zadania, jakie twórcy gry postawili przed graczami, uzależnione są od pory dnia. Gra sprawdza zegar konsoli i w odpowiednim momencie uaktywnia wybrane "questy". Od godziny zależy czy spotkamy się z danym przeciwnikiem, a i wtedy bez odpowiedniego poziomu "respektu" nie można liczyć na to, że zgodzi się on na pojedynek.

Podsumowując - jest co robić przez długi czas, kilka trybów zabawy, całkiem wymagający przeciwnicy, dodatkowo tryb multiplayer, w którym można zmierzyć się online z graczami z całego świata. Widać jednak, że seria nie jest już tak świeża jak rok temu. Sporo niedopracowanych elementów, jak słabsza oprawa graficzna czy problemy z leniwymi zawodnikami. Jeśli lubicie koszykówkę to możecie śmiało sięgnąć po tę grę, tym bardziej, że jest sprzedawana w całkiem niezłej cenie. Za rok jednak chłopaki z Visual Concepts będą musieli się bardziej postarać.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zabawy | NBA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy