Wielkie granie

Spróbujcie przenieść się w czasie do najlepszych, najbardziej wzruszających lub najweselszych chwil grania. Czy istotne wówczas było, jak duży był telewizor lub monitor, na którym akurat graliście?

Zapewne nie, a jeśli ktoś cofnie się pamięcią o kilka generacji wstecz, to chyba zgodzi się ze mną, że drzewiej byliśmy bardziej odporni na wszelkie niewygody i niespodzianki jakie serwował nam sprzęt. Ten nie poddawał się upływowi czasu tak jak dziś i telewizory, małe czy duże, potrafiły z różnym skutkiem służyć przez wiele lat. Manfreda von Richthofena w amigowym Wings zestrzeliłem na tym samym niewyraźnym ekranie, na którym dużo później oglądałem (rycząc zresztą jak bóbr) dramatyczną scenę śmierci Aeris w Final Fantasy VII. Jakoś mi te rozjeżdżające się kolory i pływający obraz wówczas nie przeszkadzały, ale świadomość, że czasy rupieci już nie powrócą nie napawa mnie sentymentem. Wręcz przeciwnie.

Reklama

Granie ewoluuje i od kilku lat powolutku drepta z dusznych pokojów, zza zasyfionych biurek, malutkich ekranów w formacie 4:3 i głośniczków stereo, do salonów, ku wielkim panoramicznym ekranom i nowoczesnemu nagłośnieniu. Owszem, można otoczyć się kilkuwatowymi plastikami, można nawet usiąść 3 cm od 20 calowego monitora, ale taki zestaw będzie niczym tuningowany kaszel w porównaniu do Porsche. Nawet jeśli niewielu z nas stać na Porsche, to dziś nie musimy być milionerem, by skomponować zestaw godzien wielkiego grania. Niektórzy gracze lub ich rodzice wciąż są w stanie wydać ogromne kwoty na zdublowane karty graficzne, wydajność systemu wyraźnie przedkładając nad jakość i komfort grania, ale i to ulega zmianie. Według danych zgromadzonych przez Nielsen Research Group i THX, aż 70% ogółu graczy używa do grania odbiornika HD, a co trzeci korzysta przy tym z systemu dźwięku przestrzennego. Zdaję sobie sprawę, że dane z rynku amerykańskiego mają się do naszych krajowych warunków jak pięść do nosa, ale należy je traktować, jako zapowiedź tego, co w dalszej perspektywie może dotrzeć także nad Wisłę.

Dotychczas dominowało myślenie, że kino domowe kupuje się raczej z myślą o filmach. Nic bardziej mylnego. Podczas ostatniej gwiazdki do amerykańskich gospodarstw domowych trafiło ponad 5,5 miliona odbiorników HD z czego aż 20% zostało zakupionych tylko z myślą o graniu. U nas także nowe telewizory HDTV sprzedają się nieźle, ale ilu użytkowników korzysta z ich pełni możliwości? Z racji tego, że telewizja wysokiej rozdzielczości w naszym kraju właściwie raczkuje, konsole ostatniej generacji są najlepszą, oprócz technologii Blu-ray, metodą wykorzystania potencjału telewizorów LCD czy plazmowych. Zakładając, że nowiutki pecet, kupiony z przeznaczeniem do gier, kosztuje porządne kilka tysięcy, sprawdźmy, co za tę kwotę możemy kupić, by zbliżyć się wielkiego grania.

Kupno konsoli to dziś koszt rzędu od niespełna 800 do 1300 zł. Za 40-calowy telewizor LCD starszej generacji zapłacimy około 2500 zł, a jeśli zdecydujemy się na zakup któregoś z gotowych zestawów do dźwięku przestrzennego, to całość zamkniemy kwotą około 4500 zł. Oczywiście, jeśli gotówki jest więcej, zawsze można kupić lepszy LCD, lepsze głośniki, amplituner etc. Tutaj możliwości są rzecz jasna nieskończone, ale to jest droga dla zwykłych graczy. Prawdziwi fani spragnieni wielkiego grania powinni pomyśleć o czymś znacznie bardziej ambitnym.

Jeszcze kilka lat temu ceny projektorów były niezwykle wysokie, a na dodatek trapiło je wiele bolączek. Dziś ta gałąź przemysłu rozwija się bardzo dynamicznie i właściwie z roku na rok możemy obserwować ogromny skok jakościowy. Czymże jest obraz wielkości 40 cali przy 100 calach, wyświetlonych na dodatek z nowoczesnego projektora wysokiej rozdzielczości? Każdy, kto miał okazję pograć w Gears of War czy Call of Duty 4 na naprawdę dużym ekranie, ten wie, o czym tutaj piszę; wszyscy inni muszą uwierzyć na słowo. A ile taka przyjemność kosztuje? Za najtańszy przyzwoity (zaznaczam - przyzwoity, nie byle jaki) projektor LCD obsługujący rozdzielczości HD (720p i 1080i) zapłacimy ok. 2800 zł, a jeśli nasz portfel jest nieco bardziej zasobny możemy kupić któryś z projektorów Full HD (1080p). Wybór w każdej klasie cenowej jest spory i możemy przebierać pomiędzy technologiami DLP i LCD, przez LCOS, aż po przeznaczone dla milionerów modele 3-chipowe. Takiegranie ma jednak także swoją cenę. Pomijając wydatek związany z zakupem ekranu (najtańszy ok. 500 zł), to jeżeli lubimy pograć w dzień, musimy liczyć się z kosztem zaciemnienia pokoju. Kolejną sprawą są stosunkowo drogie lampy, których trwałość nie przekracza zwykle 3 tys. godzin. Ceny modułów wahają się od 800 zł do 1500 zł wzwyż. Ważne jest także to, jak urządzony jest pokój - im więcej bieli, tym więcej odbić światła, a w efekcie gorszy kontrast. Mimo to, nawet jeśli mamy niedostosowane pomieszczenie klasowy projektor (i naprawdę nie musi to być warty majątek luksusowy Sim), dostarczy nam wielkich wrażeń.

Trudno oczywiście polecić tego rodzaju sprzęt komuś, kto spędza godziny rajdując w Warcrafcie czy też chodzi z simami na zakupy, gdyż przygodówki, strategie, MMORPG i inne podobne gatunki zwyczajnie się w takim zestawieniu nie sprawdzą. Jeśli jednak ktoś grywa w strzelaniny, zręcznościówki czy survival horrory - nie ma lepszej opcji. Trzeba też pamiętać o jednej podstawowej zasadzie - to, co na małym ekranie wygląda źle, na dużym zawsze wygląda jeszcze gorzej. Gdy z kolei na małym ekranie coś wygląda dobrze, to niekoniecznie musi tak być po powiększeniu tego do rozmiarów słonia. Tak jest właśnie z projektorami i niektóre gry okazują się być zwyczajnie nieciekawe graficznie, inne z kolei odsłaniają szczegóły, których na małym ekranie byśmy nie zauważyli. Jeśli więc do projektora podłączamy peceta, powinien być to pecet mocny, zdolny udźwignąć najwyższe detale w najnowszych produkcjach. PC sprawia zresztą w takiej konfiguracji sporo problemów, a największe wynikają z tego, że projektanci gier traktują przeciętnego pecetowca jak mola, który zza biurka się nie rusza, a grywa tylko przy pomocy klawiatury i myszy. Nawet jeśli sprawimy sobie wersję bezprzewodową tej ostatniej kombinacji, to granie na kanapie czy w fotelu, bez twardego blatu, graniczy z masochizmem. Można użyć pada, ale nawet dziś nie wszystkie hity go obsługują i choć korzystając z odpowiedniego oprogramowania można ten problem ograniczyć, to przystosowana jedynie do myszki i klawiatury gra może okazać się niegrywalna. Konsole z oczywistych względów zyskują tutaj znaczną przewagę.

Już na zakończenie i nieco z innej beczki - w zeszły piątek miała miejsce europejska premiera Wii Fit-a, a Polska jest chyba jedynym krajem Unii, gdzie sprzęt ten można kupić normalnie w sklepie, bez uprzedniej walki na łokcie i groźby zadeptania. No i fakt, o którym chyba nikomu nie trzeba przypominać, czyli premiera Grand Theft Auto IV. Jedz kokosy, póki jeszcze masz zęby - mówi stare syngaleskie przysłowie, dlatego zamiast czekać, zaklinać pogodę, wzywać deszcz i czaić się na newsy o szwajcarskich sklepach, proponuję po prostu zakup. Jest wiosna i do zimy daleko jak diabli a i wtedy o ostatnim GTA będzie się mówiło już tylko w kontekście sprzedanych egzemplarzy i nominacji do produkcji roku. To trochę tak jakby obejrzeć Euro 2008 pół roku po turnieju - gdy wyniki będą dokładnie omówione, a temat przeżuty i skonsumowany. Oczywiście powyższe rozważania mają sens jedynie przy bardzo optymistycznym założeniu, iż szwajcarska draka nie okaże się zwykłą hucpą. Wielkie granie jest na wyciągnięcie ręki, więc nie ma co zwlekać - no chyba, że ktoś nie toleruje przemocy w grach lub jest niepełnoletni. Niezależnie od tego, czy wybierzecie odchudzanie na magicznej tacce, załatwianie mafijnych porachunków albo wyjazd za miasto, życzę wszystkim udanej majówki. Do następnego razu.

Gry-Online
Dowiedz się więcej na temat: telewizor | sprzęt | Wielka gra
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy