Tylko epickie gry powinny być drogie

Wchodzicie do sklepu i widzicie grę za 250 złotych. Czy jej cena pozwala nam narzekać? Pewnie. Do naszych lamentów dołączają już nawet twórcy gier.

Krytyczna wypowiedź na temat brytyjskich ceny gier wideo padła z ust pracującego w Revolution Software Charlesa Cecila. Jego zdaniem elektroniczne rozrywka powinna odejść od modelu "wszystkie gry w dniu premiery kosztują tyle samo". Ciężko się z nim nie zgodzić. Sami jesteśmy zdziwieni, gdy widzimy nowe pozycje wchodzące na rynek w cenie 239 lub 259 złotych (przynajmniej konsolowe tytuły).

Cecilowi nie podoba się taki sposób prowadzenia biznesu: "Gears of War wyraźnie był hitem, ludzie bez żadnego sprzeciwu wydali na niego 40 funtów i czują, że to dobra cena za taki produkt. Mamy też drugą stronę medalu. Są nią gry takie jak Katamari Damacy. Dostają one w miarę dobre recenzje i są dobrze postrzegane przez ludzi z branży. Nie trafiają jednak w gusta szerokiego grona odbiorców. Moim zdaniem za 40 funtów można sprzedać jedynie coś naprawdę epickiego. Musimy znaleźć inne modele, w których po jednej stronie znajdą się właśnie takie produkcje, a po drugiej pozycje w klimatach "indie"".

Reklama

To co Cecil mówi ma sens. Choć najbardziej popularne produkcje pecetowe trafiają do sklepów w naszym kraju w całkiem dobrych cenach to już trochę inaczej jest z pozycjami konsolowymi. Oczywiście należy tu brać pod uwagę wiele różnych czynników wpływających na ostateczną cenę gier jak i odmienność rynków o których mowa. Mimo to Dead or Alive: Xtreme Volleyball 2 za 239 złotych, Saints Row za 200 czy Full Auto 2 za 259 lekko dziwią i nie pozwalają w niezłym tempie powiększyć swojej kolekcji.

Valhalla.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy