Kajmany przeciwko brutalnym grom

W październiku tego roku akcję niszczenia 'gier o zabijaniu' zorganizowano w Niemczech. Teraz przyszedł czas na niedużą wyspę położoną na południe od Kuby i protest przeciw brutalnym zachowaniom w postaci niszczenia gier oraz broni-zabawek.

Z gazety Caymanian Compass dowiadujmy się, że z inicjatywą taką wystąpiła Szkoła Podstawowa Johna Cumbera w miejscowości West Bay. W ubiegłym tygodniu szkoła wysłała do rodziców uczniów e-maile z 'czarną listą' 10 gier, których nie powinni oni kupować swoim pociechom na święta. Zawierała ona tytuły: Resident Evil 4, Grand Theft Auto: San Andreas, God of War, NARC, Killer 7, The Warriors, 50 Cent: Bulletproof, Crime Life: Gang Wars, Condemned: Criminal Origins, and True Crime: New York City.

Wspomniana lista stanowić miała preludium do zorganizowania akcji niszczenia "brutalnych gier" (podobnie jak we wspomnianej akcji w Niemczech) i broni-zabawek w symbolicznym geście sprzeciwu wobec przemocy. Dyrektor szkoły uważa, że gry obrazujące przemoc mogą mieć negatywny wpływ na dorosłe życie młodych uczniów: "Badania wykazały... że z upływem czasu, kiedy dzieci stale grają w gry wideo... to czyni je nieczułymi na akty przemocy. Ale w prawdziwym życiu nie ma przycisku 'off', nie ma restartu".

Reklama

Stanowisko dyrektora podstawówki poparł sam premier Kajmanów, McKeeva Bush oraz Główna Inspektor Policji West Bay, Angelique Howell. Bush wyraził publicznie opinię, że rodzice powinni trzymać dzieci z daleka od "pudełek video", podczas gdy Howell jest zdania, iż "gry typu GTA wysyłają dzieciom negatywne sygnały poprzez pokazywanie pościgów policyjnych i morderstw dokonywanych na policjantach".

W związku z całą akcją znalazł się także głos sprzeciwu - współwłaścicielka lokalnego sklepu Blockbuster, Deborah McTaggart uważa, że zrzucanie winy za przestępczość wśród dzieci i młodych dorosłych to pomyłka: "Jeśli nie masz żadnej więzi ze swoimi dziećmi i są one zamknięte w pokoju z brutalnymi grami - przypuszczam, że prawdopodobnie będziesz mieć pewne problemy".

A z każdą kolejną tego typu akcją wydaje się, że podobne debaty zaczynają być coraz bardziej jałowe. Kto jest na 'nie' i woli zrzucać winę za faktyczne problemy na gry - tego się przekonać nie da. Podobnie jak drugą stronę medalu, czyli graczy, którzy i tak będą przecież 'robić swoje'. I chwała im za to. Headshot!

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama