Hellgate: London

Kiedy jakiś czas temu przeczytałem zapowiedź nowej gry twórców Diablo oraz World of Warcraft, ucieszyłem się niezmiernie. Pierwszoosobowa wersja Diablo, cRPG z mnóstwem potworów, broni i niesamowitym klimatem upadłego Londynu...

To nie mogło się nie udać. Dlatego z tym większym zniecierpliwieniem oczekiwałem daty premiery, przeglądając kolejne trailery.

Kiedy więc wreszcie nadszedł ten upragniony dzień polskiej premiery, z niekłamaną radością zabrałem się za tę grę. I co zastałem?

Klimatyczne i nastrojowe intro wgniotło mnie w krzesło. Rzeczywiście fantastycznie wykonany filmik, pokrótce wprowadzający w fabułę gry jest wykonany z niezwykłą starannością, a co więcej utrzymany jest w przyjemnym klimacie i zapowiada niezwykle interesującą rozrywkę. Pokrótce... Londyn, rok 2038. Miasto dotknął najazd niezliczonej rzeczy potworów, mordujących wszystko co popadnie, resztę przeciągając na swoją stronę. Ci, co pozostali, schodzą do podziemi, by toczyć nierówną walkę ze złem. Gdzieś między nimi jesteś ty graczu, jako człowiek, który ma odnaleźć źródło zła i skopać mu tyłek.

Historia może nie jest zbyt ambitna, ale obiecująca wiele... Niestety, jak to często bywa - na obietnicach się skończyło.

Jednak zacznijmy od początku. A w tym przypadku mamy możliwość stworzenia postaci. Do wyboru jest sporo. Klasy można podzielić na trzy rodzaje, a w każdej z nich mamy po dwie dodatkowe klasy. Templariusze - Mistrz Ostrzy i Strażnicy - są to wojownicy walczący w bezpośrednich starciach, ich orężem są miecze. Łowcy - walczący na dystans, przy pomocy broni palnej - Inżynier i Strzelec. A także Kabaliści - Zaklinacz i Przywoływacz, to typowi magicy, którzy przejęli moce swoich wrogów i magią sieją spustoszenie.

Reklama

Jak widać jest tego sporo i zważywszy na to, że granie każdą z postaci (a przynajmniej różnymi rodzajami klas) bardzo się od siebie różni, mamy możliwość przejścia gry na trzy zupełnie różne sposoby.

I tak granie Templariuszami to typowe hack'n'slash. Biegamy po mieście z mieczem (albo dwoma) i szatkujemy wszystko co popadnie. Ten sposób gry najlepiej oglądać korzystając z trybu TPP. Tu też, jeżeli musielibyśmy się doszukiwać, można by odnaleźć największe podobieństwo do legendarnego Diablo. Granie tym sposobem zdecydowanie przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom broni białej. Nie jest też skomplikowane (pomijając poziom trudności) - po prostu idziesz przed siebie i atakujesz wszystko, co podpadnie Ci pod miecz. Niestety, mamy tu jeden zgrzyt. Stwory latające - bez wykupienia odpowiedniej zdolności - są niemal nie do zabicia. A przynajmniej jest to strasznie frustrujące!

W przypadku grania Łowcą gra dosyć mocno się zmienia. Ta klasa jest korzystniejsza przy graniu w trybie kamery z pierwszej osoby. Tak więc gra staje się niemal typowym first person shoterem. Ze sporym akcentem na "niemal". Należy cały czas pamiętać, że gra pozostaje nadal w gatunku hack'n'slash. Tak więc mechanika, która nią rządzi, zupełnie różni się od tej znanej nam z innych strzelanek (Quake, Crysis itd.) Tak więc zapomnij o celowaniu. Tu nie ma znaczenia, jak dokładnie wycelujesz w głowę (czy inny "organ") potworka, a liczą się współczynniki - Twoje, Twojej broni oraz demona. Dodatkowo czym dłużej celujesz (tzn. utrzymujesz celownik na przeciwniku), tym strzał jest skuteczniejszy.

Trzecie klasa to typowi magowie. Tu mamy do dyspozycji dwa sposoby walki. Przywoływacz zawsze podróżuje w asyście demonów, którzy odwalają część roboty za niego. Do tego dochodzi wprawne korzystanie z magii żywiołów. Zaklinacz kontroluje burze, rażąc piorunami wszystko, co stanie mu na drodze. W przypadku grania kabalistą mamy większą dowolność wyboru kamery, choć wydaje się, że tryb pierwszoosobowy jest wygodniejszy (co nie oznacza, że nie można grać Templariuszem w tym trybie - można, jak ktoś lubi specjalnie sobie uprzykrzać rozgrywkę).

Tyle o klasach... Jak już pisałem, sporo tego. Każdą z postaci opisują cztery standardowe współczynniki (celność, siła, wytrzymałość i siła woli) oraz multum specjalnych (dla każdej klasy) umiejętności. Na wszystko to wydajemy punkty doświadczenia, które zdobywamy wraz z rozwojem postaci. System znany aż do bólu. Same drzewko umiejętności nie jest zbyt rozbudowane. Niestety, korzystanie z nich jest już dużo mniej przyjemne i aby się do tego przyzwyczaić, musi upłynąć nieco czasu.

Oczywiście jak w każdej tego typu grze nie może zabraknąć dobrego sprzętu. Mamy tu więc zatem miecze dla wojowników, spluwy dla strzelców, a dla magów przedmioty pomagające w... magii. Sprzęt możemy zdobyć na wrogach, w skrzyniach (drogą losową) lub też kupując w sklepie. Ciekawym za to pomysłem, choć już wykorzystywanym w innych grach, jest możliwość modyfikacji broni. Wiele broni można zmodyfikować, umieszczając w niej odpowiednią baterię, amunicję lub też magiczną relikwie. Co oczywiście w znacznym stopniu poprawia moc broni. Co dobre, w przypadku wymiany broni, za pomocą specjalnego urządzenia, można odzyskać wykorzystane przedmioty. Samych przedmiotów jak i modyfikacji jest na prawdę sporo co w jakiejś mierze ubarwia rozgrywkę.

Skoro mamy czym strzelać, trzeba mieć w kogo. Przeciwników jest tu na prawdę sporo i do tego wymyślonych z duża pomysłowością. Od małych potworków do demonów wielkości kamienic (dosłownie!). Wszystkich ich wesoło i przyjemniej (niestety do pewnego momentu) wyżynamy przez generowane losowo poziomy. I tu niestety przechodzimy do mniej przyjemnego opisu gry. Losowo generowane poziomy powinny być atutem zabawy. Umożliwiają przecież kilkukrotne jej przejście, za każdym razem w inny sposób. Niestety, to co powinno być atutem, staje się wadą. Gra po pewnym czasie się nudzi. Poziomy są mało zróżnicowane i nieciekawe, a wycinanie ścieżki z wrogów przestaje dawać jakiekolwiek emocje (przynajmniej te pozytywne).

To jeszcze nie koniec. Większość questów, które otrzymujemy w grze (poza przewodnimi), jest także generowana losowo. Sprawia to, że całkowicie zapominamy o jakiejkolwiek fabule, a gra sprowadza się do wycięcia jak największej liczby wrogów. Po jakimś czasie już właściwie nie pamiętamy co, po co i dlaczego. Historie opowiedziane przez postacie niezależne są często banalne, można powiedzieć, że nawet głupie! Nie wnoszą też nic w klimat ani fabułę gry. Co gorsza, tekst przez nich wypowiadany nijak się ma do tego, co jest wypisywane, ani do osób, które to wypowiadają! Na szczęście można łatwo pominąć tekst wypowiadany przez nich, koncentrując się jedynie na questach.

Marnie to wygląda, kiedy opowieść o wielkich bitwach, srogich zimach itd. wypowiada stary "wiarus", który z wyglądu przypomina co najwyżej dwudziestoparolatka i do tego nazywa ciebie... "synem".

Niestety, tak przechodzimy do sedna gry... Nie wystarczy wiele ciekawych postaci, bogaty "zwierzyniec", dużo sprzętu, jeżeli gra jest po prostu nudna.

Na zakończenie warto wspomnieć jeszcze o dźwięku i grafice. Do tego ostatniego elementu za bardzo przyczepić się nie można. Dźwięki wydawane przez stwory są całkiem przekonywujące, odgłosy walki, szczęk broni - wszystko to brzmi całkiem ładnie. Ciut gorzej jest pod względem grafiki, jednak i tu nie można zbyt wiele narzekać. Co prawda można ponarzekać na zbyt bury i szary świat. Mi osobiście jednak taki klimat pasuje, a i większość potworków wygląda bardzo szczegółowo. Nie jest to Crysis, ale nikt tego po tej grze nie oczekiwał.

Reasumując, Hellgate: London to bardzo dobra gra, która niestety bardzo szybko może się znudzić. Mamy tu kolejny przykład na to, jak wspaniały pomysł pomożemy łatwo zepsuć. Jeżeli jednak nie wymagasz od gry zbyt interesującej fabuły, ciekawego klimatu, a Twoim jedynym celem jest miarowe klikanie w myszkę, nie zawiedziesz się...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy