Far Cry 2

Zachodni gracze w Far Cry 2 mogą zagrywać się już od jakiegoś czasu. Teraz przyszła pora na nadwiślańskich fanów wirtualnej rozróby z bronią w ręku. Nie można jednak zapominać, że to nie jakaś tam kolejna "zwykła" strzelanina, ale właśnie Far Cry 2 - spadkobierca i sukcesor jednej z najbardziej nowatorskich i powalających pod względem graficznym gier swojego czasu.

I tu właśnie czeka nas spore zaskoczenie!

Afryka dzika na nowo odkryta

Czego by o hicie z logiem Crytek Studios nie mówić, trzeba pamiętać, że była to chyba pierwsza gra, która do zabawy wprowadziła swobodę działań na tak dużą skalę (oczywiście w ramach gatunku FPS) oraz otwartą przestrzeń. Gracze doskonale pamiętają te momenty, w których Jack Carver, spoglądając niemal "za horyzont", dostrzegał niewielką wysepkę/wioskę/fort (niepotrzebne skreślić). Jak wielką satysfakcję mieliśmy, odwiedzając ten zakątek po godzinie gry, nie trzeba chyba wyjaśniać. Tak - Far Cry zrywał kask, powalał swoim ogromem i jakością wykonania. Tym trudniejsze okazało się zadanie, jakie wyznaczyli sobie programiści z Ubisoftu, którzy przejęli prawo do realizacji drugiej części. Już rzut oka na dostępny obszar, po jakim możemy się poruszać (50 km2) robi przecież niemałe wrażenie. Istotnie - projekt z napisem FC 2 to dzieło udane, a do tego wielkie i momentami powalające, tyle że... to nie jest Far Cry. Ale po kolei, jak rzekła do swojego partnera babuszka-terrorystka, odpalając bombę na dworcu w Koluszkach.

Jeśli zdanie z poprzedniego akapitu o tym, że nowa gra nie zasługuje na nazwę Far Cry, zapiekło, spieszymy z wyjaśnieniami. To był komplement! Po prostu autorzy wprowadzili w grze tyle zmian, że nie przypomina ona już swojego prostego poprzednika. Przy całym szacunku dla technologii dzieło autorstwa Crytek Studios było wszak prostą strzelaniną. Oto natomiast krótki katalog nowości, który postaramy się w dalszej części rozwinąć. Nie ma już Jacka Carvera, bohatera pierwowzoru, działamy nie na tropikalnym archipelagu, gdzie wszystko skąpane jest zielono-błękitno-złotą poświatą, ale w ciężkich momentami i przygnębiających kolorystycznie zakątkach fikcyjnego Czarnego Lądu. Do tego - brak w FC 2 liniowości i jedynej słuszniej drogi, którą trzeba podążać jak po sznurku. Historia jest oczywiście opowiadana, ale robić można o wiele więcej, niż ona przewiduje, i po swojemu. W końcu uzyskaliśmy też spore możliwości customizacji sprzętu, a o takich detalach, jak jednoczesne prowadzenie pojazdu i przeglądanie mapy, na tym etapie recenzji nie warto nawet wspominać.

Reklama

A zatem - możecie słusznie zapytać - co to właściwie jest ten FC 2? Odpowiemy przekornie: abstrahując od oczywistości, że to nadal gra i rozrywka jest tu najważniejsza, można zaryzykować stwierdzenie, że autorzy owego dzieła chcieli zaprosić nas na interaktywną wycieczkę po Afryce, jakiej próżno szukać w innych produkcjach.

Misje biorę, kiedy chcę

Pierwszą zmianę względem poprzednika można dostrzec już podczas przygotowań do rozpoczęcia rozgrywki. Musimy wówczas dokonać wyboru naszej postaci spośród dziewięciu dostępnych najemników. Każdy z nich ma swoją krótką historię. Następnie ruszamy do akcji, co w tym przypadku oznacza, że przez kilkanaście minut jedziemy autobusem po afrykańskich bezdrożach, słuchając opowieści kierowcy. Następnie pojawia się ten zły, który mierzy do nas z pistoletu i zostawia nas na wpół żywych w niezbyt przyjaznym miejscu. Od tej chwili wiadomo, że ów zły, a więc Szakal, to handlarz broni i narkotyków, na którego przez całą grę przyjdzie nam polować.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że FC 2 wskakuje w tym miejscu w typowe ramy gatunkowe FPS-a i od tej chwili kończyć będziemy etap po etapie, bezustannie polując na rzeczonego jegomościa. Otóż w FC 2 istnieją dwie zwalczające się frakcje. Trochę to wprawdzie dziwne, że wszędzie próbują sobie dopiec, a w miastach w centrum mapy, w zdemilitaryzowanej strefie żyją sobie bez przeszkód, ale cóż - uproszczeń nigdy się nie uniknie. Ważne jest to, że w owych miastach otrzymać możemy misje od jednej bądź drugiej frakcji. Historia związana z Szakalem przewija się w tle niezależnie od tego, co robimy. Przez długi czas nawet nie usłyszymy o jego obecności; ot, gdzieś coś ktoś powie, znajdziemy jakąś kasetę (gość ma taką manię, że nagrywa swoje złote myśli), jakiś trop.

A zatem główny wątek biegnie niejako obok dwutorowej możliwości, jaką daje nam wykonywanie zadań dla frakcji. Ale to wcale nie wszystko, co można w FC 2 czynić. Zbierać można jeszcze diamenty, bo na mapie jest rozrzuconych ponad 200 walizek, w których je schowano. Służą one do zakupu broni i upgrade'ów sprzętu. Z bronią wiąże się również możliwość wykonywania dodatkowych misji. Zlecają je nam handlarze, którzy zazwyczaj chcą wykończyć konkurentów. Ba! I to jednak nie koniec. Ostatni typ misji wykonywać musimy niejako z konieczności. Otóż nasz bohater zapadł w Afryce na malarię. Z tej przyczyny ma przy sobie fiolkę z prochami, które co mniej więcej 30 minut trzeba brać. Gdybyśmy tego nie uczynili, ekran zielenieje, a po chwili czeka nas niezbyt przyjemny zgon. Otóż środki farmakologiczne mają to do siebie, że się kończą. Wówczas należy udać się do pobliskiego kościoła, którego wikary zleci nam misję (głównie dostarczenie dokumentów we wskazane miejsce). W zamian otrzymamy cenny medykament.

Pełna swoboda działań

Jak widać, mechanikę gry znacznie poszerzono i urozmaicono. Teren działań jest naprawdę spory, dlatego do przemieszczania się potrzebne będą dwie ważne rzeczy: środek lokomocji oraz mapa. Ten pierwszy znajduje się pod ręką niemal zawsze tam, gdzie go potrzebujemy. A to za jakimś zakrętem, a to na wylotówce z miasteczka, a to w jakimś punkcie bronionym przez lokalnych rzezimieszków. Wskoczyć możemy do auta osobowego, ciężarówki, jeepa lub Land Rovera. Ten ostatni wyposażony jest w karabin maszynowy. W dowolnym momencie możemy przełączyć się między stanowiskiem kierowcy a strzelca, co okraszone jest rewelacyjną i króciutką (więc nie denerwującą) animacją. Zabrakło niestety motocykli, a szkoda. Zamiast nich możemy skorzystać z autobusu, a w zasadzie przystanków, które łączą kilka punktów obszaru. Podróż odbywa się jedynie przez symboliczny warkot silnika i już po chwili jesteśmy na miejscu. Kolejnym środkiem lokomocji są łodzie. Te mają różne rozmiary i również są wyposażone w KM-y. Rzecz jasna, wszędzie możemy próbować dotrzeć na piechotę (niekiedy jesteśmy do tego zmuszeni), co jednak bywa męczące na dłuższych dystansach. Ciekawostką i świetnym smaczkiem w grze jest to, że pojazdy (łodzie i samochody) psują się. Stają wówczas w kłębach dymu, które powiększają się, prowadząc do niechybnego wybuchu. Jeśli nie chcemy stracić wozu i życia, musimy trochę pokręcić korbą, by podregulować obroty silnika. Niby to nic wielkiego, a sprawia sporo radochy.

Wspomnieliśmy o mapie. Jest ona niezwykle istotna i świetnie przygotowana. W połączeniu z obecnym w pojazdach GPS-em sprawdza się znakomicie. Jest interaktywna, więc wyświetlają się na niej ikonki obrazujące nasze położenie i miejsce zadań. Ma poza tym kilka stopni zbliżeń, co ułatwia nawigację. A już prawdziwym mistrzostwem świata jest możliwość jednoczesnego czytania mapy i jazdy samochodem. Ficzer ten zrealizowano niezwykle realistycznie. Po prostu kładziemy mapę na kolana i w drogę - pozostaje pełna zdolność rozglądania się i kręcenia głową postaci.

Wśród nowinek wykonanych na zdumiewająco realistycznym poziomie warto jeszcze wspomnieć o zmieniającym się czasie. W grze minuty płyną szybciej niż w rzeczywistości, ale dzięki temu co i rusz zauważamy zmiany otaczającej nas przyrody. Te same miejsca inaczej wyglądają w pełnym blasku oślepiającego słońca, a inaczej w świetle reflektorów samochodowych w nocy i o zmierzchu. Niesamowicie prezentują się wschody i zachody słońca. Upływ czasu możemy w pewnym stopniu kontrolować. Wystarczy udać się do jednego ze specjalnych bezpiecznych domów na drzemkę. Samemu ustalimy wówczas moment pobudki.

Trochę o tym, co nie wyszło

FC 2 ma niestety trochę wad. Nie są to jakieś typowe bugi, które uniemożliwiają zabawę, ale raczej pewne uproszczenia, które części graczy nie muszą przypaść do gustu. Po pierwsze, jak na TAKĄ produkcję, otoczenie poddaje się zdecydowanie za małej demolce. Czasami napotkamy przedmioty, które na zdrowy rozum powinny się rozwalić po serii z KaeMu, a tu, panie, nic! Pamiętacie demolkę w Crysisie, gdzie wali się na głowę dosłownie wszystko? Tu niestety tak nie jest.

Kolejna sprawa to odradzający się przeciwnicy. Cóż - jedni gracze po prostu tego nie lubią, więc uznają to za wadę, innym nie będzie to przeszkadzało. Fakt jednak pozostaje faktem, że gdy wyczyścimy jakiś punkt ze złoli, to za 5 minut będzie tam nowa wataha. Inna sprawa, że w większości przypadków, jadąc szybkim wozem, można uciec i takie spotkania sobie darować, aby skupić się na wykonywaniu zadań.

FC 2 nie grzeszy także nadmiarem oryginalnych pomysłów, jeśli chodzi o urozmaicenie zadań. Jakiejś tragedii w tym względzie nie ma, ale poza standard w zasadzie nie wykracza. Z upływem czasu powstaje więc wrażenie pewnej monotonni. Mimo podróży po urokliwych drogach, jazda do miejsca, w którym po raz 20 musimy wybić wszystkich przeciwników, może być nudna.

Ważąc jednak na szali wszelkie "za" i "przeciw", trzeba jednoznacznie stwierdzić, że nowe dzieło Ubisoftu jest udane. Przede wszystkim gra oferuje sporą oryginalność i dość nowatorskie spojrzenie na otaczający nas wirtualny świat. Za sprawą upływu czasu, zmian w przyrodzie, urokliwie przedstawionych wszystkich "drobiazgowych" czynności i animacji uzyskuje się wrażenie większej intensywności przeżywanej historii. Pod tym względem jest to produkt wyprzedzający konkurencyjne.

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: mapy | dzieło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy