Co dalej z Uwe Bollem?

Wszyscy znamy Uwe Bolla. Niemiecki reżyser większości graczy nie raz i nie dwa zalazł za skórę miernymi filmowymi adaptacjami śmietanki gier video.

Aby długo nie szukać wystarczy wymienić chociażby Alone In the Dark czy Bloodrayne. Wygląda jednak na to, że los się w końcu do nas uśmiechnął i wyczyny pana Bolla przestaną nam spędzać sen z powiek.

Jego najnowszy film zatytułowany In the Name of the King: A Dungeon Siege Tale poniósł spektakularną klapę i w trakcie pierwszego weekendu wyświetlania w kinach zarobił jedynie trzy miliony dolarów. Kwota jest wręcz mikroskopijna w porównaniu z wydatkami, jakie pochłonęła produkcja obrazu, czyli równiutkie siedemdziesiąt milionów.

Reklama

Dzięki takiemu stanowi rzeczy i utracie subsydiów pochodzących z niemieckich podatków, Uwe Boll najprawdopodobniej może pożegnać się na jakiś czas z kręceniem filmów wysokobudżetowych. Jak sam twierdzi, nadeszła pora, aby skoncentrował się teraz na kinie nieco skromniejszym, co niestety nie oznacza, że stracił on jakiekolwiek zainteresowanie tworzeniem filmów na podstawie gier. Właśnie rozpoczynają się prace nad przeniesieniem do sal kinowych strzelaniny Zombie Massacre.

"W przyszłości skupię się na mniejszych filmach, takich jak Postal czy Tunnel Rats. To właśnie one reprezentują moją prawdziwą pasję i mogą być kręcona za niewielkie pieniądze." - powiedział niemiecki reżyser.

Gry-Online
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy