Pedro Pascal bez wątpienia ma swój czas. Po doskonale przyjętych występach w takich serialowych hitach, jak "Gra o tron", "The Mandalorian" czy "The Last of Us", chilijsko-amerykański aktor coraz prężniej rozwija hollywoodzką karierę. W zeszłym roku mogliśmy go oglądać w widowiskowym sequelu "Gladiatora", a kilka dni temu na dużym ekranie zadebiutowała komedia romantyczna "Materialiści", w której gwiazdor wystąpił u boku Dakoty Johnson i Chrisa Evansa. 25 lipca ukaże się kolejna duża produkcja z udziałem Pascala - film o superbohaterach "Fantastyczna 4: Pierwsze kroki".
Na tym lista nowych projektów aktora się nie kończy. We wrześniu polscy widzowie będą mieli okazję zobaczyć go w westernowej czarnej komedii Ariego Astera "Eddington", a przyszłej zimy - w szumnie zapowiadanym widowisku Marvela "Avengers: Doomsday", w którym powróci on do roli Pana Fantastycznego. W obsadzie znaleźli się także m.in. Vanessa Kirby, Robert Downey Jr. i Joseph Quinn. Premiera obrazu zaplanowana jest na 18 grudnia 2026 roku.
Uwielbiany przez widzów gwiazdor zdobył globalną sławę stosunkowo późno. Rozmawiając z "Vanity Fair" 50-letni Pascal przyznał, że gdy dobiegał trzydziestki, jego frustracja związana z brakiem propozycji zawodowych sięgnęła zenitu.
Zawsze sądziłem, że jako trzydziestolatek powinienem już zrobić karierę. W wieku 29 lat uznałem, że skoro do tej pory się nie udało, to definitywny koniec.
Ku rozpaczy bliskich Pascal rozważał radykalną zmianę profesji.
Kiedy Pedro stwierdził, że pójdzie do szkoły pielęgniarskiej albo będzie uczyć innych, powtarzaliśmy: "Nie ma mowy! Jesteś za dobry, by zrezygnować". Chciał zostać aktorem, odkąd skończył 4 lata. Nie pozwolilibyśmy mu się poddać.
Serialowy Oberyn Martell zaznaczył, że raczej nie sprawdziłby się w medycznym zawodzie.
Byłbym bardzo wybrednym pielęgniarzem – niektórych pacjentów bym uwielbiał, innych pewnie bym nie znosił.
Dużym wsparciem dla przyszłego gwiazdora małego i dużego ekranu okazała się jego wieloletnia przyjaciółka Sarah Paulson. Jak wspominała w jednym z poprzednich wywiadów, pomagała koledze po fachu utrzymać się w Nowym Jorku, gdy ten rozpoczął naukę w szkole artystycznej Tisch School of the Arts.
Były takie momenty, gdy dawałam mu pieniądze na jedzenie.