Podobnie jak w poprzednim sezonie - także przeorganizowanym przez Covid - standardowy format ligowy z potyczkami "u siebie" i "na wyjeździe" zamieniono na strukturę regionalnych turniejów, rozgrywanych przez sieć. Taki koncept spodobał się widzom i organizatorom, więc teraz powróci.
Cały sezon regularny zostanie więc zbudowany wokół czterech turniejów i wielkich finałów na samym końcu zmagań. Aby opóźnienia w meczach rozgrywanych przez sieć były w miarę wyrównane, już w poprzednim sezonie ligę podzielono także na dwa regiony i ten podział także zostanie zachowany.
Zespoły z Ameryki Północnej i Europy (13 drużyn) były w jednej grupie, pozostałe 7 drużyn z Azji trafiło do drugiej. To nie do końca było sprawiedliwe, więc teraz oddział azjatycki otrzymał... jedną dodatkową drużynę, Los Angeles Valiant. Co ważniejsze, w planach są rozgrywki między regionami.
To ważna zmiana, ponieważ w ubiegłym roku wszyscy "kisili" się tylko we własnym gronie, a na wielki finał zespoły z Ameryki Północnej musiały wybrać się do Korei Południowej, co wiązało się między innymi z obowiązkiem przebycia na miejscu kwarantanny. Teraz wszystko ma odbyć się w sieci.
Blizzard zapewnia, że opracował jakąś magiczną technologię zmniejszania opóźnień, co brzmi raczej dość mało wiarygodnie. Czas pokaże, a tymczasem zespoły z Ameryki Północnej na finały wybiorą się na Hawaje, co powinno być mniej dotkliwe. Oczywiście, już teraz nie może zabraknąć kontrowersji.
Plotki mówią na przykład o tym, że wspomniane Los Angeles Valiant zostało wykupione przez inwestorów z Chin i wkrótce wymieni cały skład na zawodników właśnie z tego kraju. Obecni właściciele - Immortals Gaming Club - głośno zaprzeczają, ale kto wie, co stanie się w przyszłości.
