Saints Row IV

To niebywałe. Saints Row jest jedną z najbardziej interesujących, efektownych i wciągających serii gier ostatnich lat, a mimo to ma problemy z rentownością. No, ale może do czterech razy sztuka?

Saints Row to nic innego, jak Grand Theft Auto w luźniejszej, ironicznej wersji, pełnej mocnych żartów, nagości i kontrowersji. O przemocy nie wspominając, bo jej obecność należy raczej uznać za oczywistość. O ile część pierwsza była po prostu dobra, o tyle trzecia to moim zdaniem jedna z najlepszych premier 2011 roku. Jednak pomimo tego nie zdobyła popularności nawet w połowie tak dużej, jak GTA. Dlaczego? Jeden z producentów z koncernu THQ stwierdził, że graczom nie spodobał się żartobliwy, ironiczny charakter serii. Założę się jednak, że nie w tym tkwi problem!

Reklama

Ów charakter jest w końcu jednym z największych wyróżników Saints Row. Na szczęście Jim Boon, jeden z producentów Saints Row 4 (prawa do marki po upadku THQ pozyskało za 22 miliony dolarów Koch Media), podziela to zdanie i w kolejnej odsłonie otrzymamy jeszcze więcej żartów z popkultury i pikantnych dialogów. Ba, gra będzie jeszcze bardziej zwariowana niż jej poprzedniczki. Już fabuła jest totalnie "odjechana". Wyobraźcie sobie bowiem, że...

... w "czwórce" przeniesiemy się do momentu, w którym prezydentem Stanów Zjednoczonych jest jeden z tytułowego gangu Świętych. Nie cieszy się jednak tą funkcją zbyt długo, ponieważ ni stąd, ni zowąd na Ziemię przybywają kosmici, którzy odsyłają go wraz z całym sztabem do wirtualnej symulacji miasta Steelport (tego z Saints Row: The Third), chcąc zmusić w ten sposób do współpracy. Ale nic z tego. Nie ze Świętymi takie numery. Członkowie gangu szybko opanowują kod symulatora, co pozwala im na zdobycie różnych superumiejętności. To początek walki o wydostanie się z wirtualnej klatki.

Za sprawą owych supermocy bohaterów w Saints Row 4 dojdzie do istnego szaleństwa. Na kolejnych etapach będziemy skakać po dachach budynków, biegać szybciej niż Usain Bolt i gołymi rękami rozwalać samochody. Nie zabraknie także szalonych rodzajów broni z Dubstep Gunem na czele, który zmusi naszych przeciwników do tańca, a następnie... śmierci. Oczywiście w grze nie zabraknie swobodnego eksplorowania Steelport, wybuchowych pojedynków z przeciwnikami, bijatyk czy pościgów samochodowych. A to wszystko zostanie okraszone nie lada porcją prześmiewczego i pikantnego dowcipu. Prawdziwy cyrk na kółkach!

Czy Saints Row 4 będzie miało szanse w konkurencji z kolejnym Grand Theft Auto? Pewnie nie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby gra odniosła sukces, na który zasłużyła już jej poprzedniczka. Osobiście, gdybym miał wybierać pomiędzy Saints Row 4 a Grand Theft Auto V, wybrałbym zapewne... obie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Saints Row IV | Deep Silver
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy