Test komputera Chillblast Fusion Pocket Rocket

Przeglądając oferty producentów gotowych zestawów komputerowych, czasem zdarzy nam się trafić na prawdziwą perełkę. Jedną z takich maszyn i jednocześnie głównym bohaterem dzisiejszego testu jest Chillblast Fusion Pocket Rocket, będący nie tylko niezwykle mocnym, ale również stylowym oraz bardzo małym pecetem. Mianowicie w tym przypadku udało się zamknąć 16-rdzeniowego Ryzena 9 3950X oraz GeForce’a RTX 2080 Ti w obudowie typu SFF o pojemności zaledwie 9,6 litra. Przekonajmy się, jak takie dość niecodzienne zestawienie będzie się sprawować w praktyce.

Przechodząc do komponentów, za podstawę testowanego komputera służy płyta główna GIGABYTE X570 I AORUS PRO WIFI, mogąca się pochwalić szybką kartą bezprzewodową klasy Wi-Fi 6, dobrym zintegrowanym audio na kodeku Realtek ALC1220, czy też dwoma złączami M.2. Na pokładzie wylądowało również 32 GB pamięci RAM, w dwóch modułach CORSAIR VENGEANCE LPX o taktowaniu 3200 MHz. Podsystem dyskowy realizowany jest przez pojedynczy nośnik SSD NVMe, a konkretniej Seagate FireCuda 520 zgodny ze standardem PCIe 4.0. Fabrycznie na tym ostatnim zainstalowany jest system operacyjny Windows 10 Home w pełnej wersji.

Reklama

Budowa recenzowanego komputera

Części zostały zamontowane w obudowie Kolink ROCKET, w całości wykonanej ze szczotkowanego i anodowanego na kolor grafitowy aluminium. Na jej przednim panelu mamy przycisk Power oraz dwa porty USB 3.2 Gen 1, a za wyrzucanie nagrzanego powietrza na zewnątrz odpowiada uplasowany na szczycie wentylator o średnicy 80 mm, zaś zasysanie świeżego umożliwiają liczne otwory z obu stron (ważne, pozbawione filtrów przeciwkurzowych). Cooler procesora to Noctua NH-L9a-AM4 (wysokość ledwie 37 mm), natomiast zasilanie podzespołów spoczywa na barkach 600-watowego PSU CORSAIR SF600 z certyfikatem 80 PLUS Gold.

Wydajność w grach

Na pierwszy ogień idzie najnowsza część popularnej serii wojennych gier akcji autorstwa EA DICE, czyli Battlefield V. Tytuł ten wykorzystuje autorski silnik Frostbite 3.0, który od momentu swojego debiutu został rozbudowany o wsparcie niskonarzutowych API, najpierw Mantle, a następnie DirectX 12, zaś ostatnio również o śledzenie promieni (ang. ray-tracing) oraz implementację DLSS. Co ciekawe, starsze DirectX 11 notuje w owej produkcji wyjątkowo niskie wyniki bez aktywnego prerenderowania klatek, tak więc pomiary odbywają się przy wybranej nowszej wersji.

Kolejna gra to Metro Exodus, tak więc następny taśmowiec, chociaż oczywiście wydawany z mniejszą częstotliwością, tym razem od ukraińskiego 4A Games. Jak na topową produkcję spod skrzydeł NVIDII przystało, tytuł ten wspiera zarówno śledzenie promieni, jak i wygładzanie krawędzi DLSS. Aczkolwiek techniki te pozostają nieaktywne w ramach testów, które odbywają się mapie Tajga, będącej jedną z najbardziej wymagających lokalizacji w całej grze. Oznacza to, że przez większość czasu liczba klatek powinna być wyższa od zanotowanych wartości.

Na deser mamy zaś bardzo popularne sieciowe zmagania czołgistów, czyli esportową World of Tanks od Wargaming.net. Opisywana gra rzecz jasna nie należy do grona zabójców najnowszych procesorów czy kart graficznych, głównie ze względu na swój masowy charakter, który sprawia, że ma po prostu działać na możliwie szerokiej palecie komponentów, w tym tych starszych. Niemniej jednak, mając odpowiednio mocny sprzęt, możemy pokusić się o rozgrywkę w rozdzielczości 4K.

Jako, że mamy do czynienia z komputerem wyposażonym również w niezwykle mocny procesor, tym razem zdecydowaliśmy się dodatkowo pokazać kilka bardziej profesjonalnych testów, włączając w to przetwarzanie wideo, rendering większych scen 3D, obliczenia naukowe, a także kompilację dużych projektów. Dla kompletności rezultaty zostały zaprezentowane zarówno z obniżonym limitem mocy CPU (ustawienia fabryczne), jak i po jego odblokowaniu.

Wyniki wydajności w większej liczbie testów znajdziecie w pełnym wydaniu materiału, do którego link odnajdziecie na końcu niniejszego artykułu. Serdecznie zapraszamy zainteresowanych do lektury oraz przejrzenia rezultatów.

Czas bootowania, temperatury, kultura pracy i zużycie energii

Chillblast Fusion Pocket Rocket startuje względnie szybko, co jest zasługą usprawnień w tym zakresie poczynionych przez firmę AMD w mikrokodzie AGESA 1.0.0.4. Fabrycznie sprzęt skonfigurowany jest z obniżonym limitem mocy CPU oraz delikatną krzywą obrotów, co zapewnia nienaganną kulturę pracy, ale w razie potrzeby można odkręcić kurek i chłodzenie wciąż sobie poradzi (chociaż trzeba dodać, że w obu przypadkach temperatury są wysokie). Na uznanie zasługuje natomiast zdolność do utrzymania warunków termicznych GeForce’a RTX 2080 Ti w ryzach, jako że jesteśmy poniżej punktu throttlingu. Naturalnie wiąże się to ze sporym hałasem, ale właśnie tego należało się spodziewać w tak malutkiej obudowie. Pobór prądu jest relatywnie wysoki, ale wyniki wydajności w pełni go uzasadniają.

Podsumowanie

Na podstawie zamieszczonych wykresów można powiedzieć, że Chillblast Fusion Pocket Rocket jest bezapelacyjnie najszybszym pecetem do zastosowań gamingowych, który mieliśmy okazję testować. I zasadniczo nie ma się co dziwić, bo GeForce RTX 2080 Ti to nie przelewki, wszak mając tak wydajne GPU można spokojnie myśleć o rozgrywce w 4K i to nawet przy 60 FPS (po wyłączeniu efektów typu HairWorks czy PCSS, tudzież drobnej redukcji detali w niektórych grach). Ale i Ryzen 9 3950X to kawał procesora i dzięki niemu maszyna wyśmienicie sprawdzi się również w bardziej twórczych zadaniach pokroju edycji wideo czy renderingu grafiki 3D. Wyraźnie widać zatem, że producent chciał zbudować komputer możliwie uniwersalny, a nie stricte gamingowy, ponieważ w takim przypadku CPU wcale nie musiałby być 16-rdzeniowy (choć trzeba dodać, że te ostatnie mogą się przydać podczas streamingu).

W zasadzie jedyną wadą recenzowanego zestawu jest to, że karta graficzna potrafi pod obciążeniem dość mocno hałasować i tu jedynym lekarstwem jest obniżenie limitu mocy GPU, co nieco ograniczy wydajność, ale za to poprawi kulturę pracy. Na duży plus można zapisać natomiast elegancki wygląd sprzętu, a także wysoką jakość wykonania (zarządzanie okablowaniem, złożenie całości, itd.). I w tym właśnie momencie dochodzimy do ceny zakupu, która dla większości z Was zapewne będzie zawrotna - mowa o kwocie bagatela 16200 zł. Biorąc pod uwagę, że koszt samych części to ok. 15000 zł, narzut producenta wynosi mniej więcej 8%, ergo jest zauważalny, ale widzieliśmy już większe. Reasumując, na temat sensowności umieszczenia tak mocnych podzespołów w tak małej skrzynce zdania można mieć różne, ale nie da się zaprzeczyć, iż Chillblast po prostu pokazał, że to wykonalne. Jeśli więc macie bardzo głębokie kieszenie oraz chcecie posiadać nietuzinkowy komputer, to w sumie czemu nie, gdyż testowany pecet możemy z czystym sumieniem polecić.

Zapraszamy do sprawdzenia rozszerzonej wersji recenzji na wortalu ITHardware.pl, gdzie znajdziecie więcej wyników, a także bardziej zaawansowane podejście do tematu, którym rozwiejemy (mamy nadzieję) wszelkie potencjalne wątpliwości. Zapraszamy również do komentowania, nasi redaktorzy z chęcią podejmą dyskusję i pomogą w wypadku pytań.

Po więcej informacji:

ITHardware.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy